
Front stał się jego drugim życiem
"Lekarz Wojenny..." to ten typ książki, którą czyta się od początku do końca z zapartym tchem. Niesamowita historia człowieka, który poświęcił swoje życie, żeby ratować inne istnienia w mrocznych i brutalnych okolicznościach wojny. Przecież nie musiał tego robić. Jako chirurg pracował w świetnym szpitalu i w sterylnych warunkach również zajmował się ratowaniem ludzkiego życia. Tymczasem on raz na jakiś czas – już od dwudziestu pięciu lat – wybiera front.Pracując między innymi w Afganistanie, Sierra Leone, Liberii, Czadzie, na Wybrzeżu Kości Słoniowej, w Demokratycznej Republice Konga, Sudanie, Iraku, Pakistanie, Libii, Gazie i Syrii, stałem się uczestnikiem konfliktów, które toczyli pomiędzy sobą zupełnie obcy mi ludzie. Czasem miałem do dyspozycji dobrze wyposażone ambulatoria, oddalone od pola walki, a czasem operowałem w skromnie zaopatrzonych szpitalach polowych tuż przy linii frontu, w tak zwanych surowych warunkach, gdzie brakuje podstawowych narzędzi i aparatury do prześwietleń rentgenowskich czy tomografii komputerowej – opisuje realia swojej pracy frontowej Nott.
Zapewne zadajecie sobie pytanie, dlaczego wciąż wracam do miejsc naznaczonych niedolą i cierpieniem. Odpowiedź jest bardzo prosta: aby pomagać ludziom, którzy – tak jak ja i wy – powinni mieć prawo do odpowiedniej opieki w najgorszym momencie swego życia. Pacjentów, którzy w ciężkim stanie trafiają do szpitali znajdujących się na terenach objętych konfliktami zbrojnymi, należy traktować z taką samą empatią, potrzebują oni bowiem pociechy i ochrony przed tym, co się wokół nich dzieje. Podczas pierwszego kontaktu lekarz powinien swoją postawą przede wszystkim wzbudzać zaufanie i pewność, że im pomoże i uśmierzy ich ból – pisze Nott.
Sarajewo, dochodzenie i śmierć ojca
W pamięć zapada szczególnie opis śmiertelnie groźnego zdarzenia z Sarajewa, kiedy szpital, w którym operował Nott, znalazł się pod ostrzałem. Kiedy obok budynku wybuchł pocisk, jego zespół uciekł, żeby znaleźć schronienie. Nieprzyzwyczajony do takich sytuacji chirurg został z pacjentem, z którego rany lała się krew. Na próżno wołał o pomoc swoich kolegów i koleżanki. Pacjent wykrwawił się, a on dostał ważną lekcję.Śmierć tego młodego mężczyzny, a w szczególności sposób, w jaki zareagowali moi koledzy w obliczu zagrożenia, sprawiły, że coś się we mnie zmieniło. Tak jak wielu innych pracowników służby zdrowia zawsze byłem bardzo zaangażowany w problemy swoich pacjentów i okazywałem im dużo empatii, a jakiekolwiek niepowodzenia w leczeniu bardzo przeżywałem. To doświadczenie nauczyło mnie dwóch rzeczy: po pierwsze musiałem się emocjonalnie zahartować, a po drugie – bać także o siebie. Niekoniecznie dlatego, że nie było ze mną nikogo, kto by to za mnie zrobił, ale głównie z tego względu, że martwy nikomu nie mogłem pomóc – doszedł do wniosku chirurg.
Brutalna prawda
Książkę "Lekarz Wojenny. Chirurg na linii frontu" czyta się wyśmienicie. Jest jak bardzo rozbudowany reportaż z niezwykle szczegółowymi opisami, który zachwyca, przeraża, ale także inspiruje do bycia lepszym człowiekiem.Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Insignis