Niezaradny życiowo pięknoduch, czy wykorzystywany przez rynek "robotnik sztuki"? Polski artysta nie jest w stanie utrzymać się z tego, w czym jest najlepszy – sztuki. Nie ma etatu, ubezpieczenia i nikt nie kupuje jego prac. Czyja to wina?
– Wiele osób myśląc o artystach ma przed oczami wyobrażenie romantycznego poety. Tymczasem dzisiejszym twórcom znacznie bliżej do biznesmenów, którzy muszą walczyć o to, żeby zarobić jakoś na życie – mówi mi malarka Agata Bogacka. – Zapominamy o tym, że artysta pracuje tak samo, jak wszyscy inni. A jednak nawet jeśli jest wykształcony i doświadczony zawodowo, odbiera się mu prawo do ubezpieczenia i emerytury – ocenia malarka.
Grupa niezaradnych leni?
Kilka dni temu w radiu TOK FM dr Andrzej Bart, dyplomata i “wysoki urzędnik publicznych spółek“ wypowiadał się na temat zmarłego niedawno wybitnego reżysera teatralnego, Jerzego Jarockiego. “Zmarły reżyser mimo wielkich osiągnięć artystycznych był osobą niezaradną, która ewidentnie nie potrafiła zadbać o swoją przyszłość. Jak wiadomo ZUS nie jest w stanie zapewnić nikomu godnej emerytury, dlatego należy zatroszczyć się o to samemu.” – przytaczał wypowiedź doktora Barta na swoim blogu Dr Mikołaj Iwański, ekonomista, filozof i publicysta, komentator zajmujący się rynkiem sztuki.
Czy rzeczywiście artyści to grupa niezaradnych życiowo leni, którzy oddają się swoim nikomu niepotrzebnym pasjom? Sprawa nie jest taka prosta. Po pierwsze, pozornie “bezcelowa” działalność artystyczna jest nam, jako społeczeństwu potrzebna. Artyści tworzą nowe idee, krytycznie komentują rzeczywistość, upiększają przestrzeń dookoła i po prostu – skłaniają nas do myślenia. Co więcej, jak zauważa dr Mikołaj Iwański, artyści często są ciężko pracującymi ludźmi o dużych umiejętnościach, którzy ze względu na systemowe rozwiązania obowiązujące w Polsce, są niemal skazani na niskie zarobki i brak jakichkolwiek zabezpieczeń socjalnych.
“Zatroszczyć się o swoją przyszłość?”
– Współcześni polscy artyści funkcjonują na marginesie systemu ubezpieczeń społecznych. Jedynym sposobem na to, żeby mogli skorzystać z publicznej służby zdrowia, jest możliwość samodzielnego opłacania pełnych składek ZUS – ocenia Iwański i podkreśla, że w większości zachodnich krajów status zawodowy artystów jest znacznie precyzyjniej uregulowany w prawie i gwarantuje twórcom większy poziom wsparcia. Wymienia chociażby słoweński system kas społeczno-emerytalnych lub brytyjskie zasiłki socjalne, które przyczyniły się do rozwoju tamtejszego rynku muzycznego i środowiska artystów wizualnych.
Kasia Serek, fotograficzka, która swoją karierę rozpoczęła w Anglii, mówi, że Wyspy to dla artystów raj w porównaniu z Polską. – Ludzie mają tam zupełnie inną wrażliwość, są wychowani w duchu szacunku do kultury i sztuki. Chodzą na wystawy, chętnie kupują prace. Co więcej, państwo oferuje szerokie wsparcie. O tym, jaką wagę przykłada się w Wielkiej Brytanii do kwestii kultury świadczy fakt, że każda z dziedzin ma tam swoją “radę”, tzw. “council”, który zajmuje się designem, tańcem, czy malarstwem – opowiada fotograficzka.
Artysta wielozadaniowy
Jak więc radzą sobie polscy twórcy? Ich problemem są nie tylko ubezpieczenia, ale często i zdobycie pieniędzy na utrzymanie się. – Niewielu o tym wie, ale honoraria dla artystów wystawiających w galeriach sztuki wizualne, często wynoszą po 500, a nawet 200 zł. A takich wystaw można zrobić np. trzy w ciągu roku – mówi Iwański. Kasia Serek dodaje, że w przypadku wystaw galerie rzadko kiedy zajmują się PR-em czy cateringiem. – To wszystko jest na barkach twórców, chyba, że ma się znajomości – mówi z goryczą fotograficzka.
Dlatego większość artystów jest zmuszona się zrezygnować z pracy w “wyuczonym” zawodzie. Szukają pracy w branży reklamowej, szkolnictwie lub po prostu wyjeżdżają zagranicę. Kasia Serek twierdzi, że i tak ma szczęście, bo pracuje jako fotoedytor w magazynie, co pozwala jej pozostać blisko jej pasji. – Ale niektórzy moi znajomi zarabiają w knajpach lub robią zdjęcia weselna, wiele osób robi też coś związanego z reklamą, grafiką, multimediami – tłumaczy. Tylko w taki sposób są w stanie zebrać pieniądze na realizację własnych, artystycznych zamierzeń.
Co robić?
W obronie artystów w maju tego roku zorganizowano “Dzień bez sztuki”, kiedy wiele najważniejszych galerii zamknęło swoje podwoje w proteście przeciwko trudnej sytuacji polskich twórców.
Jakie były postulaty protestujących? Co można zrobić, żeby sytuacja artystów w Polsce była lepsza? Dr Mikołaj Iwański podaje dwa konkretne rozwiązanie. – Wycofanie się przez rząd z pomysłu ograniczania możliwości odliczania przez artystów 50 procent kosztów uzyskania przychodów. Można też pomyśleć o tym, aby artyści nie musieli płacić pełnej kwoty dobrowolnej składki na ubezpieczenia społeczne, tylko żeby państwo dopłacało im np. ⅔ jej wysokości – proponuje dr Iwański.
Kasia Serek otwarcie przyznaje, że powrót do Polski był jej zawodowym błędem. – Tutaj po prostu nie mam szans utrzymać się z robienia zdjęć – mówi. Jeśli nie chcemy, żeby polscy artyści byli zmuszeni realizować się i rozwijać jedynie za granicą, powinniśmy poświęcić większą uwagę ich problemom.
Niewielu o tym wie, ale honoraria dla artystów wystawiających w galeriach sztuki wizualne, często wynoszą po 500, a nawet 200 zł. A takich wystaw można zrobić np. trzy w ciągu roku.
Fragment odezwy "Strajku Artystycznego"
Tymczasem większość wytwórców kultury jest biedna. Nie mając stałego zatrudnienia, artyści z trudem wiążą koniec z końcem. Pracują dużo, a zarabiają słabo i nieregularnie. CZYTAJ WIĘCEJ