Ograniczenie inwestycji, brak podwyżek w budżetówce, zamrożenie środków na walkę z bezrobociem i sięgnięcie po rezerwy przeznaczone dla przyszłych emerytur – taki plan ma państwo na 2013 rok.
"Gazeta Wyborcza" dotarła do projektu budżetu na 2013 r. To będzie rok w cieniu kryzysu i widać to w założeniach przygotowanych przez ministra finansów. Jacek Rostowski zakłada, że PKB wzrośnie w przyszłym roku o 2,2 proc., choć jeszcze trzy miesiące temu prognozował 2,9 proc. Ostrożniejszym szacunkom winny jest właśnie kryzys. Ale co "kryzys" właściwie oznacza?
Przede wszystkim ograniczenie inwestycji publicznych. To one pozwoliły Polsce pozostać "zieloną wyspą", ale niestety to już przeszłość. W przyszłym roku udział inwestycji w PKB spadnie do 4,2 proc. z tegorocznych 5,2 proc.
Ministerstwo Finansów uspokaja, że wolniejszy wzrost i ograniczenie inwestycji nie spowodują załamania na rynku pracy. Według szacunków bezrobocie na koniec 2013 roku nie przekroczy 13 proc. Ekonomiści uważają jednak, że to założenie nierealne. Prof. Stanisław Gomułka prognozuje, że bezrobocie może wynieść nie 13, a nawet 15 proc.
Dobra wiadomość dla emerytów i rencistów. Ich świadczenia wzrosną o 4,4 proc. Problem w tym, że minister finansów jedną ręką dołoży pieniędzy emerytom, drugą zaś sięgnie po pieniądze odłożone w Funduszu Rezerwy Demograficznej, który miał gwarantować wypłatę emerytur za kilkadziesiąt lat.
Przez wysokie bezrobocie szanse na podwyżki pensji w przyszłym roku są znikome. Minister finansów zakłada, że wzrosną realnie o 1,8 proc. Hamować je dodatkowo będzie brak podwyżek w budżetówce, gdzie wynagrodzenia kolejny rok z rzędu zostaną zamrożone. Nie mogą na nie liczyć nawet nauczyciele, których pensje rosły w ostatnich pięciu latach. CZYTAJ WIĘCEJ