Nad głową Donalda Trumpa zbierają się ciemne chmury. Demokraci żądają usunięcia prezydenta ze stanowiska. Jeśli procedura impeachmentu powiodłaby się, Trump straciłby duże korzyści, na jakie może liczyć po zakończeniu kadencji w Białym Domu.
Magazyn "Mother Jones" zwraca uwagę, że amerykańska ustawa o byłych prezydentach z 1958 r. gwarantuje, iż żaden prezydent nie opuszcza urzędu bez szeregu przywilejów. Zapewnia im emeryturę, dostęp do ubezpieczenia zdrowotnego, powierzchni biurowej i personelu. Jest jednak jeden wyjątek: te przywileje są przyznawane tylko prezydentom, którzy nie zostali usunięci ze stanowiska w ramach procedury impeachmentu.
Konsekwencje ostatnich wydarzeń w USA mogą być bolesne dla Donalda Trumpa. Jeśli prezydent zostanie postawiony w stan oskarżenia, zgodnie z prawem utraci szereg przywilejów. To m.in. możliwość startu w wyborach za cztery lata.
Ponadto Trump straciłby prawo do dożywotniej emerytury w wysokości około 200 tys. dolarów rocznie. To oznacza, że w 10 lat straciłby 2 mln dolarów. Oprócz tego nie mógłby liczyć na opłacenie wynagrodzeń pracowników swojego biura. Musiałby je wyposażyć i utrzymywać samodzielnie.
Co ważne, Trump prawdopodobnie zachowałby prawo dożywotniej ochrony Secret Service. Przepis w tej sprawie został znowelizowany w 2013 r., aby zagwarantować ochronę wszystkim byłym prezydentom, niezależnie od tego, w jaki sposób odchodzą ze stanowiska.
Można sądzić, że straty finansowe nie będą aż tak bardzo odczuwalne dla Trumpa, biorąc pod uwagę wysokość jego wpływów z innych źródeł. Policzono, że w 10 lat łącznie może stracić 12 mln dolarów z tytułu odebranych mu przywilejów.
Przypomnijmy, że Nancy Pelosi, demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów zapowiedziała, iż przed debatą o postawieniu prezydenta Donalda Trumpa w stan oskarżenia, odbędzie się głosowanie o usunięcie go z urzędu.