Debiutantka i reżyserka z doświadczeniem. Jedna z Londynu, druga z Pekinu. Obie młode, wizjonerskie i piekielnie utalentowane. Emerald Fennell i Chloé Zhao są nominowane do Oscara za najlepszą reżyserię i przebiły hollywoodzki szklany sufit: pierwszy raz w historii Oscarów doceniono aż dwie reżyserki jednocześnie. To może być przełom dla świata reżyserek. Kim są kobiety, które tego dokonały?
15 marca ogłoszono nominacje do Oscarów za 2020 rok, które zostaną wręczone 25 kwietnia 2021, dwa miesiące później, niż zwykle
Po raz pierwszy w historii w kategorii "najlepszy reżyser" nominowano aż dwie kobiety: Emerald Fennell za "Obiecującą. Młodą. Kobietę" i Chloé Zhao za "Nomadland"
Brytyjka i Chinka mają szansę zdobyć drugiego Oscara dla reżyserki – pierwsza była Kathryn Bigelow za "Hurt Locker" w 2010 roku
Kim są Emerald Fennell i Chloé Zhao?
W 93-letniej historii Oscarów na palcach niecałych dwóch rąk można policzyć kobiety nominowane za najlepszą reżyserię. Pierwsza była Lina Wertmüller w 1977 roku za "Siedem piękności Pasqualino". 17 lat później nominację za "Fortepian" (którzy przegrał batalię o tytuł najlepszego filmu roku z "Listą Schindlera" Stevena Spielberga) zdobyła Nowozelandka Jane Campion.
Minęło kolejnych dziesięć lat i w 2004 roku oscarowe gremium zauważyło Sofię Coppolę, córkę "tego" Coopoli, i jej autorskie dzieło "Między słowami". Wydawało się, że w kategorii "najlepszy film" coś się ruszyło: nie dość, że coraz więcej kobiet chwyciło za kamerę, to Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej zaczęła w końcu je doceniać.
Niestety. Dopiero w 2010 roku – jako czwarta kobieta w historii – nominację otrzymała Amerykanka Kathryn Bigelow za "The Hurt Locker. W pułapce wojny", uznany również za najlepszy film. Bigelow udało się również przejść do historii – jako pierwsza reżyserka przekuła nominację w Oscara. I do tej pory ostatnia.
Upłynęło kolejne osiem lat, aby wśród nominowanych znalazła się kolejna twórczyni, tym razem Greta Gerwig za "Lady Bird". Rok później jej autorskiego wkładu w klasykę amerykańskiej literatury "Małe kobietki" już nie doceniono. W 2019 roku ominięto również dwie inne faworytki: Lulu Wang ("Kłamstewko) i Marielle Heller ("Cóż za piękny dzień"), co wywołało oburzenie. Ile musimy czekać, aż wkład reżyserek w końcu zostanie doceniony? – pytano w mediach.
I w końcu nadszedł 15 marca 2021 roku. Ogłaszający nominacje Priyanka Chopra i jej mąż Nick Jonas wyczytali nominowanych za 2020 rok reżyserów: Davida Finchera za "Manka", Lee Isaaca Chunga za "Minari", Thomasa Vinterberga za "Na rauszu" oraz... Emerald Fennell za "Obiecującą. Młodą. Kobietę" i Chloé Zhao za "Nomadland".
Internet i świat filmu oszalały z radości – po raz pierwszy w historii doceniono aż dwie reżyserki jednego roku. Ba, mogły być wręcz trzy! Zaskoczeniem jest bowiem nie tylko brak nominacji dla Aarona Sorkina za "Proces Siódemki z Chicago", ale również nagrodzonej Oscarem aktorki Reginy King za "One Night in Miami", gwiazdy doskonałych "Watchmenów".
Kim są Fennell i Zhao twórczynie, które przebiły oscarowy szklany sufit i z których jedna – zdaniem krytyków i branżowych tytułów – ma szansę 25 kwietnia opuścić (pandemiczną) galę w Los Angeles z ciężką, złotą statuetką w dłoni?
Londyn, Pekin, LA
Żadna z nich nie jest z pochodzenia Amerykanką. Emerald Fennell to Brytyjka z krwi i kości: urodziła się w 1985 roku w Londynie, skończyła wydział anglistyki na Oxfordzie i związała swoją karierę oraz życie prywatne z brytyjską stolicą.
Chloé Zhao to mieszkająca w USA Chinka, pierwsza kobieta nominowana do Oscara w kategorii "najlepszy reżyser", która nie jest rasy kaukaskiej. Jest o 3,5 roku starsza od Fennell: przyszła na świat w 1982 roku w Pekinie jako Zhào Tíng. Twierdzi, że była "buntowniczą nastolatką i leniem w szkole": całe dnie spędzała na rysowaniu mangi i pisaniu fanfików.
Zhao szybko otworzyła się jednak na Zachód i tamtejszą kulturę. W wieku 15 lat rodzice wysłali ją do szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii, mimo że nie znała angielskiego. Do Chin już na stałe nie wróciła: liceum skończyła w Los Angeles, studiowała politologię w Massachusetts i produkcje filmu w Nowym Jorku. Jej filmy są w Pekinie na cenzurowanym, bo za bardzo "oddała się Zachodowi".
