Film Sylwestra Latkowskiego "Nic się nie stało" jest przedstawiany jako odpowiedź na filmy braci Sekielskich o pedofilii w Kościele. Ma pokazać przypadki tuszowania pedofilii w innym środowisku, wśród celebrytów i elit. Jednak, jak twierdzi w "Gazecie Wyborczej" Piotr Głuchowski, historia, którą może pokazać Latkowski, "nie jest historię pedofilów".
– Kto powinien się obawiać filmu? Powinni obawiać się ci, którzy krzyczą o pedofilii, ale gdy odbywała się na wyciągnięcie ręki, to udawali, że nic nie widzą, odwracali głowę albo oceniali to jako niewinną zabawę. Ci, którzy uważali, że obowiązują ich inne zasady, w których można przedmiotowo wykorzystywać młodocianych – tak film dokumentalny "Nic się nie stało", który w środę 20 maja o 21:00 pokaże TVP, reklamuje jego autor.
"Przemoc seksualna, prostytucja i pedofilia - w lokalu, który miał być wizytówką Sopotu i który odwiedzali celebryci. Mroczne kulisy jego funkcjonowania ujawni Sylwester Latkowski w filmie dokumentalnym 'Nic się nie stało'" – czytamy w opisie trailera. W krótkiej zapowiedzi widzimy m.in. Andrzeja Chyrę, Kubę Wojewódzkiego i Nergala, a także prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego oraz mamę 14-letniej Anaid, która odebrała sobie życie.
O czym będzie film? Czy potraktowany zostanie jako odpowiedź na "Tylko nie mów nikomu" i "Zabawę w chowanego" braci Sekielskich, którzy obnażyli mechanizmy tuszowania pedofilii w Kościele? I czy "Nic się nie stało" Latkowskiego na pewno opowiada właśnie o pedofilii?
"Krystek", "Turek", seks z nieletnimi w Sopocie
Na niektóre pytania odpowiada w "Gazecie Wyborczej" Piotr Głuchowski. To współautor (obok Bożeny Aksamit) głośnej książki "Zatoka Świń". Opisał proceder wykorzystywania seksualnego nieletnich dziewczyn w Sopocie. Z tą sprawą wiąże się postać Krystiana W., "Krystka", pracownika i stałego bywalca sopockich klubów, w tym Zatoki Sztuki, który ma na koncie dziesiątki ofiar. "Organizował nastoletnie hostessy, które następnie były oferowane klientom klubu w sopockich Łazienkach Połnocnych za kilka tysięcy złotych wraz z szampanem Moet i kanapą do igraszek" – pisze w "GW" Głuchowski.
Wszystko zaczęło się od wspomnianej Anaid Tutgushyan, 14-letniej córki Polki i Ormianina. W 2015 roku rzuciła się pod pociąg. Przed śmiercią wysłała SMS do koleżanki :"On mi to zrobił”. Policja nie drążyła, a śledztwa podjęła się mama Anaid, która ustaliła, kim jest "on". Wtedy pojawiła się postać "Krystka".
Okazało się, że "Krystek", "domorosły kulturysta i złodziej samochodów z Wejherowa", był naganiaczem faktycznego zarządcy sopockiego klubu-hotelu Zatoka Sztuki, Marcina T., pseudonim "Turek". Głuchowski pisze, że "Krystek" polował na najładniejsze dziewczynki w gimnazjach, galeriach handlowych, na ulicach. Uwodził je, dawał narkotyki, upijał, wykorzystywał seksualnie i je nagrywał. Z kolei "Turek" oferował je klientom Zatoki Sztuki, sam też korzystał.
Dodatkowo Marcin T. miał prywatny klub z projektorem filmowym i sypialnią, gdzie zabierał najbardziej zaufanych gości Zatoki. Byli to aktorzy, prezenterzy, pisarze, scenarzyści, prawnicy...
"Za dnia w salach na parterze odbywały się wernisaże i warsztaty dla reportażystów, a nocą na dachu (dyskoteka The Roof) bogaci oblesie z całej Polski wciągali kokainę i wykorzystywali osaczone wcześniej przez Krystka i Turka długonogie czternasto- i piętnastolatki" – pisze Głuchowski.
W 2018 roku ruszył proces "Krystka", "Turka" i kilku innych osób. Poszkodowanych jest ponad 30 dziewczyn. Na "Krystku” ciąży aż 65 zarzutów, z czego 40 dotyczy przestępstw seksualnych, których oskarżony miał dopuścić się wobec 33 młodych kobiet. Tylko trzy z ofiar w czasie, kiedy miały zostać wykorzystane, były pełnoletnie. Pięć dziewczyn nie skończyło 15. roku życia.
Marcin T. dostał pięć zarzutów za przestępstwa seksualne. Zdaniem prokuratury, Krystian W. "przekazał” trzy dziewczyny "Turkowi” za 200 zł od jednej. Jedna z nich miała 14 lat, pozostałe dwie po 16. Kolejny zarzut odnosi się do wykorzystania małoletniej po podaniu pigułki gwałtu. Ostatni dotyczy obcowania płciowego z małoletnią za pieniądze. Co może zdumiewać, "Turek" nie został tymczasowo aresztowany, ma dozór policji, wpłacił 30 tys. zł poręczenia majątkowego.
W 2018 roku - dwa lata po ukazaniu się książki - w Gdańsku ruszył wspólny proces „Krystka”, „Turka” i kilku ich pomagierów. Poszkodowanych jest ponad 30 dziewcząt. Dowodami w sprawie są między innymi filmy z telefonu "Krystka". Widać na nich nastolatki, z którymi uprawia seks oralny (czasem w samochodzie swego pana) i jednocześnie je w trakcie zbliżenia nagrywa.
"Nic się nie stało" o tuszowaniu seksskandalu
"To nie pedofile, tylko zwykłe świnie" – takie zdanie znalazło się w tekście Piotra Głuchowskiego. O Latkowskim i jego filmie pisze tak:
Wydaje się jednak, że Latkowski opowie sporo o tym, w jakich bólach szło ujawnianie przestępstw seksualnych w Sopocie. Głuchowski zauważa, że na początku o sprawie pisała tylko "Wyborcza" i niszowe media (w tym portal internetowy Latkowskiego). Dopiero presja mediów sprawiła, że śledztwo przeniesiono z komendy dzielnicowej do miejskiej, potem gdańskiej, w końcu do wojewódzkiej. Prokuratura, która wcześniej umorzyła sześć spraw przeciwko "Krystkowi", w końcu postawiła mu zarzuty i poleciła go zatrzymać.
W końcu szokujący jest fakt przebywania na wolności "Turka". "Jest to jedyny znany mi przykład, by oskarżony o seks z dzieckiem odpowiadał z wolnej stopy" – komentuje Głuchowski. Pisze o plotkach, według których Marcin T. nagrywał klientów swoich lokali i te nagrania mają chronić go przed odsiadką.
Teraz jego produkcja ma być odpowiedzią TVP na filmy braci Sekielskich o pedofilii kleru. Moim zdaniem - nie będzie. Sprawa sopocka nie jest historią pedofilów. Klientami „Turka” i jego siostry byli zupełnie zdrowi (nie zboczeni z medycznego punktu widzenia ) bogaci mężczyźni z całej Polski. Przyjeżdżali do Zatoki Sztuki (oraz dyskotek Dream Club i The Roof) na erotyczne przygody, a dwaj sutenerzy - samochodziarz i biznesmen - im te przygody zapewniali.