W nadchodzący weekend na Wielkiej Krokwi w Zakopanem skakać będą zawodnicy kadry narodowej. Okazją nie są jednak międzynarodowe zawody, ale VI Puchar "Solidarności". Związek nie zaprosił na tę imprezę polityków, a jedynie swoich członków i sportowców. Taka ma być nowa strategia.
Po wygranej w Trybunale Konstytucyjnym (spór o dodatkowy wolny dzień za święto wypadające w sobotę) z plakatów rozwieszanych przez "S" w całej Polsce hasło "I tak wygramy" zostało zastąpione "I wygraliśmy". To właśnie decyzje Trybunału stała się dla związku bodźcem do podejmowania innych niż uliczne działań. "Decyzja Trybunału pokazuje, że potrafimy walczyć o swoje nie tylko na ulicy, ale i w Trybunale Konstytucyjnym" – powiedział przewodniczący "Solidarności Piotr Duda.
Jak przyznają cytowani przez "Rzeczpospolitą" związkowcy, demonstracje na ulicach są bardzo drogie, a właściwie nic nie wnoszą. "O wiele lepiej jest pokazać Polakom, że możemy coś dla nich realnie osiągnąć" – podkreśla wysoko postawiony działacz "S".
"Solidarność" ma tylko jeden problem: jak wytłumaczyć udział w marszu "Obudź się Polsko" ramię w ramię z politykami PiS i Solidarnej Polski oraz środowiskiem ojca Rydzyka? – Wzięliśmy udział, bo odbywał się w obronie wartości, które i my reprezentujemy – tłumaczy Marek Lewandowski, rzecznik "S".
Zdaniem psychologa społecznego prof. Janusza Czapińskiego, "Solidarność", choć może mieć mniejsze znaczenie na ulicach niż kiedyś, ma inny atut. – Związek nie traci siły jako symbol kulturowy. Pod jego patronatem wciąż można organizować wiele akcji i mobilizować ludzi. CZYTAJ WIĘCEJ