Mimo pandemii koronawirusa Ośrodek dla Osób Nietrzeźwych przy Kolskiej w Warszawie przyjmuje nietrzeźwych pacjentów, których dowozi policja i staż. W poniedziałek na dwanaście godzin trafił tu też Darek. – To jest wylęgarnia wirusa – załamuje ręce. – Zgodnie z wiedzą przekazaną przez WHO oraz Ministra Zdrowia RP, każde miejsce może być siedliskiem zakażeń. Nie posiadamy w tej chwili żadnych danych świadczących o tym, iż populacja osób nietrzeźwych jest grupą bardziej od innych narażoną na nosicielstwo wirusa COVID-19 – odpowiada Ewa Rogala, zastępczyni rzecznika prasowego Urzędu m.st. Warszawy.
Darek na wytrzeźwiałkę przy Kolskiej w Warszawie trafił w poniedziałek. – Policja przyjechała na interwencję do domu po telefonie żony. Była lekka awantura, ona się obawiała, że mogę sobie coś zrobić i zadzwoniła. Nie byłem agresywny – zarzeka się mężczyzna.
Mógł zabrać tylko dokumenty i papierosy. – Uważam, że zabrano mnie z domu bezprawnie w momencie, kiedy wszystkim kazano pozostać w domach ze względu na pandemię koronawirusa – burzy się.
"To koszmar"
– Wsadzili mnie do samochodu, który nie był zabezpieczony żadną szybą. Nie wiadomo, kto nim wcześniej jeździł. Zawieźli mnie na Kolską. Około 22:00 trafiłem do celi. Policjanci zbadali mnie alkomatem. Nie mam pojęcia, czy ustnik był wymieniony – zaznacza Darek.
Trafił do celi, w której było już kilku innych mężczyzn. Położono go na żelaznej pryczy, która przymocowana była do podłogi. Powtarza, że ręką mógł dotknąć pleców sąsiada.
Mężczyzna zaznacza, że ani na ścianach, ani na drzwiach wejściowych do budynku nie było śladu informacji o pandemii koronawirusa. Nie widział też płynów dezynfekujących, rękawiczek, które dostępne są w większości marketów.
– Wypuścili mnie po 12 godzinach. Poskarżyłem się pani psycholog, ale mnie zignorowała. Tam człowieka nie traktują poważnie. To jest wylęgarnia wirusa. Z tej instytucji wyjdzie więcej syfu niż z jakiegokolwiek innego źródła. Toalety publiczne są lepiej zabezpieczone niż ta wytrzeźwiałka. Nie wiem kto do tego dopuścił. To koszmar – załamuje ręce mężczyzna.
Co z procedurami?
W marcu gruchnęła wieść, że Ośrodek dla Osób Nietrzeźwych przy Kolskiej w Warszawie ma zostać zamknięty w związku z pandemią koronawirusa. Informacje te szybko zdementowała rzeczniczka prezydenta stolicy.
Zmieniono jedynie funkcjonowanie poczekalni. – Wprowadzono sekwencyjność przyjęć do Działu Izba Wytrzeźwień. Następna osoba jest wprowadzana do budynku po zakończeniu obsługi poprzedniej, następni oczekują w radiowozach przewozowych Straży Miejskiej – tłumaczy Ewa Rogala, zastępca rzecznika prasowego urzędu m.st. Warszawy.
I tak też było w przypadku Darka – przed wejściem do budynku przy Kolskiej przez godzinę trzymano go na zewnątrz. – Ale później nie przestrzegano żadnych procedur, nie wprowadzono żadnych środków ostrożności w czasie, kiedy ogranicza się możliwość wyjścia z domu ze względu na pandemię – skarży się mój rozmówca.
Pracownik Izby Wytrzeźwień odsyła nas do Urzędu Miasta m.st. Warszawy. Ewa Rogala wyjaśnia, że przywożeni na Kolską przebywają w cztero- albo sześciosobowych celach, które nie zawsze są pełne. Czy otrzymują oni maski?
– Nie dostają maseczek ani innych środków ochrony osobistej, podobnie jak pacjenci w szpitalach normalnych – niezakaźnych. Żaden przepis specustawy ani Rozporządzenie Ministra Zdrowia nie przewiduje takiego obowiązku w izbach wytrzeźwień lub policyjnych izbach zatrzymań. Każda osoba na terenie ośrodka może skorzystać z płynu do dezynfekcji – odpowiada zastępczyni rzecznika.
Pytam Rogalę o środki ostrożności, jakie w związku z pandemią wprowadzono w ośrodku. Rzeczniczka wymienia m.in.: bezdotykowy pomiar temperatury ciała każdego przyjmowanego. Informuje też o zwiększonej częstotliwość dezynfekcji pomieszczeń, klamek, poręczy, które dotykane są podczas przyjęcia osób nietrzeźwych.
Mówi też, że pracownicy, którzy mają kontakt z dowożonymi do ośrodka, otrzymali środki ochrony osobistej (maseczki, gogle, rękawiczki jednorazowe – oprócz ubrań i obuwia służbowego), a wszyscy zatrudnieni mają ciągły dostęp do środków dezynfekcyjnych.
Na koniec Rogala dodaje: – Zgodnie z wiedzą przekazaną przez WHO oraz Ministra Zdrowia RP, każde miejsce może być siedliskiem zakażeń. Nie posiadamy w tej chwili żadnych danych świadczących o tym, iż populacja osób nietrzeźwych (w tym blisko połowa bez stałego miejsca zamieszkania) jest grupą bardziej od innych narażoną na nosicielstwo wirusa COVID-19.
Było nas tam kilku. Nie chcę oceniać, ale to byli ludzie z różnych środowisk, towarzystwo nieciekawe. Dwóch Ukraińców nic nie rozumiało po polsku. Uważam, że to skandal, żeby w sytuacji pandemii do jednej celi wkładać tyle obcych sobie osób. Mnie to się w głowie nie mieści, brak mi słów.
Darek
Żeby umyć ręce albo napić się wody, trzeba było walić w drzwi bez klamek, żeby łaskawie przyszedł ktoś z obsługi. Na korytarzu był kran, nie było żadnych detergentów. Obsługa była za to zabezpieczona: w kombinezonach, rękawiczkach.
Referat Prasowy Straży Miejskiej m.st. Warszawy
W izbie wytrzeźwień panują warunki umożliwiające przyjmowanie osób nietrzeźwych. W poczekalni może znajdować się tylko jedna osoba, inne oddzielone od siebie czekają na zewnątrz - pod opieką strażników, którzy daną osobę podjęli.