PiS wziął sobie na celownik Gdańsk i gdańszczan, zdefiniował wroga i rozpoczął regularną wojnę. Ale wcale nie chodzi w niej o Westerplatte. Problemem jest to, że PiS chce zmienić historię miasta, które na przestrzeni dziejów było raz po stronie polskiej, a innym razem po niemieckiej. A to się aparatczykom z Nowogrodzkiej nie podoba.
– Mamy do czynienia z wielkim uproszczeniem: najpierw sformatowaniem wizerunku miasta,
stworzeniem hipostazy wyimaginowanego, wrogiego bytu, a następnie podjęcie z nim walki. U
Cervantesa też był taki, co walczył z wiatrakami. Gdańsk znalazł się właśnie w roli takiego wiatraka – mówi w rozmowie z tygodnikiem "Newsweek prof. Cezary Obracht-Prondzyński.
Na naszych oczach rozgrywa się wojna między PiS i Gdańskiem. Ofiarą tego starcia stał sie prezydent Paweł Adamowicz, zamordowany podczas tegorocznego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ta tragedia niczego nie nauczyła polityków i walka trwa dalej. Dziś media związane z tak zwaną "dobrą zmianą" na głównego wroga polskości Gdańska kreują następczynię Adamowicza, prezydent Aleksandrę Dulkiewicz.
– Jak to zwykle w PiS, jeden musi być zły, żeby drugi mógł być dobry. Cała opowieść jest o tym,
że gdańszczanie są wredni, a ci, którzy z nimi walczą, szlachetni. Gdańsk to złożone w swej politycznej i społecznej historii miasto. Nie da się tu robić prostych cięć. Dla prawicy świadectwem niemieckości jest to, że na dawnym budynku poczty jest niemiecka nazwa
Postamt. W takim razie ostrzegam wszystkich, których to oburza, żeby nie szli do gdańskich kościołów, zwłaszcza starych, bo tam ogromna większość epitafiów jest napisana po niemiecku
– ironizuje Cezary Obracht-Prondzyński.
Profesory tłumaczy, że historia Gdańska jest zbyt złożona, by można było wytyczyć ostre linie podziału. – Możemy zacząć opowiadanie dziejów Gdańska od grodu piastowskiego. Ale zaraz pojawią się dziwne rzeczy, które słabo pasują do stereotypowej historii Polski: książęta gdańscy, Krzyżacy, po których tyle jest śladów w mieście, Rzeczpospolita, w której Gdańsk był niepokorną republiką, niekiedy walczącą z polskimi królami, a niekiedy ich broniącą – przypomina rozmówca "Newsweeka".
– W rozumieniu historii, jakie reprezentuje PiS, można albo selekcjonować, wyrzucając niektóre rzeczy z pamięci, albo przepoczwarzać. Tylko wtedy to, co było niemieckie, przekształca się w jakby niemieckie, trochę niemieckie albo w ogóle nieniemieckie. Jeśli jednak tak postąpimy, to zrobimy dokładnie to, co robili Niemcy, gdy chcieli, aby polskie nie było całkiem polskie, a w końcu przerabiali wszystko na swoje kopyto. Bardzo się nam to nie podobało, więc dlaczego chcemy robić to samo? – pyta profesor.
Zdaniem profesora Obracht-Prondzyńskiego w przypadku Gdańska mamy do czynienia podsycaniem strachu przed Niemcami. – Ale wcześniej mieliśmy strach antyukraiński, antyromski, antyarabski, antyuchodźczy, anty-LGBT. To najprostsza droga do konfliktu, który może być różnie skanalizowany, ale zawsze jest niebezpieczny i niszczy wspólnotę. I nie robi nam tego żaden wróg. Sami to sobie robimy – tłumaczy rozmówca "Newsweeka".
Pełna rozmowa z profesorem Cezarym Obracht-Prondzyńskim w najnowszym numerze tygodnika "Newsweek".