Christopher McQuarrie, reżyser powstającej najnowszej części "Mission: Impossible", przekazał redakcji "Empire" oświadczenie, w którym obszernie wyjaśnił sprawę kręcenia filmu w Polsce i wyburzenia mostu w Pilchowicach. Zapewnił, że w całej historii doszło do manipulacji, a ktoś ma celowo sterować opinią publiczną w nadziei na wywołanie określonych emocji.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Przypomnijmy: Magdalena Gawin, zastępczyni ministra kultury Piotra Glińskiego i Generalny Konserwator Zabytków zapewniła ostatnio, że obawy o wyburzenie mostu w Pilchowicach są bezprzedmiotowe. Powodem ma być to, że budowla pozostaje pod ścisłą kontrolą dzięki nowelizacji z 2017 roku od momentu wszczęcia postępowania w sprawie wpisu obiektu do rejestru zabytkow
Reżyser przedstawił szerszy kontekst planu wyburzenia mostu na Dolnym Śląsku. Jak stwierdził McQuarrie, burzę medialną nakręcono w ramach odwetu. Jak przekonuje, cała seria "Mission: Impossile" znana jest z tego, że produkcja kolejnych części powstaje przy możliwie jak najmniejszym użyciu efektów specjalnych. Jeszcze zanim rozpoczęła się produkcja filmu, powstał pomysł na ujęcia mostu nad wodą, który miałby zostać częściowo zburzony.
"Chociaż wątpiliśmy, że coś takiego jest w ogóle możliwe, rozpoczęto szerokie poszukiwania na wypadek, gdyby jakikolwiek kraj na świecie miał akurat most, którego trzeba by było się pozbyć" – stwierdził. I nagle w całej historii pojawili się Polacy, którzy – jak zapewnił McQuarrie – podeszli do pomysłu z wielkim entuzjazmem.
To właśnie od Polaków reżyser i jego ekipa mieli dostać informacje o nieczynnym moście w okolicy na terenie Polski, który miałby spełniać wszystkie wymagania twórców "Mission: Impossible".
Dalej reżyser szczegółowo przedstawił swoją wiedzę na temat stanu polskiego mostu, jego historii i planów modernizacji. Jak podkreślił Christopher McQuarrie, polski most nie powstał w całości w 1906 r., będąc w rzeczywistości "częściowo zniszczony przez wycofujących się Niemców w czasie II wojny światowej, zanim został odbudowany (obecny most jest bowiem jednym z dwóch bardzo podobnych w okolicy, z których żaden nie jest zabytkiem chronionym)" – przekazał reżyser.
Reżyser "Mission: Impossible"dodał, że jego ekipa chciała zniszczyć jedynie te fragmenty jego konstrukcji, które i tak są wadliwe i czekają na usunięcie. "To nam odpowiadało. Mieliśmy również plany zrekompensowania wszelkich szkód, jakie mogłaby spowodować konieczna rozbiórka mostu" – zapewnił.
W ten sposób potwierdził, że ekipa filmowa "Mission: Impossible" miała w planach wysadzenie mostu w Pilchowicach. "W imię rozrywki? Absolutnie. Za to z korzyścią dla polskiego przemysłu filmowego, lokalnej gospodarki i z największą dbałością o otaczające środowisko" – zapewnił reżyser.
Potem miał zacząć się odwet. "Jedna z osób, z powodów, których nie mogę określić bez ujawniania jej tożsamości, twierdziła, że przysługuje jej prawo do pracy przy produkcji - do której, jak się wydaje, nie miała odpowiednich kwalifikacji. Kiedy żądania tej osoby nie zostały spełnione, zaczął się odwet" – dodał.
Jak przekazał, nastąpiło publiczne, anonimowe nękanie członków produkcji w mediach społecznościowych. "(…) Przeinaczała nasze intencje i ukrywała osobiste powody, dla których chciała nas w ten sposób ukarać. Starała się nawet, aby ten niebezpieczny i bezużyteczny most został ocalony w nadziei, że nigdy nie zostanie usunięty i odbudowany (co, jak rozumiemy, byłoby ze szkodą dla potrzeb gospodarczych tego obszaru)" – dodał reżyser "Mission: Impossible".
"Krótko mówiąc, osoba ta manipulowała emocjonalną reakcją ludzi w całym tym ruchu, który skompromitował nasze ambicje sprowadzenia naszej produkcji do Polski" – podsumował.
Pod koniec obszernego oświadczenia ponownie zapewnił, że pod żadnym pozorem on i jego ekipa nie marzyliby nawet o tym, by celowo uszkodzić odwiedzane zabytki kultury lub historii. Podkreślił, że wciąż ochoczo będą pomagać w usuwaniu wszelkich mostów, które z różnych powodów mają zostać rozebrane.