Partia bierze sprawy w swoje ręce – należy obniżyć akcyzę na paliwa, rząd może to zrobić. Oczywiście, każdy rząd mógł to zrobić, ten Jarosława Kaczyńskiego też. Już w trakcie negocjacji akcesyjnych Polski z Unią Europejską wiadomo było, kiedy i o ile wzrastać będzie w Polsce akcyza.
Jarosław Kaczyński zaapelował dziś do rządu, by ten wprowadził ulgę podatkową na paliwa i obniżył akcyzę poniżej poziomu w Unii Europejskiej. Jako przykład niezależnego myślenia o portfelach rodaków podał Wielką Brytanię, która odstąpiła od przepisów unijnych w sprawie paliw.
Wielka Brytania na jednym z ostatnich szczytów w Brukseli dała się poznać jako bardzo niezależny gracz – premier Cameron zaszantażował przywódców innych państw, grożąc, że zawetuje ustalenia dotyczące ratowania strefy euro, jeżeli Unia nie odczepi się od bankowców z londyńskiego City. Na Brytyjczyków posypały się gromy krytyki, a unijni przywódcy podpisali porozumienie bez uczestnictwa Wielkiej Brytanii. Pojawiło się wiele głosów, że Londyn zostaje poza Unią.
Wydawało mi się, że jeżeli Polsce zależy na byciu partnerem w UE, to musi ona uczestniczyć w tworzeniu, integrowaniu i ratowaniu wspólnoty. Rezygnowanie z wspólnych ustaleń, wychodzenie z sojuszy, poddawanie pod wątpliwość istniejących przepisów nie polepszy naszej sytuacji. Mówię „wydawało mi się”, bo według Prawa i Sprawiedliwości Europa powinna się na nas wkurzać, patrzeć jak na dziwaków i trochę się bać. Wtedy byłoby super. Czy uważam, że dla ratowania pozycji, powinniśmy się zgadzać na wszystko? Nie, ale ścieżka podwyższania akcyzy na paliwa była znana już podczas negocjacji akcesyjnych z Unią Europejską. A skoro tak, Jarosław Kaczyński mógł spokojnie odejść od realizowania tych przepisów, gdy był premierem. Warto podkreślić, że w 2012 roku Polska musiała osiągnąć unijne minimum,nie maksimum. Nadal akcyza w Polsce jest najniższa w Unii - wynosi 330 euro za tysiąc litrów paliwa.
A jednak cała światowa dyplomacja, proces podejmowania decyzji w europejskiej wspólnocie w głównej mierze polega na negocjowaniu i konsensusie. Czy paliwa są w Polsce okropnie drogie? Tak. Czy jako kierowca przesiadłem się w tramwaj? Tak, wcale nie dlatego, że pod biurem nie mam gdzie stanąć. Paliwa są drogie, ale nie jest to, niestety, wina rządu. W 2007 roku średnia cena dolara wynosiła 2,76 zł, w 2011 było to 20 groszy więcej. Jak poinformowała NaTemat Urszula Cieślak z BM Reflex, baryłka ropy podrożała w tym czasie o ok. 40 USD - średnia cena ropy Brent w dostawach natychmiastowych w 2007 roku wyniosła 72,28 USD, w zeszłym roku było to 111,26 USD. Właśnie dlatego napisałem niestety. Gdyby rząd miał jakiś wpływ na ceny ropy, już bym do nich dzwonił.
Trzymając się jednak terminologii PiS, ministrowie powinni zadośćuczynić społeczeństwu za krzywdy i obniżyć ceny paliw. Prawdopodobnie nie ma znaczenia fakt, że gdyby poziom akcyzy obniżyć do zeszłorocznego, budżet straciłby ponad 2 miliardy złotych. Skąd wziąć na to pieniądze? O tym politycy już nie mówili, prawdopodobnie, by nie podpowiadać rządowi. Warto też podkreślić, że marże na stacjach są obecnie rekordowo niskie, ich właściciele skonsumowaliby część obniżek, by odrobić straty.
Mimo wszystko trzymam kciuki za gospodarcze pomysły Prawa i Sprawiedliwości. Obiecuję, że podpiszę się pod nimi obiema rękami, gdy tylko wymyślą coś mądrego.