W martwym sezonie ogórkowym media ożyły. Najpierw – i chwała im za to – namierzyły autentyczną aferę. Wywietrzyły zwierzynę, pokąsały i ostatecznie dopadły by zagryźć ją u podnóża Złotej Góry. Mimo, że próbowała się ewakuować drogą powietrzną. Społeczeństwo zawrzało. Obywatele i monitorujące organy państwa media, zmusiły do reakcji stosowne instytucje (w większości o nazwach będących trzyliterowymi skrótami), które wreszcie zareagowały. Właściwie. By jednak być sprawiedliwym należy głośno powiedzieć: najwięcej na AmberGoldGate i OLTExpressCancelled zarobiły media.
Blog o styku prawa, biznesu i dnia codziennego. Otaczająca rzeczywistość opisywana bardziej w sprawny niż prawny sposób.
W państwach demokratycznych - a do takich się przecież zaliczamy od dobrych dwudziestu kilku lat określenie “wolnej prasy” jest używane zamiennie z pojęciem “czwartej władzy”. Cytując Wikipedię: “ustawiana jest (czwarta władza – przypis autora) w szeregu obok władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej gdyż siła prasy jest tak wielka, że może kształtować społeczeństwa i politykę. Poza tym spełnia funkcję kontrolną poprzednich trzech władz, aby nie dochodziło do nadużyć i korupcji. (…) Można powiedzieć, że media stoją na straży demokracji i praworządności, sprawują funkcję kontrolną. Najlepszym przykładem takiej funkcji jest tzw. afera Watergate - skandal polityczny, ujawniony przez dziennikarzy Washington Post.”
Gdzie w przypadku Amber Gold zaczyna się rola mediów? Od którego momentu sprawują bądź sprawowały swą misyjność? Do czego się ona sprowadzała? Czy kwestie informacyjne obejmowały też czas gdy Amber Gold i OLT Express wydawały na reklamę i marketing według cennikowych pozycji (bez uwzględnienia rabatów) w pierwszym półroczu tego roku 66 mln złotych? Czy obejmują też rok ubiegły gdy do kas działów reklamy trafiło 18,5 mln zł? Czy dopiero gdy Pan Prezes Marcin Plichta zaczął być Marcinem P.?
Ktoś skomentuje: “media są w porządku, gdyby nie były nie zarżnęłyby przecież złotodajnej kury.”
Ksiądz Kazimierz Sowa zajmujący się etyką biznesu na swoim Facebooku napisał: “Powoli mam już dość powtarzanej w kółko afery Amber Gold. Dlatego mam prośbę i apel do wszystkich mediów, które emitowaly reklamy Amber Gold i powiązanej z nią linii lotniczej. Ponieważ tak usilnie pochylacie się nad głupotą ludzi, którzy zawiedli się na państwie dając swoje pieniądze oszustowi zwróćcie te 20 milionów, które Amber Gold wydał na reklamę okłamując ludzi. Będzie troche więcej w kasie masy upadłościowej! No i jaki piekny gest, że nie chcecie sie bogacic na ludzkiej krzywdzie. Apeluje na serio.”
Tania demagogia? Niekoniecznie. Pierwszy przykład z brzegu – ostatni, sierpniowy Forbes, strona 62: trzy stronicowy materiał pod tytułem “Loty dla zuchwałych” – materiał o podejrzanych interesach właściciela 85,1% akcji OLT Express – spółki Amber Gold. Okraszony niechlubnymi faktami z życia Marcina Plichty oraz jego przybocznych w których zawodowych CV autor publikacji wychwycił wątki dawnych lotniczych upadłości. Czterdzieści stron wcześniej – na stronie 21 - piękna, kolorowa, roześmiana, całostronicowa reklama ambergoldowej “Medalowej lokaty w złoto”.
I znowu ktoś może skomentować, że obrazki są dla głupich a teksty dla mądrych i że Forbesa należy czytać, a nie oglądać. Ja z kolei znowu cytatem – tym razem z chłopa pańszczyźnianego o bliżej mi nie znanym imieniu: “lubię gnój, ale w kupkach”.
Gdyby ta reklama nie ukazała się, Amber Gold lub reprezentujący go dom mediowy mógłby wnieść o odszkodowanie. Gdyby na tej reklamie pojawił się jakikolwiek komunikat redakcji lub inne ostrzeżenie niezgodne z ustalonym uprzednio wzorcem, Amber Gold lub reprezentujący go dom mediowy mógłby wnieść o odszkodowanie.
Lubię gdy media są jakieś. Gdy mają jasną wizję. Gdy nie obawiają się jej prezentować. Gdy są bezkompromisowe. Wiedzą co, do kogo i dlaczego komunikują. Gdy matematyka nie bierze w nich góry nad NaTematyką.
Dla porządku: kilka miesięcy temu wykupiłem reklamę w Forbes. W tym numerze była to jedyna dwustronicowa, czyli największa. Efekt? Rozdzwoniły się do mojego biura wszelkie możliwe redakcje innych mediów bo byłem “tym co w Forbes wykupił za 110 tysięcy reklamę" (oczywiście stawka cennikowa przed “znaaacznyyym” rabatem). Klienci? Też dzwonili. Dzwonią dalej. I dlatego uważam, że media miały największy wpływ na sukces Marcina Plichty.
Metodologia w tej branży jest prosta: im większa czytelność tym większa stawka za centymetr czy reklamową sekundę. Na Amber Gold już zarobiły dwukrotnie – najpierw gdy sprzedawały reklamy i później gdy schodziły na pniu bo afera. Niektórzy - niczym w reklamie Alpen Gold - ze słodkim uśmiechem zarobią po raz trzeci. Jak? To proste: ostanie publikacje podniosły im oglądalność, czytelność, klikalność więc działy sprzedaży reklam kolejne cenniki niczym świstaki zawiną w te sreberka i podadzą znowu rynkowi wyższe wskaźniki dotarcia do potencjalnego klienta. Od tego znowu udzielą rabatów. Znowu znaaacznyyych. I? I "złota lokata w Plichtę da zarobić".