"Antysemityzm jest grzechem" – orzekł Jan Paweł II już w 2000 roku. Polscy księża słów papieża wysłuchali, a potem zajęli się ważniejszymi rzeczami. I tak, po 12 latach, na antenie katolickiego radia wciąż możemy usłyszeć o "żydkach", a z ust jednego z biskupów o "wszawych brudasach". Ci, którzy sprzeciwiają się głośno, należą do mniejszości. Większość popełnia grzech zaniedbania.
"Żydzi są winni wszelkiemu złu świata i to od starożytności aż po czasy współczesne. Oberwało się Żydom krzyczącym przed Piłatem, żydokomunie, amerykańskim bankierom, policjantom w getcie i wreszcie 'wszawym brudasom'" – tak opisał dziś rozmowę z jednym z biskupów ks. Wojciech Lemański.
Wpis na blogu proboszcza z Jasienicy jak w soczewce pokazał jeden z głównych grzechów wielu polskich księży. Skalę zjawiska ciężko jest ocenić, bo antysemityzm ujawnia się podczas kazań w zamkniętych nawach kościołów i na spotkaniach z wiernymi, których nikt nie relacjonuje. Nieliczni, którzy mówią o tym głośno, spotykają się z kpiną. Najwięcej jednak jest takich, którzy, choć na każdej mszy wyznają grzech zaniedbania, później po prostu przyzwalająco milczą.
Żart o "Hitlerku"
To nie pierwszy raz, kiedy ksiądz Lemański mierzy się z antysemityzmem polskich księży. Na swoim blogu w naTemat przekonywał już, że takie zachowania to wśród nich norma. Z Żydów wielu z nich śmieje się na towarzyskich spotkaniach, w kurtuazyjnych rozmowach, na imieninach. "Też się kiedyś śmiałem z tych żartów. Dopóki nie dotarła do mnie prawda o tym, że jest to przekroczenie granicy, której przekroczyć nikomu nie wolno" – pisał.
Podobne żarty zauważa nie tylko on. Anna Dryjańska, socjolożka i działaczka społeczna, napisała pod jego wpisem o innym dowcipie: "Kiedyś ksiądz z którym rozmawiałam stwierdził, że do poprawy sytuacji w Polsce potrzebny jest taki mały Hitlerek. Dobroduszny uśmiech ani na chwilę nie zniknął z jego twarzy".
Z ambony
Wielu polskich księży nie krępuje się też przy parafianach.
– W dniu pojednania z narodem żydowskim uczestniczyłem we mszy świętej w koźmińskim kościele. Msza święta rozpoczęła się od słów: „Nie ma nic gorszego niż Żyd komunista”. I zaczęły się słowne ataki na Żydów – opisywał serwisowi naszemiasto.pl Jerzy Fornalik, działacz społeczny, który wraz z młodzieżą restauruje zniszczone kirkuty. Choć obok księdza, który przyjechał do Koźmin wygłaszać rekolekcje, siedział proboszcz parafii, nie zareagował na obraźliwe słowa.
Według relacji społecznika, proboszcza nie wzruszyło ani to, że stwierdzenia padały w czasie mszy pod hasłem pojednania, ani że w ławach siedziały nastolatki, które później jechały pomagać na żydowskich cmentarzach.
Takie przypadki nie są odosobnione. Z podobnym zachowaniem miała do czynienia także Halina Bortnowska, współzałożycielka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i publicystka miesięcznika "Znak".
– W swojej parafii raz usłyszałam antysemickie kazanie. Poszłam z tym wtedy do proboszcza. Przez kilka następnych tygodni kazania były już normalne, a po jakimś czasie ksiądz, który je wygłosił, został przeniesiony w inne miejsce – wspomina i radzi, by na takie sytuacje nigdy nie pozostawać obojętnym.
Z Torunia
Czego jednak spodziewać się po parafialnych księżach, jeśli antysemickie treści przebijają nawet z wypowiedzi wpływowych kapłanów? Nie tylko tych prywatnych, jakie opisał ksiądz Lemański.