Księżna Camilla "The Crown" i rdzenni Amerykanie
Emerald Fennell i Chloé Zhao różni nie tylko szerokość geograficzna, ale również reżyserskie doświadczenie. "Obiecująca. Młoda. Kobieta" to dla Brytyjki reżyserki debiut – poszła więc w ślady Grety Gerwig, która w 2018 roku również została nominowana za swój pierwszy samodzielny film – "Lady Bird" z Saoirse Ronan.
Wcześniej Fennell poświeciła się aktorstwu. Pojawiła się w głośnych filmach: "Albert Nobbs", "Anna Karenina", "Dziewczyna z portretu" czy "Vita i Virginia". Polubiła się też z telewizją – dzięki roli w popularnym serialu BBC "Z pamiętnika położnej" zyskała na Wyspach popularność.
W 2019 roku zaliczyła swój wielki aktorski przełom – zagrała Camillę Shand (później Camillę Parker-Bowles), miłość księcia Karola i jego obecną żonę w trzecim i czwartym sezonie "The Crown". Dzięki Netflixowi trafiła na ekrany na całym świecie, a rolą Camilii niechcący sprawiła, że... następca brytyjskiego tronu i księżna znowu musieli odpierać krytyczne opinie, które lata temu sprowokował ich romans.
Fennell jest wyjątkowo wszechstronna – nie koncentruje się na jednej dziedzinie. Pisze powieści dla dzieci i dorosłych oraz scenariusze. Jej nazwisko mogą kojarzyć fani "Obsesji Eve" – to ona zastąpiła Phoebe Waller-Bridge jako główną scenarzystkę wielokrotnie nagradzanego serialu z Sandrą Oh i Jodie Comer. Teraz ma współpracować z samym Andrew Lloyd Webberem przy musicalu "Kopciuszek" na londyńskim West Endzie.
Inną historię kariery ma Zhao. 38-latka od początku poświęciła się tworzeniu filmów. Jej pierwszy fabularny film pełnometrażowy zadebiutował w niezależnych kinach w 2015 roku.
"Pieśni braci moich", kontemplacyjny dramat o problemie alkoholowym w rezerwacie rdzennych Amerykanów w Dakocie Południowej i jej drugi film "Jeździec" z 2017 roku o kowboju, który mimo wypadku nie chce rezygnować z rodeo – oba znakomicie przyjęte – wyznaczyły ścieżkę, jaką podąża Zhao jako reżyserka.
Zapomniane tereny Stanów Zjednoczonych, mniejszości i outsiderzy, cisza i "emocje" między słowami – to interesuje ją najbardziej. I chociaż "Nomadland" utwierdził widzów i krytyków w przekonaniu, że Zhao to twórczyni niezależnego kina, to reżyserka sprawnie wywinęła się szufladkom – wyreżyserowała "Eternals", nowy superbohaterski film Marvela, która czeka na premierę.
Będzie Oscar dla kobiety?
"Nomadland" nazywany jest przez krytyków "małym wielkim kinem". W tej refleksyjnej opowieści o kobiecie, która po kryzysie gospodarczym w 2008 roku zaczyna wieść życie XXI-wiecznego nomady, Zhao zachwyciła swoim oryginalnym filmowym językiem do tego stopnia, że na gali Oscarów ma szansę nie tylko na nagrodę za reżyserię, ale również za scenariusz adaptowany, montaż i najlepszy film (jest współproducentką "Nomadland").
"Nomadland", który otrzymał już worek nagród, w tym Złotego Lwa w Wenecji oraz Złote Globy za najlepszy dramat i scenariusz, jest zresztą faworytem tegorocznej gali. Krytycy i bukmacherzy przewidują, że to film z Frances McDormand otrzyma laury dla najlepszego tytułu roku, a sama Zhao zostanie drugą reżyserką w historii z Oscarem w ręku.
Mimo że to Chinka jest faworytką, Fennell również ma duże szanse na Oscara za reżyserię. A jeśli ten jej umknie, może zdobyć – podobnie jak twórczyni "Nomadland" – jeszcze inne: za scenariusz oryginalny i film (Brytyjka jest odpowiedzialna za współprodukcję filmu z Carey Mulligan – również nominowaną za najlepszą aktorkę pierwszoplanową).
Fakt, że "Obiecująca. Młoda. Kobieta" została zauważona przez Akademię Filmową jest olbrzymim sukcesem. Osadzony w kulturze gwałtu bezkompromisowy, ostry film o kobiecie, która mści się za przemoc seksualną, której ze strony mężczyzn doświadczyła jej przyjaciółka, to filmowa perełka i zupełnie nowa jakość we wciąż męskocentrycznym kinie.
Cieszy fakt, że Hollywood zaczyna doceniać spojrzenie kobiecych reżyserek – a tych jest na świecie coraz więcej. Sukces Fennell i Zhao nie tylko utoruje drogę do Oscarów innym kobietom (miejmy nadzieję!), ale również zachęci dziewczynki i dziewczyny do wzięcia kamery w dłoń. I za to trzymajmy kciuki.