God Save the Queen. Wielu Brytyjczyków śpiewa tę pieśń z ogromnym przejęciem. Dla nich to nie tylko państwowy hymn, ale też wyraz przywiązania do monarchii, co budzi u niektórych uznanie, a u innych zdumienie. Po lekturze najnowszej książki Adriana Tinniswooda, zaglądającego za kulisy brytyjskiej korony, przybędzie raczej tych drugich.
"Brytyjska monarchia od kuchni" bierze pod lupę prywatne życie członków rodziny królewskiej od Elżbiety I, która zasiadła na tronie w 1558 roku, do Elżbiety II, która nosząc koronę od 1952 roku, dzierży obecnie rekord jako najdłużej panujący monarcha Wielkiej Brytanii. Przez te cztery wieki Anglią rządzili władcy pochodzący z czterech dynastii.
Spisany ręką Tinniswooda poczet królów/królowych z rodów Tudorów, Stuartów, Welfów i Windsorów okazuje się galerią bardzo barwnych postaci. Ten koloryt nie wynika jednak z przypisanego do tronu majestatu czy wybitnych na miarę mężów stanu zdolności przywódczych jednego czy drugiego monarchy, tylko z... zaburzonej osobowości.
Odkrywając na stronach tej książki mniej lub bardziej znane fakty z życia brytyjskich monarchów, przekonujemy się, że władcy Anglii, a następnie Zjednoczonego Królestwa, byli często ułomnymi ludźmi i to delikatnie mówiąc. Wiadomo, że rządzący są oderwani od rzeczywistości, ale brak zrozumienia ludu to w tych przypadkach najmniejszy z problemów.
W biografiach brytyjskich władców spotkamy się z próżnością (Elżbieta I), rozrzutnością (Jakub I Stuart), zapędami do tyranii (Karol I Stuart – jedyny brytyjski monarcha obalony przez poddanych i ścięty), wybujałym libido (Karol II Stuart) czy religijnym zaślepieniem (Jakub II Stuart – kolejny monarcha odsunięty od władzy w wyniku rewolucji).
Część władców pozwalała sobą długo manipulować (Anna Stuart i jej relacje z księżną Sarah Churchill). Krytykowany za lenistwo (i uwięzienie żony!) Jerzy I Hanowerski nie raczył nawet nauczyć się... języka angielskiego. O skonfliktowanym z nim synu, Jerzym II Hanowerskim, powiadano zaś, że "zarażał eleganckie towarzystwo złym przykładem".
Cieniem na sprawnym panowaniu Jerzego III Hanowerskiego położyła się natomiast ciężka choroba, która doprowadziła go do takiego obłędu, że próbował... napastować seksualnie własną córkę. Z otyłości jego następcy, Jerzego IV Hanowerskiego, wielkiego amatora suto zakrapianych imprez, dworowali sobie w najlepsze angielscy karykaturzyści.
Po rządach króla żeglarzy (Wilhelm IV) nadszedł czas pruderyjnej Wiktorii, której sukcesy w ekspansji kolonialnej przykrywały dwuznaczne relacje ze służącymi, Johnem Brownem i Abdulem Karimem. Jej syn Edward VII miał zaś opinię playboy'a, Jerzego V oskarżano o niemiecki punkt widzenia, Edwarda VIII o nazistowskie sympatie, a jąkający się Jerzy VI (szanowany za postawę podczas nalotów na Londyn) musiał obserwować rozpad imperium.
Poza ciekawostkami opisującymi kryzysy i skandale w cieniu brytyjskiej korony monumentalna praca Adriana Tinniswooda to przede wszystkim skrupulatna analiza królewskich dworów, których rozpasanie przyprawiało o zawrót głowy. Zarządzanie tymi molochami wymagało bowiem zaangażowania tysięcy pracowników, a łożenie na nie rujnowało skarb państwa.
Nic dziwnego, skoro brytyjskie dwory "żywiły" nie tylko urzędników i służących, ale także często ich rodziny. Od każdej najbardziej przyziemnej czynności monarcha musiał mieć swojego pomocnika, czego najbardziej wyrazistym symbolem stał się dworzanin stolcowy (groom of the stool), urzędnik czuwający nad... królewskim wypróżnieniem.
Do dziś na brytyjskim dworze (Elżbieta II "zatrudnia" blisko 1200 osób) swoje funkcje pełnią służący odpowiedzialni za układanie ręczników czy serwetek bez żadnych fałd, wyciskanie z tubki pasty do zębów, nalewanie wody do mycia rąk czy zdejmowanie obuwia. A wszystko to na koszt podatnika w licznych rezydencjach należących do majątku rodziny królewskiej.
To, że kiedyś przepych i rozrzutność miały miejsce, da się jeszcze wytłumaczyć realiami tamtych czasów i ustrojów politycznych. To, że dzisiaj w XXI wieku tak wygląda rzeczywistość, nie mieści się w głowie. A na ten obraz nakładają się jeszcze liczne skandale gospodarcze i obyczajowe. Niewykluczone więc, że książka Adriana Tinniswooda sprawi, że jej czytelnicy zasilą szeregi brytyjskich republikanów parafrazujących pierwsze słowa hymnu na: "God save Britain".
Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Bellona