– Jeśli pan premier Tusk wymieni kilku swoich obecnych ministrów, to wtedy uwierzę, że on zrozumiał, że PO będzie albo partią nowoczesną, albo PiS-em bis – tak prof. Magdalena Środa komentuje słowa premiera, który swoim posłom powiedział, że poparcie dla zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej było "błędem, który należy naprawić".
Premier powiedział dziś po spotkaniu z politykami PO, że poparcie dla projektu ustawy antyaborcyjnej Solidarnej Polski to błąd, który trzeba naprawić.
prof. Magdalena Środa
Eytyczka, filozofka, feministka, publicystka i działaczka Kongresu Kobiet. Wykłada w Instytucie Filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. Była pełnomocnika Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn w rządzie Marka Belki. Wyróżniona tytułem Polki Roku 2009 w plebiscycie tygodnika "Wysokie Obcasy".
Słowa w polityce mają niewielkie znaczenie. Znaczenie mają działania. Jeśli pan premier Tusk wymieni kilku swoich obecnych ministrów, to wtedy uwierzę, że on zrozumiał, że PO będzie albo partią nowoczesną, albo PiS-em bis.
Głosowanie w sprawie rygoryzacji ustawy aborcyjnej pokazało, że część posłów PO jest skrajnie konformistyczna, zależna od proboszczów. A premier wystawia im parasol ochronny w postaci ministra Gowina. To taki znak, że premier potrzebuje dwóch nóżek: europejskiej i średniowiecznej – bo zamiłowanie ministra Gowina do tradycji jest związane właśnie z tą epoką.
Po co więc takie deklaracje?
To wygląda tak, jakby zrobił ukłon w stronę kilku osób, które, jak Janina Paradowska, stają na rzęsach, by nowoczesności tego rządu jeszcze bronić. Jakby chciał zachować powagę. Ale podkreślę raz jeszcze, dopóki premier nie wymieni ministrów, nic się nie zmieni.
Dwa dni temu zadeklarował podczas konferencji, że nie wymieni.
Bo nie wymieni. Bo potrzebuje zaścianka, konserwy i Kościoła tak jak potrzebuje nowoczesności. Bo według Tuska to recepta na wieczne panowanie.
Beata Kempa w dzisiejszej "Kropce nad I" powiedziała, że premier będzie "łamał kręgosłupy" tym 40 posłom, którzy poparli projekt.
Nikt nie będzie im łamał kręgosłupów, bo oni ich nie mają. Przecież nikt nie uwierzy w to, że chodzi im o troskę o uszkodzone genetycznie płody. A ileż to procent z własnych diet przeznaczają na opiekę nad chorymi dziećmi i który z nich to robi?
Nie ma rzeczy równie obrzydliwej jak cyniczna taktyka "czystych rąk" czyli niech się dzieje wola nieba, a ja - bez kosztowo - będę po właściwej stronie. Jeśli posłowie chcą mieć czyste sumienia to niechaj porzucą sejm i zajmą się chorymi dziećmi lub niechaj walczą o poważne zasiłki dla kobiet wychowujących takie dzieci. A walczą? Ja rozumiem, że PiS ma taką linię, bawi się w fundamentalistyczne państwo, że musi zabiegać o głos poparcia ojca Rydzyka, bo bez kościoła nie istnieje. Ale PO?
Donald Tusk powiedział, że obecnie obowiązująca ustawa jest "dobrym kompromisem".
Kiedyś Adam Szostkiewicz z "Polityki" dał świetną definicję kompromisu. "Coś, czego nie krytykują z ambon biskupi" – napisał. W tym sensie ta ustawa jest kompromisem. Bo biskupi przez jakiś czas jej nie krytykowali. Ale tak naprawdę to jest żaden kompromis To pełna hipokryzja, za którą stoją prawdziwe dramaty kobiet, którym nikt nie pomaga.
Czy w tej kadencji uda się zmienić ustawę?
Nic się nie uda. Trzeba czekać aż Kościół straci wpływy, aż padnie. Bo padnie bo stał się instytucją, która chce zarządzać dobrami i duszami w świecie doczesnym. Jest pazerny, pozbawiony empatii, rozpuszczony i pozbawiony rozsądku. Padnie. I to niedługo.
Poza tym po to by zmienić ustawę potrzeba nam debat. Ale nie ma gdzie ich prowadzić. media uwielbiają show. Gotowe są zapraszać szatana – w tej roli zawsze chętnym jest red. Terlikowski – byle tylko zwiększyć oglądalność. Nawet Monika Olejnik da się z rozkoszą zagadać przez pana redaktora o ile wpłynie to na jej słupki oglądalności.