Czasy, kiedy mogłam swobodnie bawić się lalką Barbie, nie obawiając się zdziwionych spojrzeń ludzi i krępujących pytań, bezpowrotnie już minęły. Nie jestem już niestety kilkulatką, która dostaje Barbie na każdą możliwą okazję. Jednak fakt, że jestem dorosła, nie powstrzymuje mnie przed wchodzeniem w centrach handlowych do "Smyka" i wpatrywanie się w półki ze słynnymi lalkami. Za każdym razem wychodzę wtedy ze sklepu oszołomiona i z ciężkim sercem. Dlaczego? Bo współczesne lalki Barbie są tak fantastyczne, że chciałabym mieć je wszystkie. Za mitycznych "moich czasów" tak nie było.
Jak większość dziewczynek w latach 90. kochałam Barbie. Były obiektem pożądania, który spoglądał na nas kusząco z półek sklepów z zabawkami. Lalek miałyśmy z siostrą kilka – uwielbiałyśmy je przebierać, czesać i udawać, że Barbie i Ken się całują (kto nigdy tak nie robił, niech pierwszy rzuci kamieniem). Niestety nie mogłam mieć każdej lalki, którą wypatrzyłam w sklepowych alejkach – w tamtych czasach Barbie do najtańszych nie należały, czego moja mama nie omieszkała mi regularnie powtarzać.
Co pamiętam z mojej dziecięcej przygody z Barbie? Praktycznie wszystkie były blondynkami. Ja i moja siostra blond włosów nie miałyśmy. Pamiętam, jak raz dostałyśmy lalkę brunetkę (chociaż nie dam sobie ręki uciec, że na pewno była to Barbie) i byłyśmy przeszczęśliwe. W końcu wyglądała, jak my!
Pamiętam też, że Barbie była szczupła, piękna i elegancka. Zwykle w sukienkach. Jeździła różowym samochodem, była fryzjerką albo wychowywała córeczkę. Zwykłe życie, a przynajmniej tak nam się zadawało. Wtedy nie zadawałyśmy bowiem żadnych pytań – wygląd i charakter lalki brałyśmy za pewnik. Jeśli Barbie była anielską pięknością z talią osy i na szpilkach, to widocznie tak wygląda ideał kobiety. Bo Barbie była dla mnie, mojej siostry i naszych koleżanek wcieleniem piękna.
Teraz mam już 30 lat i wiem o świecie trochę więcej. Denerwuję się, gdy magazyny dla kobiet promują nierealne standardy urodowe, cieszę, gdy znane marki zatrudniają do kampanii reklamowych dziewczyny plus size, triumfuję za każdym razem, gdy robimy kolejny krok na drodze do równouprawnienia kobiet i mężczyzn.
Dlatego, dla 30-letniej mnie, współczesne lalki Barbie są spełnieniem marzeń, których nie miałam jako dziecko. A nie miałam dlatego, bo nikt nie powiedział mi, że takie marzenia mogę mieć.
Metamorfoza
Od momentu, kiedy Barbie narodziły się w 1959 roku z inicjatywy przedsiębiorczyni Ruth Handler, lalki przeszły długą drogę. Owszem, Barbie szybko stała się ikoną popkultury i jedną z najsłynniejszych fikcyjnych kobiet na świecie. Jednak na początku wyrób marki Mattel był płaski i jednowymiarowy jak zbyt cienki naleśnik. I nie chodzi tu wcale o figurę (Barbie miała biust!).
Otóż Barbie była biała, szczupła, jasnowłosa, młoda i miała manię na punkcie odchudzania. Lubiła kolor różowy, modne ubrania i małe pieski, kochała Kena, który dołączył do niej dwa lata później. Odzwierciedlała amerykańskie społeczeństwo i rolę kobiety w nim, a tą jeszcze wtedy było głównie bycie ładną i posłuszną.
Jednak czasy się nie zmieniały, a z nimi zmieniała się Barbie, co świetnie widać na infografice na oficjalnej stronie lalek. Już w 1960 roku w Stanach Zjednoczonych pojawiły się lalki stewardessy i pielęgniarki, w 1965 roku – Barbie astronautka, w 1973 – chirurg, w 1975 – złota medalistka, a w 1980 roku (w końcu) pojawiły się Barbie rasy innej, niż kaukaska. Potem pojawiały się kolejne zawody i role Barbie: wojskowa oficer, strażaczka czy kandydatka na prezydenta (których ja osobiście nigdy nie miałam, bo do Polski z wiadomych względów wszystko docierało z opóźnieniem).
Jednak jedno się nie zmieniało: lalka była cały czas super szczupła. A to zaczęło już ludzi wkurzać, przez co sprzedaż lalki od firmy Mattel dramatycznie spadła. Zresztą po co komu była Barbie, gdy była Elsa? To jej lalka po premierze "Krainy lodu" w 2013 roku wygryzła Barbie w sferze pragnień małych dziewczynek.
W końcu Mattel musiało zareagować i zauważyć, że świat się zmienia, a Barbie musi zmienić się jeszcze bardziej dramatycznie. 2015 roku był historyczny – po raz pierwszy pojawiły się lalki o różnych typach sylwetek: wysoka, niska i – przede wszystkim – z zaokrągloną figurą.
