“E-papierosy ratują życie” - są ludzie którzy tak myślą. Oto dlaczego nie wolno ich wyśmiewać
Monika Przybysz
·7 minut czytania
Publikacja artykułu:
Papierosy nigdy nie były jedyną dostępną formą przyjmowania nikotyny. Przed pojawieniem się e-papierosów czy podgrzewaczy tytoniu, kaszubscy rybacy wciągali tabakę, amerykańscy baseballiści żuli tytoń, szwedzcy drwale ssali snus. Pomiędzy różnymi formami zaspokajania nikotynowego nałogu jest jednak zasadnicza różnica: papierosy zabijają, alternatywne wyroby tytoniowe, takie jak e-papierosy czy podgrzewacze tytoniu: mogą znacząco zredukować ilość szkodliwych substancji dostarczanych do organizmu w porównaniu do dymu papierosowego.
Reklama.
Prawodawstwo wielu krajów jest w tej kwestii bardzo kategoryczne: sprzedaż e-papierosowych liquidów jest zakazana w Australii, z kolei w Tajlandii “vapowanie” jest zagrożone karą więzienia. Logika kierująca wprowadzaniem takich zakazów jest prosta: papierosy zawierają nikotynę i są szkodliwe. Ergo: nikotyna jest szkodliwa. Czy na pewno?
W wielu środowiskach naukowych, postawienie znaku równości pomiędzy szkodliwością nikotyny, a szkodliwością palenia papierosów budzi jednak zdecydowany sprzeciw. Z kolei zakaz sprzedaży nikotynowych alternatyw - niedowierzanie.
Dlaczego? Bo we wspomnianych wcześniej Australii i Tajlandii zwykłe papierosy nadal pozostają w regularnej sprzedaży. Z kolei wyroby, które nawet w bardzo konserwatywnych raportach są określane jako: “produkty obniżonego ryzyka”, nie trafiają do obiegu.
I tu pojawia się pytanie: czy forsując politykę “wszystko albo nic”, czyli albo rzucasz, palaczu, albo nadal, na własne życzenie, tkwisz w nałogu, rzeczywiście cokolwiek ugramy?
Nie, bo mechanizmy uzależnień są znacznie bardziej skomplikowane. Próżno, przynajmniej w krajach rozwiniętych, szukać palaczy, którzy są nieświadomi skutków nałogu na ich zdrowie. Próżno szukać również tych, którzy nie zdają sobie sprawy, co oznacza pojęcie: “bierne palenie”, czy też takich, którzy stwierdzą, że palenie w czasie ciąży nie ma wpływu na zdrowie dziecka. Mimo to, globalna liczba palaczy to 1,1 miliarda. Co roku, nałóg papierosowy zabija 6 milionów z nich.
Mimo to, wielu pali dalej. Pytanie, czy liczbę zgonów można ograniczyć ułatwiając palaczom dostęp do alternatywnych form przyjmowania nikotyny? Odpowiedź, którą można było usłyszeć najczęściej na warszawskiej konferencji Global Forum on Nicotine, brzmi: “Zdecydowanie tak”.
Terapia szokowa
Uzależniając się od palenia, uzależniamy się tak naprawdę od nagłego wyrzutu dopaminy do mózgu, który powoduje ta substancja. Chwilowy przypływ hormonu szczęścia potrafi sprawić, że kompletnie ignorujemy wpływ, jaki uwalniające się w trakcie spalania papierosa substancje smoliste mają na nasz organizm.
Do jakiego stopnia potrafimy zignorować to zagrożenie? Wystarczy spojrzeć na statystyki kobiet, które palą w ciąży. - Z nałogiem nie rozstaje się 12 procent ciężarnych Brytyjek, 20 proc. Francuzek i 35 proc. maorysek mieszkających w Nowej Zelandii - przekonywała prof. Marewa Glover, dyrektor Centre of Research Excellence: Indigenous Sovereignty & Smoking w Auckland.
Badaczka zwróciła uwagę, że tego typu statystyki są podwójnie niepokojące, bo w tym przypadku mówimy nie tylko o długoterminowym wpływie papierosów na zdrowie palaczki, ale i o wpływie bezpośrednim, hamującym rozwój płodu.
