Podczas gdy cały świat zajęty jest zwalczaniem pandemii koronawirusa, równolegle trwa masakra, od której wielu odwraca oczy. To, co dzieje się w Mjanmie, to zbrodnia przeciwko ludzkości.
O wydarzeniach w Mjanmie pisaliśmy w naTemat na początku lutego. Jednak wtedy sytuacja nie wyglądała jeszcze tak dramatycznie i mało kto mógł się spodziewać, że przybierze aż tak krwawy obrót. Niestety wieści docierające z Mjanmy (Birma) są fatalne.
Wojsko strzela do protestujących
Podczas sobotnich pokojowych protestów, które miały miejsce w 44 miastach w całych kraju, z rąk żołnierzy zginęło 114 osób, z czego co najmniej 6 z nich to dzieci w wieku od 10 do 16 lat. To największa jak do tej pory liczba zabitych w ciągu dnia.
Pomimo brutalnego tłumienia protestów przez wojsko i rozlewu krwi, w niedzielę znów tysiące obywateli Mjanmy wyszło na ulice strajkować. Wojsko nie wahało się otworzyć ognia do protestujących i tym razem. Część z nich zginęła podczas pogrzebu sobotnich ofiar.
Rzeź dzieje się na naszych oczach. CNN donosi o zabitej 20-letniej pielęgniarce, 40-latku który został zastrzelony i spalony przez wojsko i 24-letniej kobiecie, która zginęła na oczach przyjaciół. A to tylko część z kilkudziesięciu zabitych w ciągu jednego dnia. Od początku trwających od lutego zginęło juz ponad 423 osób.
Co się stało w Mjanmie?
W Mjanmie prze ostatnie 5 lat trwały demokratyczne rządy. Po latach wojskowej dyktatury kraj uwolnił się od rządów armii i zdawało się, że zmierza w kierunku demokratycznym. Niestety po wyborach w 2020 r. doszło do zamachu stanu, a władzę z powrotem przejęła wojskowa junta. Liderka opozycji i laureatka Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi, która wcześniej doprowadziła kraj do demokracji, trafiła do więzienia.
W Mjanmie rozpoczęła się fala protestów, która zaczęła być krwawo tłumiona przez wojsko. Teraz sytuacja tylko się zaostrza.
Działania wojskowej junty potępiły m.in. Stany Zjednoczone, Unia Europejska i Wielka Brytania. USA nałożyła na Mjanmę sankcje w związku z łamaniem praw człowieka.