
Czy u podstaw tabloidyzacji mediów w Polsce leży "intelektualne ubóstwo polskiej klasy średniej", pyta bloger? Intelektualiści mówią: "To źle postawione pytanie, bo nie wiadomo nawet, czy klasa średnia u nas istnieje".
REKLAMA
Grzegorz Miecugow komentując na łamach "Gazety Wyborczej" niski poziom treści serwowanych w polskich mediach, odpowiedzialnością za taki stan rzeczy obarczył przede wszystkim widzów. W dyskusji, jaka wywiązała się po jego wypowiedzi, pojawiły się m.in. głosy surowo osądzające intelektualne horyzonty polskiej klasy średniej.
Od pewnego czasu mam dojmujące wrażenie intelektualnego ubóstwa polskiej klasy średniej. Podatność na popsychologię, moralną panikę, telewizyjne i ludowe mądrości jest tak wysoka, że odpowiednim stanowiskiem, które winno cechować człowieka choć trochę zainteresowanego światem, jest mieszanka pogardy, LOL-a, zniesmaczenia i głębokiej refleksji nad tym, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. CZYTAJ WIĘCEJ
Czy taka diagnoza jest słuszna? Czy z naszą klasą średnią rzeczywiście jest źle? I czy tego typu uogólniające wypowiedzi są w ogóle uprawnione? Zapytałem o to polskich intelektualistów.
Zobacz też:Tabloidyzacja mediów. Czy to Twoja wina
Czy ktoś widział polską klasę średnią?
– Do takich wypowiedzi podchodziłbym bardzo ostrożnie – mówi profesor Miłowit Kuniński, filozof. – Generalizujące sądy o całych grupach społecznych to najczęściej gdybania, osobiste odczucia i rzutowanie poglądów na innych ludzi – dodaje. Wtóruje mu prof. Jerzy Bralczyk. – Powstrzymuję się od tego typu nieudokumentowanych sądów. Należy badać fakty, a nie uogólnienia – pyta profesor.
– Do takich wypowiedzi podchodziłbym bardzo ostrożnie – mówi profesor Miłowit Kuniński, filozof. – Generalizujące sądy o całych grupach społecznych to najczęściej gdybania, osobiste odczucia i rzutowanie poglądów na innych ludzi – dodaje. Wtóruje mu prof. Jerzy Bralczyk. – Powstrzymuję się od tego typu nieudokumentowanych sądów. Należy badać fakty, a nie uogólnienia – pyta profesor.
Prof. Henryk Domański, socjolog specjalizujący się w analizie systemu klasowego w Polsce, wyjaśnia mi błędne założenia leżące u podstaw wielu opinii na temat klasy średniej. – Oczekiwanie, że klasa średnia będzie reprezentować wyjątkowo wysoki poziom kultury, chodzić do teatru, opery i filharmonii, to pomyłka – mówi. Ekspert podkreśla, że klasa średnia ani w naszym kraju, ani w innych państwach nigdy nie miała takich aspiracji. – Tym, co definiuje klasę średnią jest przede wszystkim jej rola ekonomiczna. To ona dostarcza na rynek pracy przedstawicieli pewnych zawodów, stanowi także duży rynek zbytu pewnych dóbr – mówi prof. Domański. Dodaje, że modelowa klasa średnia, jaka istnieje w społeczeństwach anglosaskich, odgrywa też ważną rolę polityczną – jest gwarantem względnej stabilności, ponieważ rzadko daje się uwieść urokowi radykalnych politycznych idei, co wyraża się np. w tym, że jej przedstawiciele nie głosują na skrajnie prawicowe lub lewicowe partie.
Klasa średnia czy inteligencja?
Profesor Domański podkreśla wyraźnie, że klasy średniej nie powinniśmy mylić z inteligencją, którą definiuje jej etos oraz wysokie aspiracje kulturalne. Historycznie to "inteligenci" wyznaczali poziom, do którego można było aspirować i to wobec nich można by ewentualnie wysuwać zastrzeżenia o "obniżenie lotów" w ostatnim czasie. – Jeszcze w PRL grupa ta była w sferze kultury wzorem do naśladowania dla innych, ale teraz już nie do końca. Nie ma już "klasycznej" inteligencji. Co prawda z jednej strony mamy intelektualistów, ale z drugiej, coraz większa ich część to raczej specjaliści, eksperci w sektorze usług, bankowości, reklamy, itp. – mówi socjolog. Dlatego lepszą nazwą dla tej kategorii osób byłaby anglosaska etykietka "professionals". To ci ludzie stanowią zalążek klasy średniej w zachodnim rozumieniu tego słowa, choć profesor Domański podkreśla, że przekształcenia przebiegają niezwykle wolno.
Czytaj: Chcesz być bogaty i żyć w luksusie, zmień myślenie. Oto 21 różnic w rozumowaniu bogaczy i przeciętnych ludzi
Profesor Domański podkreśla wyraźnie, że klasy średniej nie powinniśmy mylić z inteligencją, którą definiuje jej etos oraz wysokie aspiracje kulturalne. Historycznie to "inteligenci" wyznaczali poziom, do którego można było aspirować i to wobec nich można by ewentualnie wysuwać zastrzeżenia o "obniżenie lotów" w ostatnim czasie. – Jeszcze w PRL grupa ta była w sferze kultury wzorem do naśladowania dla innych, ale teraz już nie do końca. Nie ma już "klasycznej" inteligencji. Co prawda z jednej strony mamy intelektualistów, ale z drugiej, coraz większa ich część to raczej specjaliści, eksperci w sektorze usług, bankowości, reklamy, itp. – mówi socjolog. Dlatego lepszą nazwą dla tej kategorii osób byłaby anglosaska etykietka "professionals". To ci ludzie stanowią zalążek klasy średniej w zachodnim rozumieniu tego słowa, choć profesor Domański podkreśla, że przekształcenia przebiegają niezwykle wolno.
Czytaj: Chcesz być bogaty i żyć w luksusie, zmień myślenie. Oto 21 różnic w rozumowaniu bogaczy i przeciętnych ludzi
Opinię socjologa potwierdza profesor Kuniński. – Jej modelowy przykład funkcjonuje w krajach Zachodu, natomiast w Polsce klasa ta wciąż jest nieukształtowana, wewnętrznie zróżnicowana, a jej granice są niejasne – mówi. Dodaje też, że krytykowanie intelektualnego poziomu członków "klasy średniej" i obarczanie ich odpowiedzialnością za poziom treści prezentowanych w mediach to próba usprawiedliwienia samych siebie.
Terminologiczny kłopot z klasą średnią ma też prof. Bralczyk. – Najpierw słyszałem, że w Polsce klasa średnia nie istnieje. Później, że istnieje, ale nie taka, jakiej byśmy sobie życzyli. A ostatnio słyszę, że właściwie klasa średnia i inteligencja to to samo – opowiada. – Nie bardzo więc wiem, czy może być głupia. A jeśli jest, to życzę, żeby była mądrą – puentuje językoznawca.

