Nikt, kto choć raz usłyszał na żywo przenikliwą barwę jego głosu, nie mógł pozostać wobec niej obojętnym. Choć najswobodniej czuł się "na streecie", śpiewając w okolicach rynków lub często uczęszczanych skwerów największych polskich miast, to prawdziwą popularność przyniosła mu dopiero wygrana w jednym z najczęściej oglądanych talent show. Gienek Loska zmarł w wieku zaledwie 45 lat.
Dwa lata temu w rodzinnym Białooziersku przeszedł rozległy udar i od tamtej pory nigdy już nie udało się mu powrócić do Polski, do której z Białorusi przyjechał jako 17-latek. Jak potoczyła się jego historia od początku pobytu w naszym kraju?
Jego głos był tak donośny, że zbliżając do wrocławskiego rynku od strony gmachu głównego uniwersytetu, bez większego problemu można było usłyszeć, że w oddalonym o spory kawałek przejściu podziemnym przy ulicy Świdnickiej daje popis swoich wokalnych możliwości sam "król streetu", czyli Gienek Loska – a właściwie Hienadź Łoska (biał. Генадзь Лоска; ros. Геннадий Лоска, Giennadij Łoska).
Kiedy śpiewał i w charakterystyczny sposób przytupywał nogą w rytm głębokiego, aksamitnego dźwięku akustycznej gitary (klasycznego bułgarskiego Orfeusza), ludzie mieli na skórze ciarki, o czym sama miałam okazję wielokrotnie się przekonać.
Choć dla jednych był tylko dobrze rozpoznawalnym ulicznym bardem, dla innych zaś raczej nostalgicznym bluesmanem, to z pewnością nie można było mu odmówić ani talentu, ani oryginalności. Nierzadko porównywano go samego Czesława Niemena, który urodził się na terenach należących do dzisiejszej Białorusi i podobnie jak Gienek miał "wschodnią duszę".
Loska do stolicy Dolnego Śląska przeniósł się dopiero w 2004 roku, dwa miesiące przed ślubem z ukochaną Agnieszką. Miłość trafiła go jak grom z jasnego nieba i już po miesiącu oświadczył się piękności, którą poznał podczas koncertu w Ostrowie Wielkopolskim.
Para doczekała się córeczki i aż do czasu, gdy ich życie na chwilę wywróciło się do góry nogami po wygranej w "X Factor", mieszkała we Wrocławiu. Dopiero potem cała rodzina przeniosła się znad Odry nad Wisłę.
Kim był Gienek Loska?
Na gitarze nauczył się grać w wieku 13 lat. Już wtedy udało się mu zarobić pierwsze pieniądze dając popis swoich umiejętności w mińskim metrze. Musiał zrobić spore wrażenie, bo zamiast zwykłej kopiejki oczarowany jego talentem słuchacz wręczył mu papierowego rubla. To właśnie wtedy poczuł, że w taki sposób chce pracować na chleb przez resztę życia. Przeczucie okazało się prorocze, bo większość okresu dorosłości spędził śpiewając "na streecie" (jako uliczny bard).
Swój pierwszy "nie garażowy, a podwórkowy zespół" założył z kolegami jeszcze w szkole podstawowej. Na to, by po lekcjach mogli robić próby, pozwolił im nauczyciel wiedzy wojskowej – wielki fan Beatlesów – opowiadał Gienek Loska w rozmowie z Aleksandrą Bubą z portalu wroclaw.naszemiasto.pl.
Gienek Loska: wykształcenie
Potem przyszedł czas szkoły średniej, kiedy musiał się przeprowadzić z rodzinnego Białoozierska do oddalonego o około 200 km Grodna. Choć dostał się do klasy o profilu kulturalno-oświatowym, to jednak szybko porzucił liceum i jeszcze zanim osiągnął pełnoletniość zaczął grywać na gitarze na ulicach śpiewając na cały głos ballady "The Scorpions" i klasyczne bluesowe kawałki sprzed lat.
Do Polski przyjechał w 1992 roku i jako 17-latek trafił na Andrzeja "Makara" Makarewicza, z którym wkrótce założył zespół bluesowy Seven B.
Początkowo mieszkał i grywał tylko na Podlasiu (głównie w Białymstoku i Augustowie), ale jak tylko jeden z kolegów zaproponował mu pomieszkiwanie w kwaterze studenckiej w Krakowie, w 1993 roku przeniósł się na stałe do stolicy Małopolski. Grywał zarówno na krakowskim rynku, jak i na Krupówkach w Zakopanem.
