Nowa rola Kaczyńskiego obnaży fałsz. Wyborca PiS nie może się cieszyć z jego wejścia do rządu
Eliza Michalik
02 października 2020, 09:25·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 02 października 2020, 09:25
To oczywiste, że wchodząc do rządu, Kaczyński nie zostanie wicepremierem, tylko nadpremierem, szefem wszystkich szefów. I że jego funkcja zapoczątkuje chaos i prawdopodobnie jest początkiem końca PiS, bo w swojej politycznej karierze Kaczyński pokazał, że na dłuższą metę potrafi tylko niszczyć. Nie znosi zresztą sprzeciwu, i czerpie aż nadto widoczną satysfakcję z upokarzania ludzi, żeby na zbyt długo się od tego powstrzymać. Nie potrafi też rządzić inaczej niż przez podziały.
Politycznie też nie jest to dobry ruch, bo najprawdopodobniej zamiast mieć pod kontrolą Morawieckiego i Ziobrę (a taki ponoć był zamysł) utraci ją nad dwoma zwaśnionymi obozami w PiS – bo na jednym firmamencie nie mogą świecić trzy słońca. Kaczyński nie zdoła też moim zdaniem zachować dotychczasowej, bardzo przydatnej pozycji niezależnego rozgrywającego i zacznie się zużywać, także medialnie i wizerunkowo, co przyniesie katastrofalne skutki nie tylko jemu osobiście, ale i jego partii.
Zresztą ilekroć w politycznej historii Polski Kaczyński był w rządzie, notowania PiS spadały, jak go nie było – rosły.
Znajdzie się też pod o wiele większym niż dotąd obstrzałem dziennikarzy, bo każdy jego ruch będzie śledzony i komentowany dużo szerzej i uważniej. Jednym słowem: uważam, że z wejścia Kaczyńskiego do rządu mogą się cieszyć przeciwnicy PiS, natomiast jego zwolennicy powinni się poczuć głęboko zaniepokojeni.
Powiedzieć, że Jarosław Kaczyński nie jest wzorcem z Sevres zrównoważenia emocjonalnego, dojrzałości charakteru, rozwagi i panowania nad emocjami, to nic nie powiedzieć. Znakiem firmowym tego polityka, który dał o sobie ostatnimi czasy nieco zapomnieć, schodząc z pierwszej linii bieżących politycznych pyskówek i zwykłych w polskiej polityce przepychanek, jest brak umiejętności panowania nad sobą, publiczne uleganie emocjom, także bardzo skrajnym (że przypomnę debatę sejmową, w czasie której Kaczyński krzyczał do opozycji, czerwony na twarzy z wściekłości i gniewu „zamordowaliście mi brata” i „mordy zdradzieckie”, po którym to występie, posłowie PiS, jakby w obawie przed jego kompletną utratą panowania nad sobą otoczyli go kordonem, oddzielając od kamer i reszty posłów) oraz skłonność do intrygowania i rozgrywania ludzi, także ze swojego najbliższego otoczenia przeciwko sobie.
Słynie też Kaczyński z paranoicznej osobowości, mściwości i małostkowości. A ponieważ przejawia te cechy konsekwentnie od wielu lat i także od wielu lat stanowią one modus operandi jego politycznych poczynań, w zasadzie nie ma nadziei, żeby mogło to się właśnie teraz zmienić.
Zresztą – niezależnie od postawy Kaczyńskiego, jak na postępowanie premiera Morawieckiego może wpłynąć tak oczywiste osłabienie jego pozycji i zepchnięcie go na margines? Publiczne upokorzenie? Jeśli do tej pory żywił cień nadziei na objęcie schedy po prezesie PiS, w niedługim czasie, to teraz ta wiara musiała zostać poważnie zachwiana. I to na rzecz jego głównego, najbardziej zajadłego rywala, Zbigniewa Ziobry, któremu Kaczyński zresztą także z pewnością zapamięta zdradę w sejmowym głosowaniu nad zdjęciem z urzędników odpowiedzialności za przestępstwa i zapewnieniu im całkowitej bezkarności po złamaniu prawa.
Zemsta zostanie zapewne po prostu odłożona w czasie, chyba, ze Ziobrze uda się go czymś ugłaskać. Niemniej – cała polityczna kariera Kaczyńskiego, to historia autodestrukcji. Ten polityk ma na koncie niemałe sukcesy – niemniej nigdy nie udało mu się ich utrzymać, zawsze upadały jego koncepcje i rządy – nigdy zresztą po cichu, zawsze z powodu skandali i w nadzwyczajnych okolicznościach.
Po części dlatego, że otaczał się zawsze miernotami, z obawy, że bystrzy kompetentni ludzie okażą się zbyt niezależni i trudno sterowalni, ale także dlatego, że na ich tle jego zaściankowość, wąskie horyzonty i brak cech prawdziwej wielkości nie rzucają się tak bardzo w oczy.
Kaczyński ewidentnie wyznaje zasadę, że lepiej być królem na małym podwórku niż zwykłym szarakiem na dużym – gustuje w środowisku ograniczonym intelektualnie i kulturalnie, bo tylko na takim tle może brylować i mieć względną pewność, że jego liczne mankamenty nie będą razić, a ograniczenia zostaną wzięte przez uniżonych klakierów za ekstrawagancje. Niemniej funkcja wicepremiera obnaży fałsz tej konstrukcji i – tego jestem pewna, w krótkim czasie doprowadzi do konfliktów większych niż obecne.