"Żadne sztuczki PiS tego nie przykryją", czyli o czym świadczy ważna rola Stanisława Piotrowicza
Jacek Liberski
22 maja 2019, 09:54·6 minut czytania
Publikacja artykułu: 22 maja 2019, 09:54
Prawdziwą miarą intencji PiS nie jest zaostrzanie kar, a stosunek partii do prokuratura Piotrowicza oraz kilkudziesięciu hierarchów kościelnych wymienionych w raporcie Fundacji Nie Lękajcie Się, którzy są odpowiedzialni za ukrywanie księży pedofilów.
Reklama.
Milo
Wojewoda lubelski, Przemysław Czarnek, przedstawiciel rządu RP w regionie, na swoim profilu na kanale YouTube umieścił kilka miesięcy temu nagranie, w którym odnosił się do lubelskiego Marszu Równości. Stwierdził tam, że wydarzenie to promowało zboczenia, dewiacje i wynaturzenia. Powiedział również, że "takie obnoszenie się ze swoją seksualnością na ulicy jest po prostu obrzydliwe". Za te słowa wytoczono panu wojewodzie proces cywilny.
Kilka dni temu, 6 maja, Milo Mazurkiewicz, poznańska wolontariuszka organizacji LGBT Stonewall, popełniła samobójstwo, skacząc do Wisły z Mostu Łazienkowskiego w Warszawie. Milo była osobą transpłciową. Jej ciało zostało odnalezione kilka dni po tym dramatycznym wydarzeniu.
W jednym ze swoich ostatnich postów na Facebooku napisała:
“Mam dość. Mam dość tego, że jestem traktowana jak gówno. Mam dość ludzi (psychologów, lekarzy, terapeutów) mówiących mi, że nie mogę być tym, kim jestem, bo wyglądam w nieodpowiedni sposób. Traktujących mnie, jakbym to wszystko wymyśliła i potrzebowała papierów, aby to udowodnić. Przywiązujących większą wagę do tego, jak wyglądam niż do tego, jak się czuję. Mówiących, że to dobrze, że moje wybrane imię brzmi neutralnie, że to dobrze, że moje ciało nie jest bardzo kobiece, że to dobrze, że nie wyoutowałam się w pracy (jeszcze). Mówiących, że może powinnam przestać być (próbować być) sobą i zaczekać, aż inni lekarze i terapeuci zdecydują, że już mogę. Mam dość tego wszystkiego. Czasem to daje mi więcej siły do walki. Czasem sprawia, że chcę zakończyć swoje życie tu i teraz. Czasami sprawia, że po prostu chce mi się płakać. Chciałabym widzieć na horyzoncie jakąś nadzieję. Chciałabym usłyszeć coś innego niż ‘kiedyś w końcu będzie lepiej’. Chciałabym żyć pełnią życia już dzisiaj, w tym momencie.”
6 maja Milo napisała jedno przejmujące słowo, które jest streszczeniem i opisem jej osoby: “Przepraszam.”
Wśród wielu komentarzy pod jej wpisem znalazło się osobiste wyznanie Stasia z Gdańska. Szczere i pełne emocji wyznanie osoby transpłciowej, na co dzień zmagającej się z tym, z czym zmagała się Milo i zmagają się dziesiątki podobnych osób. Staś napisał:
"6 maja popełniła samobójstwo, a ja właśnie tego dnia po raz pierwszy nie chciałem się zabić. 6 maja dostałem pierwszy raz zastrzyk z testosteronem i spadł ze mnie ciężar, który nosiłem latami. Osoby, które nie są transpłciowe mogą próbować zrozumieć przez co przechodzimy, ale prawda jest taka, że nigdy w pełni się czegoś nie pojmie, dopóki się samemu tego nie przejdzie”.
Pan wojewoda
Kilka dni temu, wojewoda Czarnek odznaczył wybrane samorządy medalami za walkę z ideologią LGBT. Wśród nagrodzonych znalazły się samorządy: Sejmik Województwa Lubelskiego, Powiat Świdnicki, Powiat Rycki, Miasto Świdnik, Miasto Ostrów Lubelski, Miasto Urzędów, Gmina Mełgiew, Gmina Zakrzówek i Gmina Wilkołaz. W imieniu Sejmiku Województwa Lubelskiego odznaczenie od wojewody odbierali oprócz radnych PiS, także radni PSL, m.in. Ewa Jaszczuk i Arkadiusz Bratkowski.
