Kiedy dawno dawno temu zaczynałem blogować (a było to kilka lat przed tym zanim zaprzestałem blogować, co z kolei stało się tak dawno, że w sumie nie jestem pewien jak się do mojego bloga w ogóle zalogować) szukałem praktycznego poradnika, mówiącego jak robić to dobrze. (Uff, macie za sobą najdłuższe zdanie, teraz już z górki).
Reklama.
Wiadomo, lenistwo jest motorem wszelkiego postępu – byłem zdecydowany użyć gotowej, skompilowanej już przez kogoś wiedzy zamiast odkrywać ją samemu, metodą prób i błędów. Udało mi się wówczas dotrzeć do wpisu gościa, który w 30 dowcipnych punktach sprawnie wyjaśniał jak być dobrym blogerem. Oczywiście, nie zastosowałem się do tych wszystkich punktów, ale pomyślałem sobie "wow, doskonałe". Dziś bym pewnie wyshareował link do tego tekstu na Facebooku, wtedy może wysłałem komuś e-mailem. (Albo nagrałem na dyskietce. Wiecie jak wygląda dyskietka?)
Kilka minut temu – gdy tylko zacząłem kombinować, jak by tu sprytnie poradzić sobie z zadaniem pt. "ols, napisz coś o savoir vivre blogowania" - rzuciłem sobie wyzwanie odnalezienia tamtego wpisu. Kolejnym krokiem miało być zrobienie inteligentnej adaptacji, opatrzenie zabawnym tytułem i poradzenie sobie z kilkoma godzinami pełzającego kaca moralnego ("zarąbałem czyjś tekst i uszło mi to na sucho, jestem złym człowiekiem"). Jak wiele innych świetnych planów i ten przegrał z moimi zapędami do prokrastynacji i nic z niego nie wyszło.
Zamiast sprytnie acz nieuczciwie adaptować, napiszę więc tylko że niejaki Tony Pierce miał cholerną rację, pisząc w czerwcu 2004 swoje trzydzieści punktów. Każdy jest aktualny do teraz (no może oprócz tego o audioblogowaniu, ale cóż, pamiętajcie, czasy grubo-przed-youtube). Do tego stopnia aktualny, że blog, który podał jako doskonały wzór do naśladowania nadal tym wzorem jest, pomimo upływu lat (niezmiennie doskonała jest też jego autorka, podejrzewam jakiś pakt z diabłem).
Przyznam, że mnie to trochę zdenerwowało. Stagnacja. Nadal warto robić listy, recenzować wszystko dookoła, pisać o seksie, religii i polityce, kłamać, zdradzać sekrety, publikować fotki, linkować na prawo i lewo, nie dbać o layout, przeklinać, pisać regularnie, czytać innych, komentować i – pod żadnym pozorem – nie publikować wierszy. (Wiersze to najgorsze, co można w blogach znaleźć). Wszystkie zasady, które były rozsądne i dobre w 2004 roku obowiązują do dziś. Nic się nie zmieniło.
I wiecie co? (Skoro już jestem zdenerwowany, to wam wygarnę). Jeśli z jakiegoś powodu publikujecie na swoich blogach wiersze, albo macie wyłączone komentarze, albo nie robicie sobie kopii tekstu przed wciśnięciem "publikuj" w edytorze to jesteście po prostu beznadziejnymi blogerami i żaden kolejny artykuł na temat blogowania wam nie pomoże. Zajmijcie się czymś zupełnie innym. Tak jak ja*.
*autor powyższego tekstu nigdy nie publikował na swoich blogach wierszy, jego przewinienia przeciwko blogowemu savoir-vivre mają znacznie lżejszy kaliber.