W 2007 roku do sądu trafiła sprawa ujawnionych nagrań z wykładów redemptorysty ojca Rydzyka w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Podczas spotkań ze studentami, kapłan mówił między innymi o tym, że sprawa Jedwabnego służyła temu, żeby środowiska żydowskie mogły wyłudzić od Polski 65 mld dolarów.
Na antenie kierowanego przez niego Radia Maryja antysemickie treści nie są rzadkością. Nawet, jeśli o Żydach nie wypowiadają się sami księża, dopuszczają oni do głosu słuchaczy. "Tak długo, jeżeli w katolickim państwie, takim jakim jest Polska, od większości polskich ministrów będzie czuć macą i cebulą, tak Polska nigdy nie będzie Polską" – powiedział jeden z nich. Od prowadzącego program ojca dyrektora mógł liczyć na... podziękowanie za głos. A to tylko jeden z dziesiątków podobnych przykładów.
I Gdańska
Równie głośne były swego czasu publiczne wypowiedzi ks. prałata Henryka Jankowskiego, proboszcza parafii św. Brygidy w Gdańsku. Oświadczył on między innymi, że "nie można tolerować mniejszości żydowskiej w polskim rządzie, bo naród się tego boi". Później tłumaczył, że "to, co naród polski myśli, ja powiedziałem głośno. Nie przez pomyłkę, ale z przekonaniem".
Jankowskiego bagatelizowano, próbowano łagodzić "wpadaniem w pułapkę antysemityzmu", biernie obserwowano. Mało kto głośno i publicznie go potępiał.
Jedną z takich osób był ks. Stanisław Musiał, członek Komisji Episkopatu Polski ds. Dialogu z Judaizmem. Za tekst o ks. Jankowskim, który opublikował "Tygodnik Powszechny", dostał nagrodę "Grand Press".
– Antysemityzm jest dla wielu osób narzędziem do osiągania swoich celów. Kiedy już do nich dojdą, często odpuszczają. Mam wrażenie, że tak byłoby w przypadku księdza Jankowskiego – komentuje Halina Bortnowska.
Od autorytetów
Ale wypowiedzi antysemickie zdarzały się także najbardziej dziś cenionym polskim kapłanom. W procesie kanonizacyjnym ojca Maksymiliana Marii Kolbego, jednym z głównych zarzutów były te związane z jego przedwojenną publicystyką.
Jezuita Stanisław Musiał przypomniał w jednym z wywiadów: "Co do ojca Kolbego, to rzeczywiście niezbyt pochlebnie wyrażał się o Żydach. W jego tekstach możemy przeczytać, że nazywał ich słowami: obrzezani, żydki". Choć w czasie wojny ojciec Kolbe ukrywał w Niepokalanowie wysiedlonych Żydów, wiele osób do dziś nie może pogodzić się z jego wcześniejszymi poglądami.
– Bardzo dwuznaczne było także zachowanie kardynała Stefana Wyszyńskiego – przypomina prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog, badacz zjawiska antysemityzmu. Po pogromie kieleckich Żydów, delegacja Centralnego Komitetu Żydowskiego domagała się od niego potępienia mordu. Wyszyński, który dopiero co został biskupem lubelskim, tłumaczył, że dokumenty nie pozwalają jednoznacznie rozstrzygnąć kwestii, czy Żydzi używają krwi chrześcijańskiej do produkcji macy.
– Można tłumaczyć, że kardynał Wyszyński działał w bardzo trudnych okolicznościach. Próbował bronić Kościoła, wartości narodowych, przedstawiać jego postawę na specyficznego kontekstu politycznego, zajmowania kraju przez komunistów. Ale moim zdaniem nie do końca go to usprawiedliwia – mówi prof. Krzemiński.
... i zaniedbaniem
Dziś największym grzechem polskich księży wydaje się jednak nawet nie czynny antysemityzm, wyrażany słowem lub działaniem, ale milczenie, które wokół tego zjawiska zapadło. Smutne przykłady od czasu do czasu przywołuje na swoim blogu ks. Lemański. W lipcu tak pisał o uroczystościach w Jedwabnem:
Podobnie jest podczas uroczystości rocznicowych w Treblince.
