Małe dzieci to idealni odbiorcy reklam. Nie potrafią odróżnić ich od innych przekazów, podobają im się ich kolory i przedstawione produkty. Z łatwością rozpoznają reklamowany towar na półce sklepowej i proszą o niego rodziców. Nic dziwnego, że na portalach przeznaczonych dla dzieci aż roi się od reklam.
Siedzę w pokoju gościnnym. Dołącza do mnie mój 4-letni brat. Przynosi laptopa, uruchamia przeglądarkę internetową i prosi mnie o wpisanie nazwy strony internetowej (komputer obsługuje sprawnie, tylko pisać przecież jeszcze nie umie… ). Nazwę wypowiada swoim typowym dla dziecka zmiękczonym polskim, więc omylnie wpisuję błędny adres. Google podpowiada mi jednak strony o podobnej nazwie, wśród których mój brat od razu zauważa na trzeciej pozycji tę poprawną. Uruchamiam i przekazuję myszkowy ster bratu. Ten wykonuje kilka kolejnych kroków na stronie, wyłącza kolejne reklamy i uruchamia grę. Z uśmiechem i wypiekami na twarzy naciska strzałki, prowadząc swojego wirtualnego bohatera przez kolejne garderoby, pomieszczenia kuchenne, pokój z zabawkami.
Nagle słyszę przejęte „Hy!” i wołanie:
- „Silwia, pomus mi! Coś się tutaj stało, co tutaj pise…?”
Zerkam na monitor i co widzę?
Wielki pop-up z informacją o konieczności zapłaty za kontynuację gry. Powiedziałam bratu, że niestety za tę grę trzeba zapłacić, więc wybierzemy sobie teraz inną. Siadłam za ekranem w poszukiwaniu innej gry. W tym czasie brat wybiegł z pokoju, pogrzebał w swoich zabawkach i wrócił do mnie. Usiadł koło monitora, otworzył swój mały portfelik wypchany groszówkami, wysypał je i mówi:
- To ja zapłace, jak to ceba zlobić?
Biorę wdech i mówię, że takimi pieniążkami nie da się zapłacić i że tyle grosików nie wystarczy. Dodaję, że znajdziemy inną, fajniejszą grę.
Brat wyraźnie smutnieje. Zadaje jeszcze kilka pytań odnośnie tego, jak można zapłacić stronie internetowej, skoro on ma pieniądze w ręku, a oni są w monitorze, bo on bardzo chciałby to zrobić. Po nieudanych negocjacjach ze mną pobiegł do mamy, prosząc ją o wykonanie przelewu.
Niepocieszone dziecko i zirytowana rodzina – taki był efekt tej historii w naszym domu. W wielu innych zapewne wołania dziecka kończą się opłacaniem abonamentu.
Oczywiście, w tej sytuacji sporo było mojej winy. Mogłam sprawdzić regulamin serwisu, zanim pozwoliłam bratu grać. Trudno też winić za cokolwiek producentów gier, którzy chcą zarobić na swojej pracy. Chciałabym jednak uwrażliwić czytelników na to, na jakie strony wchodzą ich dzieci i jak ich twórcy mogą za ich pośrednictwem na nas wpłynąć. Aby ułatwić Wam zadanie, sprawdzam też działanie najpopularniejszych stron z grami dla małych dzieci.
Serwisy darmowe
Jednymi z najbardziej popularnych stron internetowych z grami dla maluchów są te,
których bohaterami są postaci z popularnych kreskówek.
Jedna z reklam w serwisie z grami dla dzieci bajek kanałów telewizyjnych, takich jak CeeBeeBees lub Cartoon Network Games. Wśród nich wymienić można m.in. MiniMiniPlus czy Cartoon Network.
W ich przypadku raczej nie musimy obawiać się konieczności płacenia czy treści umieszczanych w nich reklam – ich twórcy kreują w ten sposób przywiązanie dziecka do swoich bohaterów. A po zyskaniu sympatii dzieci, zarobić już nie jest trudno.
Innym rodzajem gier są te, które wykorzystują bohaterów z bajek, ale nie pochodzą oryginalnie od producenta filmu, np. http://www.gry-ben10.pl/. W większości przypadków serwisy te oddają w ręce użytkowników darmowe gry, by zarabiać na wyświetleniach reklam. Tutaj jednak uwaga – niektóre z reklam promują usługi skierowane do dzieci, inne wręcz przeciwnie – usługi skierowane wyłącznie dla dorosłych.
O to, czy administrator serwisu internetowego jest odpowiedzialny za treść wyświetlanych u niego reklam, oraz czy reklamy umieszczane na stronach internetowych dla dzieci muszą spełniać konkretne wymogi, pytamy mecenas Monikę Brzozowską z Kancelarii PDB.
Problematyka legalności zasad odnoszących się do reklamy uregulowana jest w wielu aktach prawnych w oparciu o różne kryteria – głównie w zależności od branży oraz rodzaju mediów, w których przedstawiana jest reklama.
W polskim porządku prawnym jednak w zasadzie nie ma szczegółowych regulacji dotyczących reklamy w Internecie. Pewnym szczegółowym rozwiązaniem jest w tym wypadku Ustawa z dnia 18 lipca 2002 roku o świadczeniu usług drogą elektroniczną, która jednak nie dotyczy problematyki reklamy kierowanej do dzieci. Trzeba zatem stwierdzić, że polskie prawo na tle innych ustawodawstw europejskich stosunkowo liberalnie i jedynie ogólnie odnosi się do reklamy skierowanej do dzieci. Ustawowo czynem nieuczciwej konkurencji jest m. in. reklama odwołująca się do łatwowierności dzieci. Dotyczy to zwłaszcza naturalnej naiwności dzieci oraz często bezkrytycznego przyjmowania przekazywanych im informacji lub poglądów.
