“Ukryte” funkcje mobilnego aparatu: dzisiaj przed zakupem telefonu naprawdę warto zrobić research
Monika Przybysz
29 kwietnia 2020, 06:24·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 29 kwietnia 2020, 06:24
Odkładanie zakupu nowego smartfona do wiosny to najlepsze i najgorsze co możecie zrobić. Z jednej strony będziecie mieć gigantyczny wybór, bo wielu producentów chwilę wcześniej zdążyło wyłożyć na półki wszystkie tegoroczne flagowce. Z drugiej… chodzi właśnie o ten wybór.
Reklama.
Nawet biorą pod uwagę, że w smartfonie interesuje was tak naprawdę tylko jeden element, a mianowicie aparat fotograficzny, oraz że zawęzicie poszukiwania do kilku tylko, najbardziej cenionych na polu fotografii mobilnej, marek, to i tak możecie mieć spory problem ze wskazaniem zwycięzcy.
I to wcale nie dlatego, że go nie ma. Chodzi raczej o to, że zestawiając ze sobą kilka flagowców, z których każdy jest napakowany nowinkami technicznymi po bezramkowe brzegi, można dojść do mylnego wniosku pod tytułem: “Co za różnica?”.
Bo rzeczywiście: jeśli chodzi o jakość zdjęć, te wykonywane przez smartfony wiodących marek poniżej pewnego standardu nie schodzą. Jeśli kryterium wyboru ustalacie więc na poziomie: dobry+, to rzeczywiście możecie brać dowolnego flagowca (tegorocznego, zeszłorocznego, czasem nawet tego sprzed dwóch lat) w ciemno.
Zabawa zaczyna się jednak wtedy, gdy fotografię mobilną zaczynacie brać nieco bardziej serio: zauważacie detale odróżniające zdjęcie dobrej jakości od zdjęcia o jakości wyjątkowej, oraz doceniacie pomoc sztucznej inteligencji wyręczającej was w operacjach, które profesjonalny fotograf musi wykonywać manualnie.
Porównując te parametry rzeczywiście można się pogubić, choć, jak wspomniałam wcześniej: wybór najlepszego, z punktu widzenia waszych potrzeb, smartfona fotograficznego jest możliwy. Pierwszy krok, jaki należy w tym celu wykonać, to zadeklarować wierność konkretnemu producentowi sprzętu.
W fotografii mobilnej zaczyna się bowiem wykształcać praktyka znana ze środowiska fotografii analogowej, czyli podział na obozy sympatyków poszczególnych marek. To dość zrozumiałe, bo gdy raz nauczymy się pewnego trybu obsługi urządzenia i przyzwyczaimy do właściwych mu rozwiązań, raczej niechętnie przesiądziemy się na zupełnie inny system — oczywiście pod warunkiem, że dany producent nie zacznie nagle tracić zapału do fotografii i nie obniży radykalnie jakości swojego sprzętu.
Konsekwencja w korzystaniu z urządzeń konkretnej marki pozwala również w łatwiejszy sposób oszacować zmiany parametrów i ocenić, czy już przyszedł czas na upgrade modelu, czy może jednak warto poczekać do kolejnej premiery.
Wyjście zwycięsko z tego testu cierpliwości bywa niełatwe, zwłaszcza jeśli jesteście fanami marki Huawei. Od kilku sezonów każda kolejna premiera smartfonów z serii P to dowód na to, że poprzeczka zawsze może zawisnąć wyżej. Nie inaczej było w tym roku.
Huawei w swoim nowym modelu P40 Pro zaproponował szereg rozwiązań, które sprawią, że nawet w pełni usatysfakcjonowani użytkownicy modelu P30 Pro bez namysłu przesiądą się na tegoroczną wersję. P40 Pro to również idealny smartfon “startowy” dla tych, którzy chcą wejść na kolejny poziom fotografii mobilnej, ale jeszcze nie znaleźli swojej marki-matki.
Argumenty? Jest ich sporo, ale poniżej prezentujemy te, na które być może nie zwrócicie uwagi przy pierwszym zapoznaniu z P40 Pro. Bo na tym poziomie jakości diabeł naprawdę tkwi już w szczegółach. To właśnie jednak te szczegóły robią gigantyczną różnicę — oczywiście, jeśli zdajecie sobie sprawę z ich istnienia.
Szukaj szczegółów na monitorze
Na start pro tip dla początkujących: nie oceniajcie jakości zdjęć na wyświetlaczu smartfona — nawet, jeśli jest on tak dobrej jakości, jak te stosowane w smartfonach Huawei.
