Czy szef CBA Ernest Bejda przekroczył uprawnienia? Postępowanie sprawdzające w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie – podał Onet. Chodzi o domniemane szukanie haków na poprzednika, którym był Paweł Wojtunik. Tyle że samo postępowanie powinno zakończyć się już dawno temu.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Zgodnie z prawem postępowanie sprawdzające może trwać maksymalnie 30 dni, jednak termin przekroczono już kilkakrotnie. Już co najmniej pół roku temu powinna zapaść decyzja o wszczęciu lub odmowie postępowania w sprawie przekroczenia uprawnień przez Ernesta Bejdę.
Jak podał Onet, prokuratura prowadzi postępowanie sprawdzające w tej sprawie. – Jako odrębne postępowanie zostało ono zarejestrowane w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie w drugiej połowie lipca 2019 r., w związku z zawiadomieniem byłego szefa CBA. Zawiadomienie dotyczy przekroczenia uprawnień służbowych przez obecnego Szefa CBA. Postępowanie jest na etapie czynności sprawdzających – poinformował w odpowiedzi na pytania Onetu prok. Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
W charakterze świadka przesłuchano osobę, która złożyła zawiadomienie. Wynika z niego, że opiera się ono na informacjach medialnych. Jednak zgodnie z art. 307 kodeksu karnego przy postępowaniu sprawdzającym "postanowienie o wszczęciu śledztwa albo o odmowie wszczęcia należy wydać najpóźniej w terminie 30 dni od otrzymania zawiadomienia". Te wpłynęło w kwietniu. Prokuratura rozpoczęła czynności sprawdzające dopiero w lipcu. A termin 30 dni nawet od lipca został przekroczony już kilkakrotnie.
Stało się tak w następstwie relacji Wojciecha J., byłego agenta CBA z czasów, gdy jeszcze był pracownikiem Biura. W kwietniu 2019 r. w reportażu TVN24 Wojciech J. stwierdził, że był zaangażowany w sprawę zbierania haków na byłego szefa CBA Pawła Wojtunika.
Takie polecenie miał dostać od przełożonego. Według J., ponieważ nie było oficjalnie takiej sprawy w Biurze, musiał prowadzić działania przypinając je do innych, trwających już śledztw.
Portal przesłał kolejne pytania z prośbą o wyjaśnienie dotyczące problemów z czynnościami sprawdzającymi. Dziennikarze zapytali również, czy wobec winnego nieprawidłowości zostaną wyciągnięte konsekwencje. Na razie nie uzyskali jednak odpowiedzi na pytania.
J. utrzymywał, że uzyskał informację o kontaktach seksualnych wysokiej rangi polityka PiS z nieletnią Ukrainką, pracującą jako prostytutka, oraz nagranie wideo takiego spotkania. Według niego dysk z tym nagraniem zginął z jego szafy pancernej w CBA, gdy usunięto go ze służby.
Dziennikarze Radia Zet i "Faktu" dotarli do dwóch pism Ernesta Bejdy z lipca i listopada 2016 r., w których przyznawał on Wojciechowi J. superuprawnienia. Mógł żądać od każdej jednostki CBA wszystkich dokumentów, a także ściągać informacje z baz danych CBA i bazy służb specjalnych.