Podczas tej urągającej godności ludzkiej uroczystości pan wojewoda powiedział: „Jeżeli chcemy, by wspólnota, która ma na imię naród polski, a której podstawą zawsze jest rodzina, była jednością, a zatem była trwała, to troska o rodzinę jest troską podstawową, absolutnie elementarną. Jeśli chcą uderzyć we wspólnotę. A kto chce? Szatan, nazywajmy rzeczy po imieniu, to uderza w rodzinę. Jeśli zniszczy rodzinę, zniszczy naród. To rodzina jest związkiem kobiety i mężczyzny. W 1997 r. i zawsze warto to powtarzać, by pokazać, jak szybko postępuje rewolucja kulturowa i seksualna w Polsce, nie było żadnych wątpliwości, mimo że większość konstytucyjna stanowiła centrolewica. Nikomu do głowy nie przychodziło 22 lata temu, że małżeństwem można nazwać związek gejów czy lesbijek. Jeśli ktoś chce zniszczyć rodzinę, uderza w kobietę. Od kobiety zależy przyszłość rodziny. Wyobraźcie sobie rodzinę, w której mężczyzna zajmuje się małymi dziećmi, karmi je, ubiera, szykuje do szkoły, a kobieta o 12 w nocy przychodzi pijana. Ta rodzina nie jest w stanie przetrwać więcej niż dwa miesiące, trzy miesiące. Może rok, rozpada się. To jest coś, co jest wymierzone w rodzinę, w naród, w człowieka u jego podstaw. To jest coś, co jest absolutnie sprzeczne w sposób oczywisty z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej. Z tą konstytucją, z którą łażą po ulicach i krzyczą ‘Konstytucja! Konstytucja!’ nie widząc, co jest w niej napisane”.
Te słowa powiedział doktor habilitowany nauk prawnych, adiunkt Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Do pana wojewody mam tylko dwa w zasadzie pytania – co powie bliskim Milo Mazurkiewicz? I czy miałby na tyle odwagi, aby spojrzeć im w oczy i powtórzyć wszystkie te obraźliwe dla każdego człowieka słowa? Wszystkie te swoje brednie.
Liczą się intencje, nie gadanie
Rzecz w tym, że takich panów wojewodów jest w obozie władzy na pęczki i nie jest to przypadek odosobniony. Cała ta retoryka PiS o równości, wolności i szacunku do ludzi jest fałszywa z gruntu i ocieka pustosłowiem od zgniłego dachu po zmurszałe fundamenty. Obóz Zjednoczonej Prawicy równość, wolność i prawo do bycia innym ma w głębokim poważaniu i zawsze miał. Gdy mówi o europejskich wartościach, mówi nieprawdę, kłamie i oszukuje. Gdy mówi o niewychodzeniu z Unii Europejskiej – kłamie jeszcze bardziej, bo podstawowymi wartościami europejskimi jest prawo do bycia wolnym i prawo do bycia sobą, obojętnie czy heteroseksualnym, wierzącym, katolikiem, prawosławnym, hebrajczykiem, muzułmanem, czy homoseksualnym ateistą lub transpłciową, ludzką istotą.
Wolność w pojęciu Kaczyńskiego i jego wyznawców, to wolność jedynie z nazwy, ograniczona do jednego tylko pojmowania świata. W tym względzie obóz władzy w Polsce jest antyeuropejski, niezależnie od tego, co powie na kolejnym, zakłamanym wiecu przedwyborczym pan prezes. Wartości europejskie, panie Kaczyński, to nie tylko fundusze, mamona, której pan szczerze pożąda, ale to przede wszystkim szacunek dla innych, zwłaszcza różnorakich mniejszości. Pan tego nigdy nie rozumiał i nigdy tego nie pojmie.
