10 września na warszawskim Żoliborzu otwarty zostanie kolejny sklep charytatywny. – Niepełnosprawne dzieci wykonały część przedmiotów, które można kupić. Zamiast dawać coś potrzebującym, kupujemy i pomagamy – mówi naTemat Agata Szumowska, która kieruje pracą warszawskiego sklepu.
O planowanym otwarciu sklepu charytatywnego napisała dziś "Gazeta Stołeczna". To inicjatywa Fundacji Sue Ryder, która opiekuje się osobami chorymi, starszymi i niepełnosprawnymi, a także działa na rzecz profilaktyki chorób nowotworowych.
Sue Ryder, była angielską działaczką charytatywną, pomagała ludziom w różnych częściach świata. W czasie wojny służyła razem z polskimi żołnierzami, po wojnie postanowiła zaopiekować się więźniami obozów koncentracyjnych, poszkodowanymi, bezdomnymi. Zakładała dla nich hospicja, szpitale, domy opieki. Zmarła w 2000 roku, jednak fundacja do dziś realizuje cele, które przyświecały założycielce.
O nowy sklep charytatywny (Warszawa, ul. Mickiewicza 18B) pytamy Agatę Szumowską, działaczkę Fundacji Sue Ryder.
"Gazeta Stołeczna" napisała dziś, że Fundacja Sue Ryder, na rzecz której pani pracuje, otwiera w Warszawie kolejny sklep charytatywny. Czym właściwie jest taki sklep i co można w nim znaleźć?
Agata Szumowska: Zysk ze sprzedaży wszystkiego, co oferujemy w takim sklepie, przeznaczony jest na działalność statutową Fundacji Sue Ryder. To są głównie ubrania, ale też ozdoby, książki i zabawy. Idea jest taka, że zamiast dawać coś potrzebującym, kupujemy przedmioty, a zysk przeznaczony jest na pomoc. Na przykład z tych środków nasza fundacja w połowie sfinansowała budowę szkoły dla niepełnosprawnych w Helenowie.
W swoich sklepach charytatywnych oferujecie też przedmioty wykonane przez niepełnosprawnych…
Dzieci ze szkoły w Helenowie zaopatrzyły nasz warszawski sklep w wyroby gliniane. W przyszłości też pewnie zwrócimy się do nich, by wykonały coś do sklepu, a dla nich to jest bardzo ważne, by takie rzeczy robić.
Na razie macie w Warszawie jeden taki sklep, przy ul. Bagatela 15. Jakie jest zainteresowanie? Czy w Polsce taka forma pomagania potrzebującym jest spopularyzowana?
Mamy dwa sklepy, ale jest taka wola w fundacji, żeby tę sieć rozszerzać. W Anglii jest na przykład ponad 300 sklepów charytatywnych. Mentalność ludzi jest taka, by chodzić, kupować i wspierać. W Warszawie zainteresowanie rośnie. My też zwracamy uwagę, by nie mylić sklepów z ciucholandami, które działają w celach zarobkowych.