– Trzeba pamiętać, że mordy Żydów odbywały się też bezpośrednio wojnie. Wtedy Kościół nie stanął zdecydowanie w ich obronie. Niektórzy oczywiście próbowali, warto tu wspomnieć o tekstach na przykład w "Tygodniku Powszechnym", ale zabrakło wtedy zdecydowanego głosu kościelnych elit – mówi prof. Krzemiński. – Do tej pory Kościół nie rozliczył się z antysemityzmu, nie zajął w jego sprawie potępiającego stanowiska.
Mają narzędzia, ale nie korzystają
Dziś, chwilę po tym, kiedy polscy hierarchowie pojednali się z prawosławną cerkwią, wiele osób podnosi argument, że księża potrafili napisać list do duchownych niemieckich, czy rosyjskich biskupów, ale do dziś nie zdobyli się na pojednanie z Żydami. Halina Bortnowska zwraca jednak uwagę, że takie próby były, a w wielu miejscach zamiast podejmować dialog, polscy księża po prostu się w nim cofają.
Przykładem dużego kroku w przód jest między innymi wizyta Jana Pawła II w Ziemi Świętej. Papież publicznie potępił antysemityzm i jasno powiedział, że jest on grzechem. – Warto zauważyć, że przy tych wystąpieniach pracował też kardynał Ratzinger, dzisiejszy papież Benedykt XVI. Stanowisko Kościoła jako instytucji jest więc w tym aspekcie jasne – dodaje Halina Bortnowska.
Specjalnym narzędziem dialogu z Żydami miał być Dzień Judaizmu. Działacze na rzecz pojednania zwracają jednak uwagę, że księża nie potrafią tej okazji należycie wykorzystać.
"Kiedyś podczas Dnia Judaizmu w Warszawie proponowałem, żeby biskupi razem z klerykami poszli na Umschlagplatz i zmówili modlitwę Jana Pawła II, którą tam wypowiedział. Można też pomodlić się psalmami. Opór był jednoznaczny. Usłyszałem: 'Nie możemy zmuszać kleryków do takiej modlitwy'. To czego my ich chcemy uczyć?" – zastanawiał się na łamach "Tygodnika Powszechnego" ks. Wojciech Lemański.
Tacy kapłani, jakie społeczeństwo
Ten problem widzi także Halina Bortnowska. – Instytucja słabo wychowuje swoich adeptów. Antysemityzm widzimy przecież też u księży, którzy urodzili się po Soborze Watykańskim II – zauważa.
– Najwyższy czas przestać pudrować rzeczywistość – przekonuje prof. Krzemiński. Dodaje jednak, że walka z antysemityzmem wśród polskich księży nie będzie łatwa. – Umacnia go poczucie winy. To blokuje chęć do rozliczenia. Ten sam prosty, psychologiczny mechanizm nie pozwalał przyznać się do niego Niemcom po II wojnie światowej.
– Oceniamy, ale nie jesteśmy lepsi. Bo takich mamy kapłanów, jakie mamy społeczeństwo – podsumowuje Halina Bortnowska.
"Dwie okoliczności przez te ostatnie lata się nie zmieniły. Jak co roku, od kilkunastu już lat, stał przy pomniku ze swoim szkolnym zdjęciem Icchak Levin. Przeżył uratowany wtedy przez naprawdę sprawiedliwego Polaka. Levin przyjeżdża więc co roku, i jak co roku dziękuje za uratowanie, i co roku płacze, i co roku modli się w tym miejscu. Druga niezmienna jak dotąd okoliczność, to nieobecność miejscowego biskupa i miejscowego proboszcza, i miejscowych parafian. Ani wyniki śledztwa IPN-u, ani nauczanie Jana Pawła II o Żydach, ani zmiana na stolicy biskupiej w pobliskiej Łomży tego nie zmieniły". CZYTAJ WIĘCEJ