Białorusini szturmują lokale wyborcze i ustawiają się w gigantycznych kolejkach do głosowania w wyborach prezydenckich. Obecne władze najwyraźniej obawiają się o wynik wyborów. W Mińsku odłączono internet i spowodowano spore problemy z funkcjonowaniem Facebooka, Instagrama i Twittera. Zadbano też o to, by niezależni dziennikarze nie mogli realizować relacji z wyborów.
Niestety sytuacja na Białorusi wygląda na poważną. W mediach społecznościowych wrze po kolejnych doniesieniach o zatrzymaniach. Na poniższym nagraniu przedstawiono, jak pod jednym z lokali wyborczych zostają obezwładnieni niezależni dziennikarze. Według świadków zdarzenia są to korespondenci: Vladimir Romensky i Wasilij Polonsky, a także kamerzysta Nikołaj Antipow z niezależnej telewizji Dżozd.
Wybory 2020 na Białorusi: władza obawia się przegranej?
Amnesty International potwierdziło, że władze odcięły internet w Mińsku, a przypadkowi ludzie są wpychani do radiowozów i przewożeni w nieznane miejsca.
Białoruskie władze odłączyły internet i postarały się o to, by obywatele mieli problem z dostępem do mediów społecznościowych.
Wybory po białorusku
Wcześniej informowaliśmy o zatrzymaniu jednej z najbliższych współpracownic Swiatłany Cichanouskiej, rywalki Aleksandra Łukaszenki. "Media podają, że Maria Kolesnikowa została zatrzymana na parkingu pod sztabem wyborczym. Świadkowie mówią, że siłą wepchnięto ją do milicyjnego samochodu" - podał portal Kresy24.pl.
Z kolei Weronika Capkała, druga ze wspierających Cichaouską liderek, wyjechała z Białorusi do Rosji (jeden z wyborców spotkał ją tam pod lokalem wyborczym).
W czasie kampanii wyborczej Capkała nie ukrywając wzruszenia opowiadała historię swojej chorej na raka matki, która w przeszłości pracowała z Aleksandrem Łukaszenką w parlamencie. Polityk "sfabrykował" przeciwko niej aferę i mimo śmiertelnej choroby w III stadium nowotworu pozwolił na to, by ją więziono.
- Kiedy obecny prezydent doszedł do władzy, sfabrykował przeciwko mojej mamie sprawę (...) W III stadium raka podczas pobytu w szpitalu wyprowadzili ją pod strażą - wspominiała Capkała.
- Zaszłam do sali, gdzie siedziały dwie strażniczki, a moja mama leżała na podłodze. Na gołej podłodze. Przykuta do kaloryfera. Przykuta tą ręką spaloną do kości przez chemioterapię. W tym momencie zobaczyłam prawdziwe oblicze tej władzy - mówiła przez łzy Weronika Capkała.
W przeciwieństwie do Capkały Swiatłana Cichanouska oraz Kolesnikowa na razie nie planują opuszczać Białorusi.