Choć na co dzień bywał przede wszystkim "na streecie", bo jak sam twierdził "tam miał najlepszą publiczność", to jednak jako wokalista zespołu Seven B od czasu do czasu występował też na festiwalach (m.in. Rawa Blues w Katowicach).
Razem z Andrzejem Makarewiczem nagrał w sumie 3 płyty ("Rocktales", "Make up Your Mind" i "Acoustic"), ale na ówczesnym rynku muzycznym nie udało się im jednak przedostać do mainstreamu. Zespół Sevem B zakończył działalność w 2006 roku. "Król streetu" zaczął odtąd występować jako Gienek Loska Band.
Los uśmiechnął się do niego dopiero w połowie 2011 roku, kiedy Białorusin wygrał pierwszą edycję kultowego programu "X Factor". Jurorami byli wtedy Kuba Wojewódzki, Czesław Mozil oraz Maja Sablewska.
Gienek Loska: alkohol i życie "na streecie"
Po zwycięstwie przez chwilę zabiegały o niego wszystkie media. Stał się dobrze rozpoznawalny, osiągnął sporą popularność i zagrał serię koncertów, ale szybko wrócił do dawnych przyzwyczajeń i tradycyjnych występów "na streecie". Można go było usłyszeć zarówno w okolicach starego miasta w Warszawie, na krakowskim Rynku czy we Wrocławiu, w którym wychowywała się jego córka.
To dzięki niej muzykowi udało się zerwać z uzależnieniem od alkoholu. Choć Gienek Loska nigdy nie ukrywał, że miał problem z alkoholizmem, to jednak często podkreślał, że żałował ujawnienia tej informacji w mediach. Nie podobał się mu wizerunek "faceta z trudną przeszłością", który w pewnym momencie starały się kreować tabloidy i serwisy plotkarskie.
Alkohol w jego życiu pojawił się, kiedy przyszły "król streetu" miał 14 lat. W wywiadach opowiadał, że potrafił wypić nawet litr czystego alkoholu dziennie. Nałogowi zawdzięczał też charakterystyczną bliznę, która pojawiła się na jego twarzy po dramatycznym upadku ze schodów.
11 godzin oczekiwania na pomoc medyczną po udarze
Kolejne problemy ze zdrowiem muzyk zaczął mieć w 2018 roku, kiedy wybrał się z rodzinną wizytą na Białoruś. Podczas pobytu u matki w Białooziersku doznał udaru. Sytuacja miała miejsce zaledwie jeden dzień przed planowanym powrotem do Polski.
Świadkowie zdarzenia mieli twierdzić, że wyszedł tylko na papierosa, a potem upadł. Na pomoc medyczną czekał przez 11 godzin. Policja wezwana na miejsce zdarzenia uznała, że może być pijany. Funkcjonariusze próbowali go nawet cucić.
Zanim udzielono mu profesjonalnej pomocy medycznej, odsyłano go z jednego do drugiego szpitala. Ostatecznie trafił do ośrodka w Baranowiczach, oddalonego o około 200 km od domu jego matki. Tam od razu trafił na salę operacyjną. Przez następne 5,5 godz. był operowany.
Po 3-tygodniowym pobycie na OIOM-ie przewieziono go do innej placówki, bliżej granicy z Polską, gdzie przebywał do lipca 2018 roku. Potem zajęła się nim najbliższa rodzina.
Z powodu rozległego wylewu krwi do mózgu zapadł w śpiączkę, z której wybudził się dopiero w styczniu 2020 roku. Wcześniej oddychał tylko dzięki tracheotomii. Odżywiano go zaś przez sondę. Polska Fundacja Muzyczna organizowała dla niego zbiórki pieniędzy na dalsze leczenie. Niestety nie udało się mu już nigdy odzyskać pełni sił ani powrócić do Polski.
Choć Gienek Loska miał polskie obywatelstwo i teoretycznie miał prawo do leczenia w naszym kraju, to jednak od momentu wylewu cały czas przebywał na Białorusi. Jego stan zdrowia miał nie pozwalać na to, by go przetransportować i skorzystać z pomocy polskich lekarzy (co oferowała m.in. fundacja Ewy Błaszczyk).
"Król streetu" zmarł 9 września w rodzinnym domu w Białooziersku w wieku 45 lat. 10 września został pochowany na Białorusi.