Wystąpienie szefa NIK Mariana Banasia zapowiadano od dawna. Z jednej strony mówiono o nim w kategoriach zemsty za spodziewaną dymisję, z drugiej: na potężne nieprawidłowości w programie "Praca dla więźniów" wskazywano już w czerwcu. Ostatecznie zamiast Banasia wystąpili urzędnicy NIK – dyrektor departamentu porządku i bezpieczeństwa wewnętrznego gen. Marek Bieńkowski i Marcin Stefaniak ze szczecińskiej delegatury NIK. Oni odpierali zarzuty o zemście. Mówili za to o rzetelnej kontroli w programie pilotowanym przez Patryka Jakiego.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
NIK rozpoczął ogólnopolską kontrolę, która objęła Ministerstwo Sprawiedliwości, Centralny Zarząd Służby Więziennej oraz siedem innych jednostek; potrwa do końca stycznia 2020 r. – poinformowała Izba, prezentując raport dotyczący programu "Praca dla więźniów". Zawiadomień do prokuratury skierowano aż 16.
O czym mówili urzędnicy NIK? Sprawa dotyczyła między innymi Zakładu Karnego w Kaliszu. Kontrola skończyła się w lipcu, proces odwoławczy miesiąc temu. – NIK podpisała zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa o wyrządzeniu znacznej szkody majątkowej. Chodzi o budowę obiektu dla więźniów na terenie zakładu – tłumaczył przedstawiciel Najwyższej Izby Kontroli.
– Za kilkanaście palików zapłacono kilkaset tysięcy złotych zamiast kilkudziesięciu tysięcy – mówił przedstawiciel Izby. Jak dodał, nie musiał być to incydentalny przypadek, a mogło być to powszechne zjawisko. – Kwoty są nie w tysiącach, a setkach milionów złotych – mówił, podając jako przykład kolejny zakład karny – we Włocławku.
– Nieprawidłowości stwierdzono przy powierzaniu zamówień podmiotom prywatnym, podwykonawcom przez przywięzienne zakłady pracy – dodał. – Dotyczą wyłączeń z ustawy o zamówieniach publicznych. Jednostki podległe Ministerstwu Sprawiedliwości mogły udzielać zleceń poza ustawą. Doszło do obejścia przepisów ustawy – wyjaśniał urzędnik Izby.
"Zaprzeczenie programu"
Potwierdziło się też coś, o czym mówiono już wcześniej: że z programu skorzystała mała liczba osadzonych. – Przy realizacji hal w "Pracy dla więźniów" pracowała mała ilość więźniów, co stanowiło zaprzeczenie programu. Takich przypadków stwierdziliśmy 27 – powiedział urzędnik NIK.
Jak powiedział analizie poddano trzy hale. – Stosowano stawki (czynszu - red.) zaniżone 2,5-krotnie lub nawet 10-krotnie. Potencjalne pomniejszenie dochodów skarbu państwa wynosi ponad milion złotych, tylko w przypadku trzech hal. NIK podejrzewa, że to nie są odosobnione przypadki – wyjaśniał.
– Stawki czynszu były zaniżone w 14 przypadkach, kwota pomniejszonych dochodów dla skarbu państwa w latach 2016-2018 to ponad 2 mln zł. W okresie podpisania umów zostałyby pomniejszone o kwotę ponad 36 mln zł. To udzielenie niedozwolonej pomocy publicznej przedsiębiorcom – sprecyzowano na konferencji NIK.
15 doniesień do prokuratury
Potwierdziły się też wcześniejsze informacje o 15 doniesieniach, jakie mają być złożone do prokuratury w związku z nieprawidłowościami związanymi z działaniami osób odpowiedzialnych za Pracę dla więźniów.
– Zgodnie z art. 231 kodeksu karnego, dotyczą dyrektora zakładu karnego, jak i dyrektora służby więziennej. Naszym celem nie jest negowanie samej idei "Praca dla więźniów". Wskazujemy jedynie na nieprawidłowości związane z działaniem tego programu – tłumaczył podczas swojego wystąpienia urzędnik NIK. Wyniki całej kontroli mają być znane w pierwszym kwartale przyszłego roku.