Za kulisami parabanków. "Klienci naiwni, podatni na motyw na wnuczka, spłacanie to ich sprawa"
Bartłomiej Kałucki
27 sierpnia 2012, 12:02·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 sierpnia 2012, 12:02„Kredyt bez zabezpieczeń”, „bez BIKu podczas jednej wizyty”, „kredyt w 15 minut, bez poręczycieli i badania zdolności kredytowej” - to hasła, które nie raz nie dwa widnieją na ulotkach reklamowych wszelkiej maści parabanków, o których zrobiło się głośniej za sprawą Amber Gold. W dobie zaostrzonych procedur dotyczących zdolności kredytowej stosowanych przez banki, to właśnie oferta parabanków trafiła na podatny grunt – co podkreśla Magdalena, jeszcze niedawno pracowniczka infolinii jednej z takich instytucji, której zadałem kilka pytań.
Pracowałaś na infolinii jednego z parabanków. Jaki był Twój zakres obowiązków?
Na pewno ciężko ją określić mianem „praca jak każda inna”. To chcieli nam wmówić nasi koordynatorzy – szefowie.. Jeśli chodzi o czynności , które wykonywałam, to przede wszystkim było to umawianie spotkań z „mobilnymi” przedstawicielami. Dzwoniłam do osób, które niedawno wzięły u nas pożyczkę i proponowałem następną. Ale też kontaktowałam się z tymi, którzy nieterminowo spłacali raty – w ramach ponaglenia.
Wspomniałaś o przełożonych. Jacy byli? Działali na zasadzie „wciskamy” pożyczkę każdemu kto się rusza, czy może w pewnych sytuacjach przyhamowujemy?
Zdecydowanie wersja hard! Czyli sprzedajemy, czy w moim przypadku umawiamy spotkania z kim się tylko da. Pojęcie zdolności kredytowej nie istnieje, spłacenie to już sprawa klienta. Ogólnie atmosfera typowo korporacyjna, jesteśmy jedną wielką rodziną, mówimy sobie na ty, imprezy integracyjne, szkolenia, które miały zwiększyć mobilność i ciągle wałkowaną „kreatywność”.
Na czym polegały konkretnie szkolenia?
Na uświadomieniu nam, byśmy później sami uświadamiali klientów jak bardzo im jest potrzebna nasza pożyczka oraz skutecznemu omijaniu tematu późniejszych spłat. Na przykład rysowaliśmy obrazki, pokazujące zadowolonego chłopca, którego powodem był sprezentowany przez dziadków skuter. Ten obrazek miał być odpowiedzią na rysunek innej grupy przedstawiającej zakłopotanych i zasmuconych dziadków, nie mających pomysłu za co kupić prezent dla wnuka. Oczywiście celem szkolenia miało być pokazanie, że jedyną radą na uszczęśliwienie dziadków i wnuka to pożyczka, spełniająca marzenia.
A klienci, jaki jest ich profil?
Wiadomo, najbardziej naiwni i podatni na „motyw na wnuczka” są osoby starsze, emeryci. Oprócz tego mają poczucie obowiązku, wiedzą że swoje zobowiązania spłacać trzeba i już. Poza tym biorą po kilka pożyczek.
Starsze osoby, często zamknięte w czterech ścianach, traktują nas jak nieomal swoje dzieci, rodziną, a co najmniej bliskich znajomych. Może ja, na infolinii aż tak tego nie odczuwam, ale osoby pracujące w terenie – są w dużej ilości przypadków jedynymi osobami, z którymi mogą oni sobie trochę dłużej porozmawiać, pozwierzać. Uważają, że nasz przedstawiciel robi to od tak, totalnie bezinteresownie. Podam przykład. Kiedyś dzwoniłam do Pani, którą chciałam umówić na spotkanie w sprawie pożyczki, a która to Pani wcześniej wzięła od nas już dwie pożyczki. Po chwili odpowiedziała, że „kochanie, ja już z moją kochaną Panią Marysią od was, jestem dawno umówiona”. Takich sytuacji jest całe mnóstwo. Są też osoby zadłużone po uszy w bankach komercyjnych, czy u osób prywatnych, dla których parabank to ostatnia deska rachunku.
W takim razie jak dużo dziennie umawiałaś takich spotkań i ile z nich kończy się zawarciem umowy?
Dziennie – około 20 – 25. Mój rekord to 47. Sukcesem kończy się jakieś 25% z nich, w zależności od zdolności i „gadanego” przedstawiciela.
A jak się przedstawiają same zarobki?
Krótko mówiąc skromna podstawa – 500, 600 zł, a reszta to prowizja. Ona z kolei zależy, po pierwsze od tego, czy sprzedajemy pożyczkę klientowi, który jest „świeżynką” - osobą, która pierwszy raz bierze pożyczkę – wtedy jest najlepiej. Czy też, czy bierze pożyczkę, a jedną już spłacił całkowicie – wówczas jest najniższa prowizja. Na dobre pieniądze można liczyć, gdy sprzedajemy klientowi, który aktualnie jeszcze spłaca raty pożyczki. Bo nad takim trzeba najwięcej się napracować i to dopiero sztuka przekonać kogoś, kto nie dość, że odczuwa na własnej skórze jak dużo przepłaca w stosunku do ofert „normalnych” banków, to jeszcze chce to zrobić podwójnie. Podsumowując, dla najlepszych, wypłata miesięczna może wynosić ok. 3000 zł.
Czy sama prowizja zależy również od, nazwijmy to, skutecznej ściągalności poszczególnych rat pożyczki?
Tak, około 40% prowizji jest uzależniona od tego jakim egzekutorem jest przedstawiciel.
Jakie najczęściej kwoty są pożyczane i ile muszą finalnie spłacić klienci
Różnie, ale z reguły są to mniejsze sumy, od 500 do 10 000 zł. Przy mniejszych sumach dochodzi do tego, że spłacić trzeba dwa razy tyle ile się wzięło.
Na koniec, jak scharakteryzowałabyś taką pracę, dla kogo ona jest?
Na pewno dla osób o stalowych nerwach. Należy być w jednej osobie skutecznym akwizytorem, do tego jeszcze prowadzić egzekucją. Jesteś narażony na obelgi, zamykanie drzwi przed nosem, a jednocześnie trzeba być przygotowanym na łzy klienta, otwierającego przed tobą pustą lodówkę i pokazującego zajęcia komornicze.
Dane, na prośbę rozmówczyni zostały zmienione.