
"Lśnienie" to, bez dwóch zdań, ikoniczne arcydzieło, które pomimo upływu niemal 40 lat wciąż jest cytowane, a popkultura jest pełna odniesień do tego ponadczasowego filmu Stanleya Kubricka. "Doktor Sen" jest jego sequelem, który nie stara się naśladować obrazu mistrza, ale również zabiera nas na wyprawę do źródła. Bo wszędzie dobrze, ale w hotelu Overlook najlepiej.
"Doktor Sen" w reżyserii Mike'a Flanagana jest bezpośrednią kontynuacją z dosłownymi nawiązaniami do oryginału. Zaczyna się praktycznie po ostatniej scenie z "Lśnienia", ale szybko jesteśmy przerzucani do dorosłości Danny'ego (w tej roli Ewan McGregor) - czyli tego chłopca na rowerku. To on jest głównym bohaterem sequela.
"Doktor Sen" z premedytacją nie nazywa się "Lśnienie 2". Reżyser nie powiela schematów, scenariusz nie ma tego samego szkieletu, co w dziele Kubricka. To dwa zupełnie różne filmy. Nawet nie próbujmy go porównywać do pierwszej części z 1980 roku. Nie ma sensu i tylko popsujemy sobie seans. Trzeba do niego podejść jak do odrębnej historii w upiornym świecie Kinga.