Nie sposób nie zauważyć, że powyższy zakaz jest na tyle ogólny, że z łatwością można go ominąć lub też polemizować z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów – jeżeli będzie kwestionował legalność poczynań reklamodawców.
Inną kwestią jest natomiast odpowiedzialność administratora serwisu internetowego, w którym zamieszczanie są reklamy. Odpowiedzialność taka jest teoretycznie możliwa – jeżeli administrator serwisu wiedziałby o tym, że emitowana reklama jest niezgodna z prawem lub też nie usunąłby reklamy w razie uzyskania wiarygodnej informacji ( np. pisma z UOKiK lub innej instytucji ) o nielegalności reklamy.
Co do pierwszego przypadku, trudno sobie jednak wyobrazić, żeby możliwe było wykazanie administratorowi, że wiedział o nielegalności reklam emitowanych za pośrednictwem kierowanego przez niego serwisu. Inaczej jednak sytuacja przedstawia się, gdy wystosowane zostanie do administratora wezwanie – wówczas jeżeli reklama nie zostanie usunięta, to niejako sytuacja odwróci się i administrator będzie mógł się spodziewać odpowiedzialności w razie uznania reklamy za nielegalną.
Serwisy płatne
Wśród polskich płatnych serwisów z grami dla dzieci prym wiedzie Ciufcia. Ciufcia oferuje pewną pulę gier dostępnych za darmo – najczęściej są to pierwsze poziomy wszystkich gier – a za kolejne poziomy wymaga rejestracji oraz miesięcznej, niewysokiej opłaty. Dodatkowo serwis umieszcza sporo reklam, których można się pozbyć rejestrując się na serwisie. Ciufcia zarabia też na tworzeniu gier pod szyldem wybranej marki, przyzwyczajając w ten sposób dziecko do konkretnego produktu. W zamian za to oferuje najmłodszym bardzo ładne graficznie i fabularnie gry, które wolne są od przemocy i innych niechcianych elementów.
Jak otaczanie dzieci reklamami wpływa na ich późniejsze decyzje zakupowe, pytamy Monikę Perkowską, psychologa dziecięcego:
Kilka polskich serwisów działa na zasadzie udostępniania za darmo tylko pierwszego poziomu gry, wymagając opłaty za dostęp do kolejnych poziomów. Czy według pani taki model w zastosowany w przypadku odbiorcy-dziecka może działać na niego manipulacyjnie?
Brak możliwości natychmiastowego grania na kolejnych poziomach powoduje, że dziecko ma jeszcze większą ochotę uzyskać dostęp do dalszej części. Wielokrotnie przy informacji o opłacie, pojawia się bardzo atrakcyjny zwiastun kolejnych etapów gry i pociecha będzie na pewno prosiła o zrobienie wpłaty. Jednak to my, rodzice jesteśmy od tego, aby kontrolować, w co i w jakiej ilości będzie grało nasze dziecko. To na nas spoczywa odpowiedzialność za kontrolę dostępu do treści w internecie.
Niektóre serwisy oddają za darmo gry, które są ozdobione konkretną marką, inne zmuszają dzieci do przeklikiwania się przez reklamy, zanim dojdą do docelowej gry. Jak takie praktyki wpływają na dziecko, na jego późniejsze zachowania zakupowe, na zapamiętywanie? Czy takie działania mogą mieć negatywny wpływ na maluchy?
To są typowe działania marketingowe i zapewne zwiększają sprzedaż produktów, gdyż dzieci są bardzo podatne na wszelkie "atrakcyjne" sugestie. Wielokrotne pokazywanie danej treści, nawet reklamowej, wpływa na szybkie jej zapamiętanie. Wielokrotnie poruszany jest temat reklam w szkołach, w instytucjach publicznych. Pamiętajmy, że dzieci nie myślą tak jak dorośli i nie potrafią powiedzieć sobie: "Ta reklama nie ma na mnie wpływu, bo wiem, że serwis specjalnie ją pokazuje, żeby zarobić". One widzą dany produkt i przeważnie uważają, że jest dobry, bo ładnie wygląda i jest atrakcyjnie pokazany. Niektóre dzieci nie wiedzą nawet, po co są reklamy i komu służą. I tu znowu najważniejsza jest rola rodziców. Oczywiście, reklamy wszędzie nas otaczają, ale możemy mówić naszym pociechom, że nie wszystko, co jest atrakcyjnie pokazane, jest dobre i pożyteczne.
Przed czym szczególnie przestrzegłaby pani rodziców dzieci w wieku 4-6 lat, które aktywnie korzystają z internetu oraz dostępnych tam gier stworzonych specjalnie dla nich?
Przede wszystkim radziłabym odwiedzić strony fundacji i instytucji działających na rzecz bezpieczeństwa dzieci w internecie, gdzie można znaleźć wszelkie niezbędne dla każdego rodzica informacje. Poza tym, rodzice powinni zawsze kontrolować, co dziecko robi na komputerze i stosować blokady treści nieprzeznaczonych dla maluchów. Korzystanie z internetu i gier powinno stanowić mały procent zajęć rozrywkowych, gdyż te formy spędzania wolnego czasu znacznie mniej rozwijają umiejętności naszych dzieci w porównaniu ze wspólną zabawą z rodzicami lub rówieśnikami.
Pamiętajmy, że czteroletnie dziecko porusza się po sieci nieraz sprawniej, niż jego rodzice. Polecamy zapoznać się z podstawowymi zasadami zapewnienia dziecku bezpieczeństwa podczas surfowania po sieci.