Jeśli serial, to suspens, komedia lub wątek romantyczny. Filmy o wędrówkach pingwinów czy zbieraniu ziół na końcu świata, raczej nie podrywały mnie do tańca. Nuda, myślałam, strata czasu. Do wczorajszego wieczora.
Przy kolacji, wpatruję się w ekran laptopa jak zahipnotyzowana i łapię oddech, słuchając: "Każdy naród ma własny makaron.... Który jest podstawą wielu klasycznych dań... Składa się z ledwie kilku składników, które przechodzą magiczną przemianę.... Oto historia jedzenia, które poprawia nastrój..." W tle dzwoneczki, na ekranie kołyszące się zboża i kluska łagodnie bulgocząca w wodzie.
Albo: "Nastaje świt... tak samo jak od wielu milionów lat... W tym miejscu spotykają się dwa rozległe oceany... Czas na przestrzeni wieków dokonał tutaj cudów... Tworząc bogate życie, które przybrało najzwyklejsze formy... Podwodną metropolię zawieszoną pod powierzchnią". Z głośników płyną kojące dźwięki przyrody, na ekranie podwodne życie koralowców w archipelagu Raja Ampat w Indonezji.
Trzy odcinki serialu i śpię prawie tak dobrze, jak po lekcji jogi (gdybym ją zrobiła, ale mi się nie chciało).
Serial, który powstał z aplikacji
Nowy serial „Świat spokoju” na HBO jest dla tych, co chcą zjeść kolację, odpocząć, pomedytować i zdobyć wiedzę jednocześnie.
Produkcja, jak tłumaczą twórcy, opiera się na pomyśle "Calm’s Sleep Stories", czyli opowieściach na dobranoc dla dorosłych. Mają cię wyciszyć i zrelaksować przed snem.
Ten rodzaj serialowej dobranocki na miarę czasów jest pomysłem twórców aplikacji Calm, która uczy medytacji i ma pomóc w zasypianiu, dzięki kojącym głosom, obrazom i dźwiękom. "Świat spokoju" powstał we współpracy HBO z twórcami apki nie bez powodu. Jak podaje strona nutopia.com, trend słuchania relaksujących opowieści na dobranoc ma się świetnie - z Calm, mimo, że nie jest darmową aplikacją, korzysta obecnie 200 milionów słuchaczy.
Gwiazdy Hollywood w drodze do łóżka
"Świat spokoju" jest podzielony na dziesięć odcinków. Każdy ma około 20 minut, (mniej-więcej długość wieczorynki dla dzieci) i snuje zamkniętą historię. Jest opowieść o rafie koralowej; rzemieślniczej produkcji szkła; są wędrówki ptaków na wiosnę; podróże płatków śniegu; slow-life w cieniu drzew; piękno galaktyki; historia makaronu; opowieść o koniach; historia drzewa kakaowca i czekolady; dar wody.
Każdy odcinek ma piękne zdjęcia, przykuwające uwagę nie tylko barwami, ale i miarowym, spokojnym tempem ruchu obrazu. Tak, jakbyśmy byli na spacerze pod wodą, w lesie, w powietrzu. Obrazy z ulgą pomagają oderwać się od własnych czterech ścian, na których po roku pandemii potrafimy już wskazać każdą plamę.
Kluczem do efektu wyciszenia – poza zdjęciami – jest tempo mowy i barwa głosu narratorów. Dobranockę w anglojęzycznej wersji opowiadają największe hollywoodzkie nazwiska, a wśród nich Nicole Kidman, Zoë Kravitz, Lucy Liu, Keanu Reeves, Kate Winslet, Oscar Isaac, Mahershala Ali.
Opowiadają wolno, kojąco, z uwagą. Między kolejnymi zdaniami są pauzy na oddech. W pewnym momencie można odnieść wrażenie, że oddychasz wspólnie z opowieścią. Tekst do polskiej wersji językowej jest autorstwa Marii Buchwald, czyta Piotr Borowiec.
Muzyka jak z czilowej playlisty
Sama treść opowieści jest nieskomplikowana i jednocześnie ciekawa. Daje satysfakcję przyswojenia kilku nowych ciekawostek o świecie. Sama technika narracji przypomina moment wyciszenia na lekcji jogi, gdy instruktor tłumaczy łagodnym głosem: „a teraz wyobraź sobie, że spacerujesz po bezludnej wyspie... świeci słońce... wiatr lekko rozwiewa włosy...”.
W tle leci muzyka, jak z playlisty "Sleep, calm and meditation" lub "Weź się wreszcie zcziluj": śpiew ptaków, łagodne pianino, dzwoneczki, szum wody i wiatru.
I niby każdy element z osobna nie jest odkryciem Ameryki (podobny efekt mogą dać pewnie przyrodnicze programy z głosem Krystyny Czubówny czy odgłosy deszczu z YouTube'a) - ale jakie to w sumie ma znaczenie. Ważne, że jest serial - podkręcony co prawda pandemicznym zmęczeniem i monotonnym krajobrazem - który naprawdę pomaga uspokoić myśli i szybciej zasnąć.