Czy rozwiązaniem w takich przypadkach mogą być alternatywne metody podawania nikotyny? Prof. Glover zaznaczyła, że nikotyna, niezależnie od formy jej podania, nigdy nie pozostanie bez wpływu na zdrowie płodu.
Z drugiej strony, w przypadku osób, które nie potrafią pokonać nałogu, dostęp do rozwiązań alternatywnych wpływa na obniżenie ryzyka związanego z przedwczesnym porodem czy wystąpieniem wad rozwojowych u dziecka. Zastępcze terapie nikotynowe (w formie plastrów czy tabletek) dla kobiet w ciąży są oficjalnie rekomendowane w takich krajach jak Wielka Brytania, Australia czy USA.
Fakt, że palenie w ciąży nadal stanowi tak ogromny problem może szokować. Z drugiej strony stanowi bardzo dobrą ilustrację skali problemu palenia papierosów. Zdaniem wielu badawczy i ekspertów obecnych na konferencji, polityka “redukcji ryzyka” jest jednym z najlepszych sposobów na całkowite wyeliminowanie papierosów, nie tylko wśród ciężarnych kobiet.
Redukcja przez zamianę
Badacze nie będą się spierać o to, czy nikotyna jest substancją uzależniającą - jest, i to bardzo silnie, a odsetek osób, którym udaje się na zawsze wyjść z tego nałogu - bardzo niski.
- Wdrożenie całkowitego zakazu [na produkty zawierające nikotynę] jest niemożliwe. Pracowałem przy programach walki z uzależnieniem od papierosów. Z moich obserwacji wynika, że jedynie 10 proc. palaczy po terapii przestaje palić. Musimy mieć to na uwadze i dać szansę tym, którzy nie są w stanie rzucić palenia, na redukcję szkodliwości nałogu - twierdzi dr n. med. Hiroya Kumamaru - vice-dyrektor AOI Universal Hospital w Kawasaki.
Wielu naukowców zapytanych o szkodliwość nikotyny samej w sobie, użyje stwierdzenia: “Nie jest obojętna dla zdrowia” i doda: “Podobnie jak kawa, cukier czy śmieciowe jedzenie konsumowane w nadmiarze”.
- Wpływ nikotyny na zdrowie jest porównywalny z tym, jaki ma na nas kofeina. Wiele osób pije kawę codziennie. Nie ma w tym nic złego, dopóki nie są to ilości, które przyczyniają się do pogorszenia stanu naszego zdrowia - tłumaczy prof. Peter Hajek - psycholog kliniczny, dyrektor Tobacco Dependence Research Unit w Wolfson Institute of Preventive Medicine na uniwersytecie Queen Mary University w Londynie.
Jeśli chodzi o substancje, które wdychamy podczas zaciągania się e-papierosem, czy też podczas korzystania z podgrzewaczy tytoniu - ich wpływ na zdrowie nadal stanowi przedmiot dyskusji. Osią sporu od dawna nie jest już jednak to, czy opary glikolu bądź aerozol z nikotną można porównywać z papierosowymi - naukowcy są zgodni, że to zupełnie inna liga, jeśli chodzi o potencjalną szkodliwość.
- Ludzie chcą rzucić palenie, bo wpływa ono niekorzystnie na ich zdrowie. To w głównej mierze nie nikotyna im szkodzi, chociaż to właśnie ona powoduje, że chcą palić dalej. Głównym problemem są jednak choroby wywoływane przez substancje smoliste: rak płuc, choroby układu krążenia itp. Ich ryzyko można znacząco obniżyć, jeśli palacz będzie stosował alternatywne sposoby przyjmowania nikotyny - twierdzi prof. Hajek, dodając jednak, że gumy czy plastry, które w użyciu są już od ponad 40 lat, nigdy nie będą równie efektywne, co e-papierosy czy podgrzewacze tytoniu:
- Żucie gumy z nikotyną nie dostarcza wystarczającej liczby pozytywnych bodźców. Zmniejszają dyskomfort związany z odstawieniem papierosów, ale poza tym, że dostarczają do organizmu nikotynę, nie są do papierosów w żadnym stopniu zbliżone. E-papierosy i inne urządzenia tego typu oferują więcej: nie są tylko zamiennikami nikotyny, są zamiennikami klasycznych papierosów. To duża różnica - tłumaczy prof. Hajek.
