Do akcji NURD w czwartek 12 września szykuje się ponad 5 tysięcy policjantów. Chodzi o bezpieczeństwo tzw. Niechronionych Uczestników Ruchu Drogowego, czyli pieszych i rowerzystów. Tym razem to nie prędkość kierowców będzie dla drogówki najważniejsza.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Wszystko dlatego, że piesi i rowerzyści na polskich drogach nie mogą się czuć pewnie. Pierwsi stanowili 28 proc. wszystkich ofiar na drogach, a drudzy około 10 proc. Średnia na unijnych drogach jest niższa – odpowiednio 21 i 8 proc. Jednych i drugich nazywa się niechronionymi uczestnikami ruchu drogowego w bezpośredniej konfrontacji z samochodem jadącym z dużą prędkością i ważącym ponad tonę.
Dlatego policja uznała za stosowne przeprowadzić akcję o zasięgu ogólnopolskim. Mundurowi będą przyglądać się zachowaniom kierowców wobec pieszych i rowerzystów w okolicach przejść. Patrole policyjne mają na przykład sprawdzać, czy kierujący nie wyprzedzają przed "zebrami".
To, że w pobliżu nie będzie policji, nie oznacza też, że kierowcy mogą się czuć bezkarni. W niektórych miastach policja wsiądzie do tzw. wozów obserwacyjnych. Przewinienia mogą być kosztowne. Maksymalna stawka taryfikatora mandatu wynosi 500 zł – za omijanie pojazdu, który jechał w tym samym kierunku, ale zatrzymał się, by przepuścić pieszego przechodzącego przez przejście. To bardzo częsty błąd polskich kierowców.
350 zł zapłaci ten, kto nie ustąpi pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu, a 200 zł kierowca, który wyprzedzi na przejściu dla pieszych albo bezpośrednio przed nim. Z kolei pieszy, który wejdzie na przejście na czerwonym świetle, musi się liczyć z mandatem 100 zł.