Miarą postrzegania państwa PiS jest pozycja Polski w rankingu państw chroniących mniejszości seksualne. Czwarty rok z rzędu Malta uzyskała status państwa, które najlepiej w Europie chroni te prawa. Eksperci biorąc pod lupę prawie 50 państw, ocenili, że najgorzej wypadł Azerbejdżan. Polska uzyskała drugi najgorszy wynik spośród państw UE. Drugi najgorszy. Taka jest prawda o Polsce Jarosława Kaczyńskiego, państwie wolności i szacunku wobec inaczej myślących i inaczej wyglądających. Z wartościami Unii Europejskiej, będącymi jej fundamentem, nie ma to związku żadnego.
Oczywiście szanować trzeba także i tę inność konserwatywną, błędnie zwaną tradycjonalizmem. Polska tradycja, to wyjątkowa gościnność wobec obcych i otwartość na inne kultury i wyznania. To Polska właśnie przez wieki uznawana była za najbardziej tolerancyjny kraj w Europie i to tutaj chronili się przed prześladowaniami Żydzi, Muzułmanie, Prawosławni, Tatarzy, Protestanci i bracia Czescy. To kampania PiS z 2015 roku uczyniła z Polaków jeden z najbardziej zacofanych narodów Europy. I z Unią Europejską nie ma to żadnego związku.
Obóz Zjednoczonej Prawicy nie posprząta też grzechów pedofilii w Kościele. Jego alians z hierarchami jest zbyt głęboki i zbyt oczywisty, aby mogło tu dojść do jakiejkolwiek zmiany. Żadne pozoranckie działania niczego tutaj nie zmienią. Żadne zaostrzanie kar, typowe dla tej władzy, nie spowoduje nagle jakiegoś głębokiego zwrotu, a tylko taki jest tu konieczny. Wprowadzana na szybko ustawa (z próbą przemycenia skandalicznego usunięcia zapisu o odpowiedzialności karnej za seks z nieletnim za pieniądze – tylko mało zorientowany nie domyśli się o co chodziło), to przejaw słabości państwa, a nie jego siły. Nie wysokość kary ma bowiem znaczenie, ale świadomość jej nieuchronności. Świadomość, że ręka sprawiedliwości dosięgnie przestępcę, to od setek lat główne narzędzie walki ze złem. Rzecz w tym, że jest to synonim państwa sprawnego, a państwo PiS takim państwem nie jest – sprawa pedofilii w kościele jest tego najlepszym dowodem.
Dulszczyzna-parafiańszczyzna
Prawdziwą miarą intencji PiS nie jest zaostrzanie kar, a stosunek partii do prokuratura Piotrowicza oraz kilkudziesięciu hierarchów kościelnych wymienionych w raporcie Fundacji Nie Lękajcie Się, którzy są odpowiedzialni za ukrywanie księży pedofilów. Żadne słowne sztuczki nie przykryją faktu, że szefem komisji sprawiedliwości w tym Sejmie jest ktoś, kto tłumaczył księdza z Tylawy. Rzeczy nazywać trzeba po imieniu – ukrywanie i przenoszenie z parafii do parafii księży, o których powszechnie wiadomo, że to pedofile, jest przyzwoleniem na to przestępstwo. Jest przyzwoleniem na bezkarność. I za to odpowiadają najwyżsi rangą hierarchowie Kościoła katolickiego i zblatowani z nimi politycy obecnej władzy. 380 przypadków wskazanych przez Episkopat, to wierzchołek góry lodowej. Dlaczego tak sądzę? Bo pozycja Kościoła katolickiego w świadomości wiernych, zwłaszcza poza dużymi ośrodkami, od dziesiątek lat jest niezachwiana, szczególna i wręcz wyjątkowa. Ksiądz jest w tych środowiskach niemalże Bogiem. Do tego dochodzi coś, co nazywa się rosnącą odwagą ofiar.
Dokument braci Sekielskich otwiera im oczy. Wyborcom niech się otworzą oczy w niedzielę. Zostając w domu, dajesz przyzwolenie na to całe zło. Na dulszczyznę, filisterstwo, kołtunerię, obskurantyzm i parafiańszczyznę.