Wydawało się praktycznie pewne, że wybory prezydenckie odbędą się 28 czerwca. Niektórzy w opozycji chcą jednak zmienić plan działania i wywrócić koncepcję władzy. Chodzi o to, by wybory zostały ogłoszone już po zakończeniu kadencji Andrzeja Dudy.
Przypomnijmy, że Sejm uchwalił ustawę, która pozwala na urządzenie wyborów prezydenckich 28 czerwca lub na początku lipca. Wszystko wskazywało na to, że na te terminy przystanie także opozycja. I taki był plan. Senatorowie opozycji mieli zgłosić swoje poprawki, m.in. zadbać o to, by nowy kandydat na prezydenta miał na zebranie 100 tys. podpisów nawet 10 dni. Jednak teraz sytuacja może zmienić się o 180 stopni.
– Wyborów w czerwcu nie można rozpisać z powodu bardzo jasno określonych artykułów Konstytucji. Mnie się wydaje, że wyjściem z tej sytuacji będzie np. przegłosowanie poprawki do ustaw, które teraz procedujemy w Senacie, wprowadzającej vacatio legis. To znaczy, żeby ta ustawa o wyborze nowego prezydenta mogła rozpocząć dopiero wtedy, kiedy będzie się mogła legalnie rozpocząć procedura wyborcza, czyli z chwilą opróżnienia urzędu prezydenta – powiedział w Radiu Plus wicemarszałek Senatu Michał Kamiński.
Podobnego zdania jest np. prof. Ewa Łętowska, którą cytuje "Gazeta Wyborcza". Zgodnie z konstytucją opcje zgodne z konstytucją są dwie. W pierwszej marszałek Sejmu zarządza wybory "100 dni i nie później niż na 75 dni przed upływem kadencji urzędującego Prezydenta Rzeczypospolitej". Ale to już niemożliwe, bo ostatni termin minął 23 maja.
Druga opcja to zarządzenie wyborów "w razie opróżnienia urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej - nie później niż w czternastym dniu po opróżnieniu urzędu, wyznaczając datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów”. Czyli wybory prezydenckie mogłyby być zarządzone dopiero po 6 sierpnia, kiedy zakończy się kadencja Andrzeja Dudy.
– Każdy przyzwoity sędzia Sądu Najwyższego, który miałby orzekać o ważności wyborów, powinien uznać, że wynik głosowania 28 czerwca nie jest ważny – twierdzi prof. Łętowska.
Nowy termin wyborów prezydenckich?
W związku z tym coraz bardziej popularna jest wersja wydarzeń zaprezentowana przez Kamińskiego. Zgodnie z nią opozycja może zgłosić w Senacie poprawkę do ustawy o wyborach prezydenckich, zakładającą długie vacatio legis. Oznacza to, że ustawa weszłaby w życie dopiero po zakończeniu kadencji prezydenta.
Decyzji jeszcze nie ma. We wtorek będą trwały narady w tej sprawie z udziałem marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego.
Oczywiście trzeba też zakładać, że Sejm taką poprawkę po prostu odrzuci. Ale wtedy opozycja przynajmniej pokazałaby, że nie godzi się na łamanie konstytucji. Bo co np. w sytuacji, gdy kandydat opozycji wygra wybory 28 czerwca, a potem Sąd Najwyższy wynik unieważni? W przypadku niezgody opozycji na czerwcowy termin to PiS bierze odpowiedzialność za nielegalną procedurę.
We wtorek rano okazało się, że w tym tygodniu nie będzie już posiedzenia Senatu. Sejmowa większość liczyła na to, że ustawa o wyborach wróci do Sejmu jeszcze przed końcem tygodnia. Zapowiada się kolejny kryzys i trudno liczyć na kompromis wokół wyborów prezydenckich.
Dodajmy, że późniejsze wybory mogą sprzyjać kandydatom opozycji, szczególnie Rafałowi Trzaskowskiemu. Już teraz widać, że goni prezydenta Dudę – poparcie dla głowy państwa spada.