14 dni na zmianę decyzji o kupnie, identyczne zgłoszenie reklamacji w całej Unii Europejskiej i zwrot towaru na koszt sklepu - Unia Europejska wprowadza nowe przepisy, które będą chronić internautów kupujących w zagranicznych sklepach internetowych.
W Unii Europejskiej rynek e-handlu rozwija się bardzo szybko, w 2010 roku przez internet zakupy robiło 36 proc. Europejczyków. Jednak tylko 6 procent z nich decyduje się na zakupy w zagranicznych sklepach internetowych. Komisja Europejska chce to zmienić i wprowadza nową dyrektywę, dzięki której takie zakupy będą bezpieczniejsze.
W tej chwili internetowe sklepy odmawiają wysłania towarów za granicę 3 milionom obywateli Unii rocznie - w tym 130 tysiącom Polaków. Mniej niż jedna dziesiąta e-sklepów w Unii Europejskiej sprzedaje towary poza granicę swojego kraju. Dzięki nowym przepisom ta sytuacja ma się zmienić, a klienci zyskają możliwość robienia tańszych zakupów u zagranicznych handlowców.
- Od lat robię zakupy na portalu aukcyjnym eBay, ale na ich niemieckiej stronie. Za ubranka dla dzieci płacę nawet jedną trzecią taniej, niż w Polsce - mówi naTemat Anna, mama dwójki dzieci.
Co się zmieni?
Dzięki dyrektywie wszystkim klientom łatwiej będzie kupować w sieci za granicą. Prawa konsumenta są chronione we wszystkich krajach, ale nowe przepisy zwiększą tę ochronę. W całej Unii czas na odstąpienie od umowy będzie taki sam i wyniesie 14 dni. Przepisy dokładnie określą też obowiązki sklepów, między innymi dotyczące zwrotu kosztów przesyłki czy terminu na dokonanie takiego zwrotu. Zmieni się też wzór odstąpienia od umowy i będzie identyczny we wszystkich krajach Unii.
Zdaniem ekspertów jednolite zasady zwiększą kunkurencję na polskim rynku, z drugiej strony europejskie rynki będą łatwiej dostępne dla firm znad Wisły.
- Pojawia się pewna perspektywa dla przedsiębiorców do tego, żeby działać na obcych rynkach, a dodatkowo dla konsumentów, żeby odnaleźć tańsze produkty na takich samych zasadach kupowane w innych państwach UE. Na pewno może to spowodować pojawienie się nowych pomysłów na biznes, chociażby takich jak porównywarka europejska albo porównywarki dotychczas istniejące, ale tłumaczone na języki ojczyste państw UE - uważa Krzysztof Furtan z kancelarii Deloitte Legal.
Nowe przepisy to jednak nie tylko zysk - dla firm to dodatkowe koszty związane ze zwrotami kosztów przesyłek, zmianą regulaminów i formularzy zamówień. Ci, którzy będą chcieli sprzedawać za granicę, do listy wydatków dopiszą tłumaczenie stron internetowych czy wyższe koszty obsługi kurierskiej. Zdaniem Furtana, jeżeli przedsiębiorcy dodatkowe koszty przeniosą na klientów i podwyższą ceny, nowe przepisy mogą niewiele zmienić.
Co to da?
Zdaniem Pawła Lipca, redaktora serwisu ecommerce.edu.pl przepisy zwiększają ochronę klientów i raczej dla nich zostały wprowadzone. - Akurat w Polsce ta ochrona jest mocna, pytanie jak z wyższymi kosztami poradzą sobie sklepy małe i średnie. Ta dyrektywa nie porusza największego problemu. Opłaty za transport towarów są zupełnie inaczej naliczane, gdy coś na przykład z Wielkiej Brytanii wysyła się do Polski, a inaczej, gdy z Polski wysyła się coś do Wielkie Brytanii. Trasa niby ta sama, a koszty zupełnie inne - mówi Lipiec.
Nowe przepisy nie sprawią jednak, że eBay zagrozi pozycji Allegro. - W tej chwili nikt nie ma szans z tym portalem aukcyjnym. To jest błędne koło, bo kupujący idą tam, gdzie są sprzedający, a sprzedający tam, gdzie są klienci. Allegro może co najwyżej zagrozić Amazon, gdy wejdzie do Polski - dodaje Paweł Lipiec.
Jak powiedział jeden z członków mojej rodziny, Romuald Rypień, prowadzący sklep internetowy, nie ma szans na to, by nie przenosić kosztów na klientów - Marże są bardzo niskie, szczególnie w elektronice. Koszty transportu będzie trzeba wpuścić w cenę.
Nawet, jeśli tak będzie, przed klientami otworzy się mnóstwo nowych rynków, pojawią się tańsze artykuły, a różnica między kupnem na przykład ubrań w Lądku i w Londynie ma szansę się zatrzeć.
Zakupy online w zagranicznych sklepach będą łatwiejsze