Polacy mogli stracić setki milionów złotych mniej, gdyby nie nie opieszałość Komisji Nadzoru Finansowego w aferze dotyczącej GetBacku – podaje "Gazeta Wyborcza".
Komisja Nadzoru Finansowego ponad dwa miesiące zwlekała z zawiadomieniem prokuratury o nieprawidłowościach w firmie GetBack. W tym czasie spółka sprzedała Polakom obligacje za setki milionów złotych, które dzisiaj nie mają żadnej wartości.
Dziennik podkreśla, że raport NIK o nieprawidłowościach w nadzorze KNF i organów państwa nad GetBackiem powstał w 2019 r. Dokument ma być ujawniony za trzy tygodnie, ale "Wyborcza" już dotarła do jego głównych tez.
Co się okazało?
W raporcie wskazano, że chociaż KNF dostawała sygnały, że spółka prowadzi ryzykowną politykę inwestycyjną, nie było żadnej kontroli nad GetBackiem. A kiedy w końcu zleciła kontrolę, ujawniła poważne zastrzeżenia. Nie powiadomiono jednak prokuratury czy ABW, nie wpisano też GetBacku na listę ostrzeżeń publicznych.
W ten sposób narażono inwestorów i opóźniono zamknięcie GetBacku. Nieświadomi inwestorzy do końca kupowali obligacje. Ponadto zarząd Giełdy Papierów Wartościowych dopuścił do obrotu akcje GetBacku, opierając się wyłącznie na jednej opinii wystawionej przez pracownika spółki.
"Wyborcza" przypomina, że szefem KNF w tamtym czasie był Marek Chrzanowski, na którym od końca 2018 r. ciążą zarzuty dotyczące złożenia korupcyjnej propozycji bankierowi Leszkowi Czarneckiemu.
Afera GetBack porównywana jest do afery Amber Gold oraz do SKOK-ów, mówi się o działalności w symbiozie z władzą. O tym, że kontekst finansowy i polityczny afery GetBack może być bardzo groźny dla PiS, pisaliśmy w naTemat już w 2018 r.