Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara Trybunał Konstytucyjny już dawno temu stracił wiarygodność. Bodnar ubolewa nad tym, ale przyznaje, że kandydatury Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza do TK nie mają dziś znaczenia wobec faktu, że organ ten został upolityczniony.
Adam Bodnar był w poniedziałek gościem spotkania zorganizowanego przez Klub "Tygodnika Powszechnego". RPO we Wrocławiu został zapytany o kandydatury Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza. PiS chce, by oboje zostali sędziami w Trybunale Konstytucyjnym.
– Przypomnę, że ostatnia styczność zawodowa, jaka mnie wiąże z tymi osobami, jest taka, że Stanisław Piotrowicz przerwał posiedzenie komisji, na którym prezentowałem mój raport roczny, a profesor Krystyna Pawłowicz sformułowała cały potok nieuprzejmych sformułowań pod adresem mojej pracy oraz jej jakości – stwierdził Rzecznik Praw Obywatelskich.
Bodnar jest zdania, że autorytet i szacunek dla TK zniszczono już w 2016 roku. To wtedy nastąpiło upolitycznienie trybunału, podporządkowanie go woli jednej partii politycznej. – Nie ma znaczenia, kto tam zasiada, bo to organ, który już dawno stracił swoją wiarygodność i znaczenie dla nas jako obywateli i nad tym ubolewam – wyjaśnił Adam Bodnar.
– Pozbawiono tę instytucję istotnego znaczenia z punktu widzenia przestrzegania praw i wolności obywatelskich, na tyle pozbawiono ją znaczenia, że partia rządząca decyduje się na tego typu nominacje i kompletnie nie przejmuje się potencjalną krytyką z tego tytułu – zaznaczył RPO.
Jednocześnie Bodnar komplementował trzecią kandydatkę, Elżbietę Chojnę-Duch. – Sam chodziłem na jej wykłady z zakresu prawa finansowego i nie mam wątpliwości dotyczących jej wiedzy eksperckiej – wyznał Bodnar przypominając, ze Chojna-Duch jest uznanym profesorem prawa finansowego.
Przypomnijmy, że nominacje dla Stanisława Piotrowicza, Krystyny Pawłowicz oraz Elżbiety Chojny-Duch do Trybunału Konstytucyjnego to największe zaskoczenie polityczne początku tygodnia. Z informacji Wirtualnej Polski wynika, że wielu polityków Zjednoczonej Prawicy o takich kandydaturach nawet nie wiedziało. Zaskoczony miał być też prezydent.
Jej kandydatura nie jest jednak i tak aż takim zaskoczeniem jak Pawłowicz i Piotrowicza. W przypadku posłanki PiS od dawna mówiło się, że Trybunał Konstytucyjny to jej niespełnione marzenie. Z kolei dla Piotrowicza to nagroda pocieszenia po straconym mandacie poselskim.