Niewiele brakowało, aby tegoroczna promocja oficerska w Akademii Wojsk Lądowych się nie odbyła – podał Onet. Prezydent Andrzej Duda miał podpisać patenty oficerskie, jednak na wiele tygodni utknęły one w kancelarii premiera, bo zostały tam wysłane do kontrasygnaty. Do Wrocławia dowieziono je dosłownie w ostatniej chwili. Spowodowało to bunt podchorążych.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Nocą – w przeddzień promocji – w kampusie zapłonęły ogniska, wybuchały petardy, w ruch poszły słoiki z moczem – piszą w portalu Onet Edyta Żemła i Marcin Wyrwał. Gdy okazało się, że patenty oficerskie utknęły w kancelarii premiera, na uczelni doszło do dantejskich scen. Uczelnia straciła kontrolę nad wydarzeniami, ale nie wezwano Żandarmerii Wojskowej. Według informatora portalu, próbowano wyciszyć sprawę i ukręcić jej łeb.
Patent to najważniejszy dokument oficera. Podpisuje go prezydent jako zwierzchnik Sił Zbrojnych, kontrasygnatę składa premier. Patent daje przepustkę do wstąpienia do korpusu oficerów Wojska Polskiego. Patenty wręczane są uroczyście podczas promocji oficerskiej. Dzień wcześniej absolwenci dostają dyplomy ukończenia uczelni. Na obie uroczystości zapraszane są rodziny i przyjaciele.
W tym roku tłumnie zjawili się we Wrocławiu. Jednak czekała ich przykra niespodzianka. Bliscy podchorążych usłyszeli, że nie mogą przekroczyć bram uczelni, bo promocja może się nie odbyć. Po kampusie krążyła plotka, że Andrzej Duda pierwszy raz w historii nie podpisał patentów oficerskich. Atmosfera była niezwykle nerwowa. Nikt nie potrafił młodym absolwentom wyjaśnić sytuacji.
W końcu puściły im nerwy. Wywiesili transparent, oceniający w niewybrednych słowach dwójkę wykładowców. Wieczorem zapłonęły ogniska, wybuchły petardy, z okien poleciały słoiki z moczem. Zamieszanie trwało do późnych godzin nocnych. Władze uczelni nie wezwały jednak Żandarmerii Wojskowej ani pododdziału alarmowego, nawet wtedy, gdy jeden z lecących z okien słoików trafił młodego człowieka w głowę.
– Afera była na cztery fajerki. Na początku myślałem, że patenty utknęły w Departamencie Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON, ale później okazało się, że przetrzymała je Kancelaria Premiera, której wysłano je do kontrasygnaty. Na cito do pałacu był wzywany minister obrony Mariusz Błaszczak. W końcu z opóźnieniem, ale dotarły do Wrocławia – powiedziało źródło Onetu w Pałacu Prezydenckim.
Centrum Informacyjne Rządu podkreśliło, że uroczystość odbyła się zgodnie z terminem. "Informujemy, że dokumenty związane z kontrasygnatą przez Prezesa Rady Ministrów postanowienia Prezydenta RP o mianowaniu 260 absolwentów Akademii Wojsk Lądowych na pierwszy stopień oficerski były procedowane zgodnie z przyjętą praktyką, a uroczystość promocji na pierwszy stopień oficerski odbyła się w zaplanowanym wcześniej terminie" – odpowiedziało Onetowi CIR.
Akademia Wojsk Lądowych we Wrocławiu to największa i najważniejsza uczelnia wojskowa w Polsce. Od kiedy ministrem obrony został Antoni Macierewicz, zmieniły się władze uczelni. Zaczęly się kontrowersyjne nominacje, na przykład rektora komendanta Dariusza Skorupki, któremu zarzucano brak doświadczenia w służbie liniowej.
Od tego czasu w szkole zaczęła się destrukcja i doszło już do kompletnej dewastacji uczelni. Takie informacje podał rozmówca Onetu, którym jest jeden z doświadczonych oficerów. – AWL powinna być przede wszystkim szkołą rzemiosła wojskowego. Tymczasem w ostatnich latach przez uczelnię przeszła miotła kadrowa. Pozbyto się wykładowców, którzy mieli doświadczenie dowódcze, a młodzież kształcą dziś teoretycy pokroju rektora – powiedział oficer, były dowódca dużych zgrupowań wojskowych.
Rozgoryczeni studenci informują portal, że poziom nauczania w uczelni jest dramatycznie niski, brak jest zajęć praktycznych, a w akademiku zalęgły się wszy.