I właśnie od tego momentu zapragnęłam znowu bawić się lalkami.
Chcesz być programistką? Łap lalkę
Teraz Barbie to prawdziwy mokry sen dla każdej kobiety, która kiedyś kochała te kultowe lalki. A wszystko przez różnorodność, którą kiedyś trudno było nawet sobie wyobrazić. Wystarczy wejść do najbliższego Smyka i rzucić okiem na półki, ba, nie trzeba nawet wychodzić z domu, wystarczy otworzyć stronę sklepu internetowego albo oficjalną witrynę Barbie.
Po pierwsze wygląd. Barbie jest teraz i szczupła, i grubsza, o włosach każdego możliwego koloru. Co więcej nie królują już wcale włosy długie – są lalki z krótkimi fryzurami, afro, wygolone na łyso. Ach, i oczywiście kolor skóry też jest już wszelaki, nie tylko biały.
Po drugie styl. Barbie niekoniecznie muszą lubować się w różowych sukienkach czy obcisłych spodniach. Mogą nosić wygodne joggersy, t-shirty z nadrukami, skórzane kartki (oczywiście ze sztucznej skóry), sukienki do kolan z wcięciami w talii czy długie koszulki z napisami w stylu "Good Vibes". Nie noszą już też tak często szpilek: niektóre wolą trampki, klapki albo ciężkie buty.
Po trzecie styl życia, zawód i hobby. Lalki Barbie mogą robić teraz wszystko, a to w ramach projektu Mattel Dream Gap, który zachęca dorosłych do pielęgnowania marzeń dziewczynek o byciu... No właśnie. O byciu kimkolwiek chcą. Jak bowiem informuje Mattel w swojej kampanii, do piątego roku życia dziewczynki nie mają wątpliwości, że mogą być astronautkami, polityczkami czy szefowymi. Jednak pięciolatki zaczynają już w tą wątpić, bo społeczeństwo raczej nie przekonuje ich do przełamywania barier. To raczej domena chłopców.
Dlatego współczesne Barbie są: sędzinami, piłkarkami, policjantkami, zoolożkami, lekarkami, tancerkami, programistkami, joginkami, biolożkami, astronautkami, pilotkami... Zawodów Barbie jest... ponad 200! W końcu, po czwarte, Barbie reprezentują mniejszości. Jeżdżą na wózkach, a nawet są neutralne płciowo (lalki o uniwersalnych rysach i w unisexowych strojach mają krótkie włosy i dodatkowo perukę).
A, i po piąte, Barbie mają też twarz słynnych w historii kobiet. W ramach linii Inspiring Women, czyli autorytety, pojawiły się chociażby Frida Kahlo, Rosa Park, Katherine Johnson czy Sally Ride. Yeah!
Lalki takie jak my
Nie tylko ja ekscytuję się współczesnymi lalkami Barbie. – Są fantastyczne, chciałabym mieć je wszystkie – mówi mi Asia, 28 lat.
– Kiedyś Barbie były piękne i w swoim pięknie aż nierealne. A skoro Barbie była prawdziwą kobietą, to znaczy, że powinniśmy wyglądać, jak one. To oczywiście było niemożliwe, bo błagam, tak nie wyglądają normalne kobiety, więc stąd problem naszego pokolenia z samooceną. A teraz lalki zeszły na ziemię – są zwyczajne. Takie jak my, co bardzo szanuję – dodaje.
Oczywiście obecność "realnych" lalek Barbie nie znaczy, że nie możemy już w ogóle patrzeć na księżniczki, syreny czy modelki sygnowane przez Mattel. Prawda wygląda tak, że Barbie o nieziemskiej urodzie nadal kuszą. Umówmy się, lubimy wszystko, co piękne, a jasnowłose i długowłose Barbie z talią osą i w długich sukniach zapierają dech w piersiach i wyglądają jak z bajki. I nic w nich złego, potrzebna jest tylko przeciwwaga – a tę Mattel osiągnęło stawiając na półce obok Barbie-topmodelki lalkę na wózku, astronautkę czy taką, która wcale nie ma słynnej przerwy między udami.
I właśnie z takiego założenia wychodzą współczesne mamy. – Moja córka lubi lalki wszelkie maści: Disneya, Barbie, LOL. Nie widzę w tym nic złego, sama uwielbiałam lalki, jednak staram się nie kupować jej samych księżniczek: białych, szczupłych i uroczych. Kupiłam jej lalkę piłkarkę, jest zachwycona, bo kocha piłkę nożną i lalę z krótkimi włosami, bo sama ma włosy za ucho. I jest szczęśliwa, bo widzi, że skoro Barbie są takie same, jak ona, to znaczy, że wszystko z nią w porządku i jest wspaniała taka, jaka jest – opowiada mi Marta, mama 7-letniej Zosi.
Ach, i nie można wspomnieć też o cenie. Bo Barbie w końcu nie kosztują milionów monet. Oczywiście, są lalki za ponad 100, a nawet 200 zł (lub droższe, jak lalki ze specjalnych kolekcji), jednak większość ich można kupić za 30-50 zł. A umówmy się, to również ma znaczenie.