W tym momencie może pojawić się pytanie, które prof. Hajek słyszał wielokrotnie: Czy to nie jest trochę tak, jakby alkoholika leczyć alkoholem? - Chodzi o to, aby ludzie przestali umierać na choroby wywoływane paleniem papierosów, a nie o to, aby leczyć ich uzależnienie od nikotyny - twierdzi prof. Hajek, pytając retorycznie: czy jeśli mógłbyś wybrać pomiędzy kawą wywołującą nowotwory, a taką, która ich nie powoduje, co byś wybrał?
- Ideę redukcji ryzyka rozumie tak naprawdę bardzo niewiele osób - twierdzi dr n. med. Hiroya Kumamaru - vice-dyrektor AOI Universal Hospital w Kawasaki. - Badania pokazują jednak, że korzystanie z alternatyw jest lepsze niż palenie papierosów. Ilość toksycznych związków zawartych w parze wydzielanej przez e-papierosy czy podgrzewacze tytoniu jest nieporównywalnie niższa niż w dymie papierosowym. Każdy, kto chce mieć na ten temat naukową opinię, nie może dyskutować z tymi faktami - przekonuje dr. Kumamaru.
Dowody o podwyższonej szkodliwości
Brak zrozumienia strategii redukcji ryzyka wynika po części z faktu, że obecnie brakuje jasnego przekazu co do tego, jak korzystanie z e-papierosów i podgrzewaczy tytoniu wpływa na nasze zdrowie. Dodatkowo, jak przekonywał Prof. Riccardo Polosa z Center of Excellence for the acceleration of Harm Reduction na Uniwersytecie Cataniie, niektóre z badań, na podstawie których formowane są zakazy wprowadzane przez poszczególne kraje, są oparte na całkowicie błędnych założeniach.
Autorzy artykułu, na podstawie badań porównawczych pomiędzy palaczami i użytkownikami e-papierosów, dochodzą do wniosku, że e-papierosy nie są mniej niebezpieczne niż tradycyjne papierosy jeśli chodzi o ryzyko związane z rozwojem chorób płuc.
Problem w tym, jak tłumaczy prof. Polosa, że w obu badanych grupach znajdowali się palacze - obecni oraz byli, którzy dopiero jakiś czas temu przestawili się na korzystanie z e-alternatywy. Ich wyniki nie mogą być więc traktowane jako wiarygodne źródło informacji na temat wpływu e-papierosów na organizm, ponieważ jego funkcjonowanie zostało upośledzone już wcześniej.
Przykłady badań opartych na mało wiarygodnych przesłankach nie są w naukowym świecie niczym nowym. Z drugiej strony, tego typu logiczna żonglerka sprawia, że do wprowadzenia zakazu sprzedaży alternatywnych produktów zawierających nikotynę, może przyczynić się coraz większa liczba państw.
Warto jednak zaznaczyć, że potencjał, jaki dla ochrony zdrowia publicznego stanowią e-papierosy i podgrzewacze tytoniu, również nie pozostaje niezauważony. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków podjęła niedawno bezprecedensową decyzję o dopuszczeniu do sprzedaży na terenie Stanów Zjednoczonych bezdymnego urządzenia elektronicznego IQOS. W swojej opinii Agencja zaznaczyła, iż produkt jest „właściwy dla ochrony zdrowia publicznego” m. in. ze względu na fakt, iż wytwarza „mniej lub niższe poziomy określonych toksyn niż papierosy”.
W Polsce IQOS jest legalny, podobnie jak inne alternatywne formy konsumpcji nikotyny (e-papierosy), choć o wynikach badań naukowych dot. tych produktów nie można informować, przez co wielu palaczy nie wie, że zamiast palić papierosy, mogliby przejść na produkty, które są mniej szkodliwe.