"Niech żyje wolność, wolność i swoboda" – refren piosenki zespołu Boys można interpretować po prostu jako pochwałę hedonizmu, ale również jako jeden hymnów polskiej transformacji. Właśnie w takim duchu przygotowano pierwszą w Polsce wystawę o disco polo.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Ekspozycję zatytułowaną "Disco Relaks" możemy oglądać od 18 października w Państwowym Muzeum Etnograficznym w Warszawie. Nie jest obszerna, bo zwiedzanie zajmie nam góra pół godziny, ale jest za to konkretna i każdemu przyprawi banana na twarzy. W gablotkach znajdziemy discopolowe perełki, obejrzymy klasyczne teledyski, a także poczytamy o całym kulturowym, społecznym, a także politycznym kontekście.
Wernisaż wystawy został zwieńczony afterparty przy akompaniamencie DJ Dziekana, który na żywo odgrywał discopolowe szlagiery. Jestem przekonany, że niezbyt często mury tego muzeum są świadkami takich wydarzeń. Rozmawiam z Bartoszem Wójcikiem, który wspólnie z Moniką Borys, kuratoruje wystawę "Disco relaks".
Zorganizowanie wystawy o disco polo w warszawskim muzeum to chyba dość odważna inicjatywa?
To nie jest byle jakie muzeum - to Państwowe Muzeum Etnograficzne w Warszawie, które od lat - dzięki swojemu programowi i pracy całego zespołu - trzyma rękę na pulsie praktyk kulturalnych. Muzeum bada zjawiska współczesności w ramach projektu "Rzeczy kultowe", którego pomysłodawcami jest Anna Grunwald i Bratek Robotycki. Wystawa "Disco relaks" jest częścią tego właśnie projektu. Etnografia zajmuje się nie tylko odległą przeszłością, ale i współczesnością.
Jeśli nie będzie podążać za tym, co się na bieżąco dzieje, to, jeśli chodzi o działalność wystawienniczą i prowadzone badania, zacznie się oddalać od tego, co stanowi o sile kultury: od jej ciągłego przeobrażania. Na wystawie, a konkretnie i drugim jej rozdziale, początki disco polo odnajdujemy w latach 60. i 70. XX wieku. Przyglądamy się latom 90. - złotemu okresowi disco polo, ale też jeden rozdział poświęciliśmy współczesnym przetworzeniom i nawiązaniom.
Jeśli więc chodzi o praktykę wystawienniczą, to nie jest to gest aż tak odważny - jako forma doskonale wpisuje się w światowe tradycje wystawiennicze, czy w prowadzoną działalność edukacyjną i badawczą. Odważniejszą decyzją było zorganizowanie takiej pierwszej wystawy - tu pomysł przyszedł bezpośrednio od Anny Grunwald i Bratka Robotyckiego, a akceptacja od dra Adama Czyżewskiego, Dyrektora PME. Anna i Bratek są spiritus movens całości i którzy wraz ze swoim zespołem stworzyli projekt "Rzeczy kultowe".
Moją rolą i rolą Moniki Borys, jako duetu kuratorskiego, było stworzenie autorskiej koncepcji tej konkretnej wystawy, dobrania eksponatów i napisania towarzyszących im tekstów. Zaproponowaliśmy użycie disco polo jako narzędzia do spojrzenia na transformację lat 90. Chcieliśmy pokazać bezpośredni, wyobrażeniowy związek między eksponatami muzealnymi a obiektami zgromadzonymi specjalnie na potrzeby wystawy. Do naszej wystawy, gdzie ważną rolę odgrywają m.in. utwory Shazzy i twórczość polo artystek (stąd tytuł trzeciego rozdziału "Feminopolo"), włączyliśmy obrazy i rzeźby z kolekcji właśnie Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
Owszem, muzea pochylają się nad muzyką popularną, ale z reguły taką naznaczoną większym powszechnym zrozumieniem i akceptacją niż disco polo. Np. hip-hop i rock towarzyszą nam w muzeach na świecie od lat, a ich istotność, autentyczność, walory artystyczne obecnie nie są już podważane. Inaczej jest z disco polo. Tym bardziej z ochotą przystąpiłem do projektu na zaproszenie Anny Grunwald. Cieszymy się wraz z Moniką, że muzeum przychylnie spojrzało na pomysł włączenia do wystawy elementów z kolekcji.
Na wystawie możemy zobaczyć kalendarium, które sięga aż 1963 roku, kiedy powstał Tercet Egzotyczny. Zaskoczyłem się, że historia disco polo jest tak długa i zaczęła się w latach 90.
W latach 90. była już nazwa, wytwórnie, koncerty, konkurencja, duża sprzedaż, a wszystko było kreowane coraz bardziej świadomie. Wcześniej muzyka popularna, taka jak Tercet Ezgoptyczny, biesiada, przyśpiewki ludowe, czy tzw. muzyka chodnikowa, nie miały takiej marki i tak rozwiniętego przemysłu wokół siebie. Za to nowoczesne disco polo, choć odwołuje się do dawnych wzorców, jest już raczej częścią szerokiego spektrum muzyki tanecznej i elektronicznej.
