Dziennikarz "Gazety Wyborczej" Dariusz Gałązka został wyrzucony z konferencji z udziałem arcybiskupów Sławoja Leszka Głódzia i Marka Jędraszewskiego. Wydarzenie organizowano w historycznej sali BHP. "Wyrzucono mnie z miejsca, które należy do wszystkich Polaków. A na to ciężko jest nie zareagować" – stwierdził Gałązka.
O tym, co wydarzyło się w sali BHP, dziennikarz "Gazety Wyborczej Trójmiasto" poinformował w mediach społecznościowych. Dariusz Gałązka chciał wziąć udział w finansowanej z publicznych pieniędzy konferencji "Od godności człowieka do ponadnarodowej współpracy". Gośćmi honorowymi byli abp Sławoj Leszek Głódź i Marek Jędraszewski.
Dziennikarzowi zablokowano jednak możliwość udziału w konferencji. "Zostałem wyrzucony z sali, gdzie po ponad dwóch tygodniach robotniczego strajku, w którym od początku do końca uczestniczył mój ś.p. ojciec, stoczniowiec, podpisano Porozumienia Sierpniowe" – zaznaczył.
"Nie zgadzam się na cenzurę"
Gałązka przyznał, że jako pracownik mediów styka się z różnymi sytuacjami, nierzadko nieprzyjemnymi, ale tym razem granica została przekroczona. "Zostałem wyrzucony tylko ze względu na to, jaką gazetę reprezentuję. Organizatorzy z góry założyli, że zmanipuluję przekaz. Trudno. To jakoś przeżyję. Jednak wyrzucono mnie z miejsca, które należy do wszystkich Polaków. A na to ciężko jest nie zareagować" – napisał.
Dziennikarz dodał, że nie zgadza się na cenzurę oraz na to, by przypadkowa osoba decydowała o tym, czy może wejść do miejsca, które jest publiczne. "Nie zgadzam się na to, że jako przedstawiciel mediów nie mogę uczestniczyć w wydarzeniu na które pieniądze wykładam m.in. ja i osoby, które moje teksty czytają" – podkreślił.