Roksana Węgiel nie dojechała na koncert. Została zatrzymana z zespołem przez... policję
Bartosz Świderski
04 czerwca 2019, 15:37·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 czerwca 2019, 15:37
Roksana Węgiel miała wystąpić na charytatywnym koncercie w Lubartowie. Niestety jej występ został odwołany, bo młoda wokalistka miała perypetie z policją. Sprawa może mieć nawet swój finał w sądzie. O co poszło? Zespołowi tak bardzo się spieszyło, że kierowca... włączył koguta.
Reklama.
Roxie już od dawna nie ma życia przeciętnej nastolatki. W minioną niedzielę miała zagrać dwa koncerty. Pierwszy, na Dniach Chrzanowa w Małopolsce, odbył się bez przeszkód. Na drugi miała dolecieć prywatnym samolotem z Katowic do Lubartowa. Jednak spóźniła się na zaplanowany występ.
Jej tour manager relacjonował lokalnej gazecie "Przełom", że śpieszyli się na samolot, więc zatrąbili na jadący samochód. Mieli pecha, bo akurat trafili na policjanta po służbie. Po pewnym czasie zostali zatrzymani, a legitymowanie trwało zbyt długo (przynajmniej według artystki). Ostatecznie wylecieli z Katowic, ale nie zdążyli już na zaplanowany występ z okazji Dnia Dziecka.
"Zatrzymała nas policja, spisali nasze dane. Czekaliśmy trzydzieści minut, przez co nie zdążyliśmy na koncert. Pan policjant wykazał się totalnym brakiem wyrozumiałości. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, prosiliśmy go, żeby nas puścił, ale niestety nie udało się" – zapewniała Węgiel w mediach społecznościowych.
Policja przedstawiła inną wersję wydarzeń. Według funkcjonariuszy kierowca zespołu miał niedozwolone sygnały dźwiękowe, które mogą mieć tylko samochody uprzywilejowane, a samo legitymowanie przebiegło sprawnie.
"Opiekunowie nastolatki powinni z większą rozwagą organizować jej transport. Dobrze, że policjanci zareagowali. Dalsza jazda takim fałszywym "radiowozem" i potencjalne wymuszenia pierwszeństwa mogłyby skończyć się wypadkiem" – czytamy na Twitterze małopolskiej policji.
– Rozumiem, że koncert z okazji Dnia Dziecka to szczytny cel. Jednak nie uprawnia do lekceważenia przepisów. A gdyby komuś coś się stało? W ten sposób każdy może się tłumaczyć, że mu się spieszy z jakiegoś powodu i policja powinna przymykać oko na łamanie przepisów. A posiadanie takich sygnałów to naprawdę nie jest błahe wykroczenie – tłumaczył tygodnikowi Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej komendy policji.
Kierowcy za podszywanie się pod uprzywilejowany pojazd grozi kara nawet 5000 zł grzywny. Sprzęt został zarekwirowany.