Jednym z przemyśleń przyświecających wystawie jest to, że "disco polo było soundtrackiem polskiej transformacji". Czy mógłby to pan rozwinąć?
Było soundtrackiem, bo towarzyszyło tej transformacji. Oczywiście, po 1989 roku nastąpiła inflacja, rozwarstwienie społeczne, wykluczenie mas osób związanych z PGR-ami i inne trudności ekonomiczne, ale była też demokratyzacja technologiczna.
Łatwiej można było kupić coraz tańsze keyboardy oraz coraz taniej można było wydawać płyty. Nadal istniał monopol studiów nagraniowych, ale pojawiły się też te mniejsze, prywatne. To dawało też szansę zespołom z mniejszych miejscowości, które miały garażowy start.
Poza tym dużo ludzi działało wtedy w sposób początkowo szalenie amatorski. Istniało społeczne, wczesnokapitalistyczne przyzwolenie na zrobienie czegoś konstruktywnego ze swoim życiem.
Bycie członkiem zespołu discopolowego, który koncertował na zabawach, weselach, ale i w klubach oraz dyskotekach, stało się z czasem dla niektórych zawodem na pełen etat - grupy grały nie tylko odświętnie w weekendy, ale w tygodniu ćwiczyły umiejętności i pisały piosenki. Powstała zupełnie nowa gałąź rynku muzycznego w Polsce - nowa odnoga muzyki rozrywkowej.
Zauważyłem sporo ciekawych artefaktów. Który jest pana ulubiony?
Bardzo interesującym obiektem, mimo, że bardzo prostym, jest chociażby okładka pierwszej płyty kompaktowej zespołu Bayer Full, która jest zaangażowana społecznie. Nazywa się "Polski duch" i wygląda bardzo punkowo. Są na niej nagłówki z gazet, w których jest krytyka rządu, inflacji, polityki. Takei czegoś nie ma w mainstreamowym świecie disco polo. Tam zwykle panuje aura pozytywna, marzenia, pewne odrealnienie, utopia. To wspaniale, że coś takiego udało nam się też znaleźć.
Co jeszcze możemy zobaczyć wystawie?
Na wystawie znajdziemy eksponaty z lat 60. do 90. To z tamtych dekad pochodzi dużo płyt winylowych i pocztówek dźwiękowych z jarmarcznymi lub modernistycznymi wzorami, a także kasety ze specyficzną szatą graficzną, która też była częścią całej kultury audiowizualnej.
Generalnie wystawa "Disco relaks" opowiada dużo o "estetyce wzrokowej". Dlatego też pokazujemy niej dużo teledysków, które potraktowaliśmy jako video-arty. Są w nich zarówno rozwiązania scenograficzne, czy pomysły narracyjne, w które zaangażowani byli profesjonaliści ze świata teatru i telewizji, współpracujący z branżą disco polo.
Mam na myśli np. Antoniego Kopffa, czy jak w przypadku koncertów na Festiwalu Opolskim w roku 1992, gdzie wystąpiły m.in. zespoły Top One, Fanatic i Jauntix, Barbarę Kędzierską i Laco Adamika.
Teledyski też odnosiły się do zmian gospodarczych. Np. w klipie Shazzy do piosenki "Miłość i zdrada" została pokazana denominacja. Postacie schodzą ze starych banknotów, wśród nich jest Chopin i Moniuszko, a teledysk kończy się sceną, w której Shazza wychodzi pod rękę z Władysławem Jagiełło, który trafił na nowe banknoty.
I tak, na wystawie mogliśmy pokazać stare banknoty w pięknej szacie graficznej Andrzeja Heidricha. Teledysk "Miłość i zdrada" oraz wspomniane banknoty zestawiliśmy z kolei z tradycyjnym obrazem malowanym na szkle przedstawiającym noblistkę.
Na wystawie umieściliście też dużo nowych eksponatów.
Tak, są prace Sebastiana Winklera, Bartosza Zimniaka, a także teledyski Gangu Śródmieście i Eurodanka, które nawiązują do dawnej estetyki i wchodzą z nią w dialog. Bardzo lubię też otwierający wystawę obraz "Pijaczki" Magdaleny Schummer, na którym bardzo dużo dzieje, pokazuje ten "lęk przed pustką", który również występuje w teledyskach i okładach płyt disco polo.
Na wystawie pokazujemy też dwie współczesne powieści - "Zdrój" (2019 r.) Barbary Klickiej i "Po trochu" (2017 r.) Weroniki Gogoli. W obydwu książkach twórczość discopolowa odciska się na bohaterkach, towarzysząc im na różnych etapach życia. Cytaty z obydwu powieści rozsiane są po całej przestrzeni wystawy i z kolei towarzyszą zwiedzającym, którym nierzadko wychodzą z wystawy, nucąc szlagiery usłyszane w jednym z pięciu rozdziałów ekspozycji. Sztuka miesza się z życiem.