Nie wiadomo, czy debata prezydencka przed drugą turą w ogóle się odbędzie. Andrzej Duda odrzucił propozycję wspólnej debaty prywatnych stacji telewizyjnych i portali internetowych. Tymczasem Polaków poproszono w sondażu o opinię na temat tego, czy i gdzie debata powinna się odbyć.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Według sondażu SW Research dla "Rzeczpospolitej" aż 85 proc. ankietowanych chce przedwyborczego starcia Rafała Trzaskowskiego i Andrzeja Dudy, jednak zaledwie nieco ponad 10 proc. chce, by debata odbyła się w TVP.
Z kolei 34,7 proc. respondentów chce debaty w dowolnej formule, 20,8 proc. – by zorganizowały ją stacje komercyjne, a 17,1 proc, by TVP i telewizje komercyjne zorganizowały ją razem. Najmniej respondentów wskazało, że oczekuje debaty organizowanej przez TVP – 10,2 proc. To mniej więcej tyle, do ilu Polaków telewizja publiczna kieruje swój przekaz za pieniądze wszystkich podatników. Bo już umiarkowanych wyborców PiS razi propaganda w stylu Jacka Kurskiego.
Przypomnijmy: przed pierwszą turą wyborów odbyły się dwie debaty, obie w TVP. Szczególnie druga i to, co się po niej działo, była pokazem natarczywej propagandy, która jeszcze w telewizji publicznej po 1989 r. nie miała miejsca. Tendencyjne pytania o komunię świętą czy związki par jednopłciowych były wprost wymierzone w Trzaskowskiego. Nie miały jednak nic wspólnego z największymi problemami, z jakim zmagają się dziś Polacy.
Dokonano też mało subtelnych sztuczek z kamerą. Po debacie prezydent miał 15-minutową dogrywkę w postaci przychylnego wywiadu, a o "odpowiednie" komentarze zadbali jeden po drugim publicyści sympatyzujący z "dobrą zmianą": Michał Karnowski, Tomasz Sakiewicz czy Adrian Stankowski.
Jednak Andrzej Duda nie zamierza przyjąć propozycji wspólnej debaty w TVN, TVN24, Onecie i Wirtualnej Polsce. Rafał Trzaskowski skomentował decyzję prezydenta krótko: "walkower". Potem zamieścił post na Facebooku, w którym porównał decyzję Dudy do całej jego pięcioletniej kadencji.