Dla mnie nowoczesny patriotyzm polega na tym, że się nie migam od normalnych obowiązków. Płacę abonament, chodzę na wybory, poczytuję gazety. Nie kombinuję, jak uniknąć podatków – mówi w wywiadzie dla "Polityki" Maria Peszek.
Maria Peszek w szczerej rozmowie z Jackiem Żakowskim opowiada m.in. o załamaniu nerwowym, które przeszła. Opisuje, że kiedy chorowała, miała przed oczami przerażające obrazy, np. wanny pełnej czarnej smoły. "Czułam, że przez dziurę w brzuchu wycieka mi życie. Myślałam, że jestem artystką, więc muszę z tym żyć. I żyłam. Aż z całej mnie został tylko ból i te koszmary" – mówi. Tak było przez rok. Artystkę uratował dopiero półroczny wyjazd do Azji, który okazał się "misją ratunkową".
Choroba to jeden z tematów, jakie piosenkarka porusza na swojej nowej płycie zatytułowanej "Jezus Maria Peszek", która zadebiutuje w październiku. Są tam także teksty o Polsce, o Bogu i macierzyństwie.
"Chcielibyśmy traktować ojczyznę jako coś miłego, a nie jako upiora. Dla mnie nowoczesny patriotyzm polega na tym, że się nie migam od normalnych obowiązków. Płacę abonament, chodzę na wybory, poczytuję gazety. Nie kombinuję, jak uniknąć podatków. Duża część mojego pokolenia tak myśli i działa. Jazda na gapę jest passe. Uprawiamy patriotyzm prostych spraw, małych rzeczy. A ciągle nam się wciska kult śmierci. Czas honoru" – mówi "Polityce" Peszek. "A mi się wydaje, że trupów było dosyć. Natomiast brakuje mi świadomie szczęśliwych Polaków" – dodaje.
Spory fragment rozmowy poświęcony jest także macierzyństwu. Peszek opisuje swoje kontakty z lekarzami, kiedy mówiła im, że nie planuje dzieci.
Potrafili mi mówić, że jestem zboczona albo zaburzona. (…) Jeden z lekarzy wprost mi walnął: 'niech se pani zrobi dziecko. W ciąży smutek przejdzie'. To było, jakby mi wsadził rękę w majtki i w mózg jednocześnie. Nie jestem feministką, ale to mi się wydaje okropnie poniżające. Kobieta musi mieć prawo zdecydować, czy będzie miała dzieci. Jak nie chce, to nie może słyszeć, że jest zboczona, niekompletna albo nienormalna.