Sytuacja na ulicach Barcelony jest coraz bardziej napięta. W piątkowych manifestacjach wzięły udział tysiące osób, doszło do ostrych z policją. Miasto jest sparaliżowane. Protesty trwają już 5 dni i na razie nie zapowiada się na rozejm.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Przypomnijmy, że starcia na ulicach Barcelony i innych miast Katalonii to efekt wyroków więzienia, jakie w poniedziałek usłyszało 9 katalońskich separatystów. Za "podburzanie w związku z nielegalnym referendum niepodległościowym" w sprawie niepodległości Katalonii Sąd Najwyższy wymierzył im kary od 9 do 13 lat więzienia. Najwyższy wyrok dostał Oriol Junqueras, były wicepremier katalońskiego rządu.
Referendum odbyło się 1 października 2017 roku. Pytanie brzmiało: "Czy chcesz, żeby Katalonia była niepodległą republiką?". 27 października lokalny parlament proklamował Republikę Katalonii, w odpowiedzi hiszpańskie władze odwołały miejscowy rząd.
Od kilku dni sytuacja zaostrza się - podpalane są kontenery ze śmieciami, dochodzi do starć z policjantami. Mundurowych obrzucono kamieniami, butelkami i koktajlami Mołotowa, ci odpowiedzieli granatami dymnymi. W protestach bierze udział już ponad pół miliona osób. Hiszpańskie MSW zapowiedziało, że skieruje dodatkowe siły Guardia Civil (hiszp. Straż Obywatelska, organizacja paramilitarna) na przedmieścia Barcelony.