W tekście Wojciecha Czuchnowskiego i Justyny Dobrosz-Oracz ujawniono między innymi orientację seksualną sędziego SN Kamila Zaradkiewicza. Nie był on konsultowany z działaczami Kampanii Przeciw Homofobii – wynika z oświadczenia tej organizacji. Sam dziennikarz "Wyborczej" twierdził w rozmowie z Wirtualnymi Mediami, że przed publikacją dał tekst do przeczytania dwóm osobom z kręgu KPH.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
W głośnym tekście "GW" o przeszłości Kamila Zaradkiewicza Justyna Dobrosz-Oracz i Wojciech Czuchnowski ujawnili niewygodne fakty z życia tymczasowego szefa Sądu Najwyższego. Przypomnieli w jaki sposób robił karierę opartą na powiązaniach z Prawem i Sprawiedliwością. Padło zdanie, że Zaradkiewicz ma w życiorysie "plamy, które mogą czynić go podatnym na naciski i szantaże".
Największe kontrowersje wzbudziło jednak ujawnienie orientacji seksualnej Zaradkiewicza. "Gazecie Wyborczej" wytykano, że jako środowisko walczące o prawa mniejszości seksualnych uczyniło jednym z tematów artykułu homoseksualizm tymczasowego prezesa SN.
Czuchnowski w rozmowie z WM stwierdził, że przed publikacją wysłaniem tekstu do redakcji dał go przeczytać dwóm osobom z kręgu Kampanii Przeciw Homofobii. – W ogóle nie dostrzegali tu kwestii jakiegoś "ouotowania" i nie mieli żadnych zastrzeżeń – powiedział Wojciech Czuchnowski.
W odpowiedzi na te słowa kolektyw Kampanii Przeciw Homofobii opublikował oświadczenie, z którego wynika, że tekst nie był konsultowany z nikim z zespołu Kampanii.
"Informujemy, że nikt z obecnego zespołu pracowniczego stowarzyszenia nie czytał tekstu przed jego publikacją. Pojawiające się w oświadczeniu stwierdzenie 'Jestem wyjątkowo wyczulony na takie kwestie, dlatego przed publikacją i wysłaniem go do redakcji dałem go przeczytać dwóm osobom z kręgu Kampanii Przeciw Homofobii' odbieramy jako próbę wsparcia się autorytetem naszej organizacji w celu odparcia fali krytyki, która spotkała dziennikarza w związku z outingiem Zaradkiewicza" – czytamy.
KPH twierdzi, że zgodnie z prawem do prywatności decyzję o "wyjściu z szafy", czyli poinformowaniu innych o swojej orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej, powinna podejmować osoba, której to dotyczy.