Sęk w tym, że nie jest, a opowieści o
Blue Monday zmyślono głównie po to, by na nas zarobić. Po fali popularności, jaką zdobył ten termin w mediach na całym świecie, do sprawy odniósł się Uniwersytet Walijski, który oficjalnie ogłosił, że dr Cliff Arnall nigdy nie prowadził żadnych projektów badawczych, na podstawie których mógłby ustalić najbardziej depresyjną datę w kalendarzu. Mimo że psycholog rzeczywiście może pochwalić się doktoratem, to w przeszłości pełnił jedynie funkcję korepetytora dla studentów zaocznych (w niepełnym wymiarze godzin) i nigdy nie miał etatu na uczelni ani nie uczestniczył w badaniach naukowych.
Blue Monday nie istnieje. To chwyt marketingowy
Do sedna sprawy już w 2006 roku dotarli brytyjscy dziennikarze. Ben Goldacre z działu naukowego "
The Guardian" ujawnił kulisy kampanii jednej z największych londyńskich agencji PR Porter Novelli, która za pomocą
Blue Monday promowała... biuro podróży Sky Travel.