Krzysztof Bosak i Michał Marcinkiewicz zostali posłami w wieku 23 lat odpowiednio w 2005 i 2007 r., a Jan Ziobro mając 22 lata w ostatnich wyborach. Dwaj pierwsi jednak nie zostali wybrani na następną kadencję. Czy Ziobro podzieli ich los?
Liga Polskich Rodzin była dość paradoksalną partią: z jednej strony stawiała na konserwatywne wartości i starszy elektorat, z drugiej strony młodzi politycy mogli w niej liczyć na szybki awans. Tak więc Krzysztof Bosak został najmłodszym posłem V kadencji w wieku 23 lat. Miał być nadzieją konserwatywnej prawicy, jednak już dla dwa lata później LPR nie przekroczyła nawet progu wyborczego i tym samym zakończyła się jego kariera w polskiej polityce.
Zapytaliśmy Krzysztofa Bosaka, dlaczego tak często młodzi posłowie szybko kończą karierę polityczną. - W Polsce system wyborczy powoduje, że bez poparcia silnej partii politycznej nie można dostać się do Sejmu, ponieważ tak funkcjonuje proporcjonalna ordynacja wyborcza. Z tego powodu liczni politycy, którzy nie odnajdują się w dominujących partiach, nie dostają się do parlamentu. Problem ten dotyczy też posłów z dużych partii, w których rotacja jest bardzo duża, bo tylko "jedynki" i "dwójki" mają zagwarantowane miejsca. Nie jest to kwestia młodego wieku, są inni kompetentni politycy, którzy kończą staż parlamentarny na jednej kadencji z tego powodu - przekonuje. Uważa, że w 2007 roku tylko LPR odzwierciedlała jego poglądy i dlatego startował z tych list i nie uzyskał reelekcji.
Bosak musiał się więc przebranżowić i rozpoczął działalność w sektorze pozarządowym. Jest teraz wicedyrektorem Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej. Ponadto, był redaktorem naczelnym serwisu prawy.pl i publikuje w konserwatywnych mediach. Co prawda, sam uważa, że nie przeszkadza mu, że już nie jest posłem, ale chyba inaczej sobie wyobrażał rozwój swojej kariery zawodowej. Na pytanie, czy wróci do czynnej polityki ucina, że nikt mu tego nie proponował, więc dyskusja na ten temat jest bezprzedmiotowa. Jednak nie wyklucza, że kiedyś jeszcze będzie startował w wyborach.
Michał Marcinkiewicz - po polityku, czas na dyplomatę
W 2007 roku pałeczkę najmłodszego posła przejął Michał Marcinkiewicz z PO. Bez wątpienia zbieżność nazwisk z pewnym bardzo popularnym byłym premierem mu pomogła. Był w tym samym wieku, co Krzysztof Bosak 2 lata wcześniej. Z czasem zyskiwał na popularności. W 2011 miał się ubiegać o reelekcję. Był jednak zbyt ambitny, ponieważ rozpoczął kampanię wyborczą przed innymi kandydatami z list zachodniopomorskiej PO. Zdaniem Norberta Olbryckiego, szefa kampanii w Szczecinie, okazał się nielojalny wobec kolegów z partii. Został więc usunięty z list wyborczych.
Spowodowało to protest licznych działaczy PO, którzy domagali się jego przywrócenia na listy wyborcze. Akcja zakończyła się niepowodzeniem. Sam Michał Marcinkiewicz nie chciał odpowiedzieć w rozmowie z nami na pytanie, czy był to atak polityczny czy przyznanie się do błędu. Można się jednak spodziewać, że próbował zbyt szybko piąć się w hierarchii i niektórym to przeszkadzało. Po tej całej aferze został ostatecznie asystentem europosła Sławomira Nitrasa.
Nitras zdecydował, że jego podopieczny zasługuje na lepszą pracę. Ma zostać konsulem w Helsinkach na przełomie września i października i niektórzy twierdzą, że mógł europoseł mógł mieć wpływ na tę decyzję. Rozpoczęła się ostra dyskusja, czy rzeczywiście ma kwalifikacje na to stanowisko. Marek Duklanowski z PiS-u uważa, że "została naruszona powaga państwa polskiego". - Odbyłem stosowny kurs w MSZ-ie i zdałem egzamin konsularno-dyplomatyczny. - twierdzi sam Michał Marcinkiewicz. Nie chce odnosić się do słów polityka PiS-u. Podkreśla jednak, że w Sejmie zasiadał w Komisji Spraw Zagranicznych. Był też dwukrotnie asystentem europosła (zarówno zanim został posłem, jak i po upływie jego kadencji). Uważa więc, że ma odpowiednie kompetencje.
Ale takie problemy mają właśnie byli młodzi posłowie. Z jednej strony młody wiek i brak doświadczenia ich dyskwalifikują, a z drugiej nawet na stanowisku konsula ma się mniejszy wpływ na rzeczywistość niż będąc posłem, więc oni sami nie widzą nic gorszącego w takim rozwoju kariery zawodowej.
Czy widzi się w roli dyplomaty przez całe życie? Niekoniecznie. W rozmowie z nami nie wyklucza, że wróci do polityki.
Jan Ziobro - "wyobrażam sobie życie poza polityką"
W zeszłym roku najmłodszym posłem został 22-letni wówczas Jan Ziobro. Przyznał w rozmowie z nami, że nawet nie słyszał o Michale Marcinkiewiczu, który był poprzednim najmłodszym posłem.
Nie dziwi go jednak szczególnie, że ani Bosak, ani Marcinkiewicz nie są już posłami. Twierdzi, że nie obawia się, że podzieli los Bosaka i Marcinkiewicza. Po prostu nie traktuje polityki jako pomysł na życie, ale jako powierzoną misję.
- Jeżeli nie zostanę wybrany na kolejną kadencję, to nie będzie tragedii - twierdzi. I dobrze się składa, bo póki co jego partia, Solidarna Polska, oscyluje wokół progu wyborczego. Nie jest spokrewniony ze Zbigniewem Ziobro, ale sam przyznaje, że magia nazwiska zadziałała podczas zeszłorocznych wyborów. Nic więc dziwnego, że podążył za Zbigniewem Ziobro, gdy ten założył Solidarną Polskę.
Być może jednak świadczy to o tym, że brakuje mu jeszcze zmysłu politycznego. Gdyby został w PiS-ie, mógłby spokojnie się rozwijać i miałby zagwarantowaną reelekcję w kolejnych kadencjach Sejmu. Brakiem zmysłu politycznego wytrawnych polityków wykazali się też chyba Bosak i Marcinkiewicz, ponieważ jeden z nich został w mniejszej partii, a drugi złamał zasadę partyjną.
Roman Giertych i Wojciech Olejniczak trochę dłużej czekali na rozpoczęcie kariery politycznej, bo zasiedli w Sejmie w wieku 30 i 27 lat. Co prawda, Olejniczak nie gra już pierwszych skrzypiec w SLD, a Giertych wycofał się z polityki, ale osiągnęli znacznie więcej niż Bosak, Marcinkiewicz i Ziobro, bo byli ministrami i przewodniczącymi znaczących partii. Inni politycy zaczynali znacznie później i odnosili jeszcze większe sukcesy. Świadczy to o tym, że niekoniecznie należy się spieszyć z rozpoczęciem kariery politycznej. A nawet lepiej tego uniknąć, żeby nie zaliczyć falstartu.