Oficjalne dane ujawnione w zeszłym roku pokazują, że w Pakistanie zgłasza się średnio 11 gwałtów dziennie. To na pewno nie są pełne dane. Szacuje się, że to i tak tylko 41 proc. przypadków. Za ten stan rzeczy premier Pakistanu Imran Khan postanowił obwinić kobiety.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.
Napisz do mnie:
maja.mikolajczyk@natemat.pl
– Cała koncepcja purdah [zwyczaj występujący głównie u muzułmanów, polegający na zakrywaniu ciała przez kobiety, by uniemożliwić mężczyznom oglądanie ich ciała – przyp. red.] ma na celu unikanie pokusy, nie każdy ma taką siłę woli, by jej uniknąć – powiedział w szokujących słowach premier Pakistanu Imran Khan, absolwent Oxfordu.
Dodał również, że wysoka liczba gwałtów jest "konsekwencją, z którą muszą mierzyć się społeczeństwa, w których rośnie poziom wulgarności". Na skandaliczną wypowiedź szefa rządu zareagowała Pakistańska komisja ds. praw człowieka. Członkowie organizacji domagają się od Khana przeprosin.
"Nie tylko zdradza to zaskakującą ignorancję dotyczącą tego, gdzie, dlaczego i jak dochodzi do gwałtu, ale także obarcza winą ofiary gwałtu, które, jak rząd na pewno wie, mogą obejmować zarówno małe dzieci, jak i ofiary zbrodni honorowych" – napisali w oświadczeniu.
To nie pierwsze kontrowersyjne oświadczenie Imrana Khana. Podczas niedawnego występu w telewizji za falę rozwodów w Wielkiej Brytanii obwinił kulturę "sex, drugs and rock and roll", która jego zdaniem wpływa na brytyjskie społeczeństwo od lat 70.
Co ciekawe, sam premier Pakistanu rozwiódł się już dwukrotnie, a w drugiej połowie lat XX. miał w Londynie opinię "plaboya".