To, czy zdjęcie jest w pełni ostre, czy obiekty mają wyraźnie zarysowane krawędzie, czy kolory są dobrze odwzorowane — to wszystko zobaczycie dopiero na dużym ekranie (pod warunkiem, że zdjęcia zrzucicie prosto z karty, a nie wyślecie sobie za pośrednictwem popularnych komunikatorów, które znacząco redukują jakość przetwarzanych obrazów).
Sprawdź sztuczki sztucznej inteligencji
Na co najpierw zwracamy uwagę czytając specyfikację smartfona? Na to, czym najbardziej chce się pochwalić producent, czyli na liczbę i jakość obiektywów. Z jednej strony jest to uzasadnione, bo to przecież właśnie optyka jest sercem aparatu. Z drugiej — aparaty w smartfonach zdecydowanie nie samą optyką żyją.
Dla porządku oczywiście warto wspomnieć, że Huawei P40 Pro jest “wyposażony w system czterech obiektywów: głównego o rozdzielczości 50 MP (f/1,8), ultraszerokokątnego Cine Camera o rozdzielczości 40 MP i z przesłoną f/1,8, obiektywu do pomiaru przestrzeni kadru oraz 12 MP teleobiektywu peryskopowego SuperSensing Zoom (f/3,4)” jak informuje producent.
Warto również docenić, jak imponująco te pięć obiektywów prezentuje się na tylnej obudowie urządzenia. Tak naprawdę jednak cichym bohaterem P40-stki jest sztuczna inteligencja, która właściwie wykonuje za nas sporą część pracy, jeśli chodzi o obsługę tych “szkieł”.
Zastosowanie zaawansowanych algorytmów AI umożliwia procesor Kirin 990 5G, czyli najwyższy możliwy procesor tej klasy. To właśnie on sprawia, że P40 Pro z łatwością rozpoznaje i klasyfikuje obiekty — zarówno jeśli chodzi o naszą własną twarz do odblokowania smartfona, jak i obiekty, które zamierzamy fotografować.
Kiedy przed obiektywem znajdzie się więc kot — system rozpozna zwierzę i dostosuje parametry tak, aby jak najlepiej oddać kolor i strukturę futerka. Jeśli naszym modelem będzie człowiek — to samo, sztuczna inteligencja automatycznie przestawi się w tryb portretowy.
Jeśli natomiast naszym modelem nie będzie przypadkowy przechodzień, który nie wiadomo skąd znalazł się w kadrze i zepsuł nam, skądinąd, perfekcyjne ujęcie — zgadnijcie co? Sztuczna inteligencja potrafi się go “pozbyć” (P40 Pro rejestruje informacje o zdjęciach 1,7 sekundy przed i po zamknięciu migawki).
To również sztuczna inteligencja sprawia, że smartfony z serii P mają niesamowite wręcz możliwości jeśli chodzi o stabilizację ekranu. P40 posiada tę funkcję również w departamencie wideo. Kręcąc filmiki “z ręki” nie musicie się już martwić o to, że krajobraz będzie zbyt mocno “rozedrgany”.
Warto również dodać, że przedni aparat w P40 (32 MP) również pozostaje pod wodzą sztucznej inteligencji, dzięki czemu sprawdza się zaskakująco dobrze jako kamera video. Huawei zdecydowanie przyłożył się do poprawy jakości tego parametru — video rozmowy możemy prowadzić w rozdzielczości sięgającej 1080p Full HD i to nawet jeśli nie dysponujemy profesjonalnym oświetleniem.
Duży piksel — dużo światła
Zdjęcia zrobione za pomocą Huawei P40 Pro są jasne, a widoczne na nich kolory — bardzo mocno zbliżone do rzeczywistych. To zasługa matrycy, nad którą inżynierowie Huawei napracowali się pewnie tak samo długo, jak nad obiektywami.
Efekt? Matryca o przekątnej 1/1,28 cala, czyli największa, jaką obecnie można spotkać w smartfonach. Co za tym idzie, również pojedyncze piksele mogą poszczycić się rekordową wielkością, która wynosi 2,44 μm.
Rozmiar ma tu znaczenie, bo większy piksel “łapie” więcej światła. Dodajmy również, że w P40-stce zastosowano matrycę typu RYB, czyli Red-Yellow-Blue, co oznacza, że poszczególne piksele odpowiadają za wyłapywanie fal o takim spektrum kolorystycznym. Okazuje się, że w odróżnieniu od dotychczasowego standardu, jakim były matryce RGB (zamiast żółtego występował zielony), obecne rozwiązanie stosowane przez Huawei stworzyć jaśniejsze kompozycje.
Fakt, że tego typu rozwiązania dają bardzo wymierne, pod względem jakości, rezultaty, znalazło odzwierciedlenie w rankingu portalu DoX Mark. To już kolejny raz, kiedy flagowiec Huawei ląduje na szczycie tego zestawienia smartfonów foto.