
Zdaniem ratownika, sytuacja rozbitka nie jest najgorsza, szczególnie jeśli szybko wystartuje śmigłowiec.
- Woda jest ciepła, ok. 22 stopnie Celsjusza. Hipotermia na razie mu nie grozi. Na pewno będzie trochę pływał. Jego szanse na przeżycie zależą też od tego, jaką ma piankę - tłumaczy Jasiński. - Człowiek w takich warunkach może wytrzymać ok. 24h, czyli zostało mu kilka godzin. Potem wszystko zależy od jego wytrzymałości i służb ratunkowych.
Pod tą nazwą kryje się wychłodzenie organizmu. Przebywanie w wodzie znacznie przyspiesza proces wychładzania. Póki ciało utrzymuje temperaturę do 34 stopni, stan jest w miarę stabilny i nie grozi poważnymi konsekwencjami. Kiedy temperatura ciała spada poniżej 34 stopni, zaczynają się: skurcze mięśni, odrętwienie i zaburzenia świadomości. Rozbitkom na morzu zdarza się ginąć już w tym stadium, ponieważ w wyniku odrętwienia mięśni topią się. W następnych etapach hipotermii traci się świadomość, a organizm ogranicza czynności życiowe do minimum. Śmierć w wyniku wychłodzenia następuje po zejściu temperatury poniżej 28 stopni. Dla każdej osoby granice te i objawy są indywidualne, w zależności od odporności organizmu.
Nasz rozmówca podkreśla, że zaginionych szuka się tak długo, jak to możliwe. Ewentualną decyzję o zaprzestaniu poszukiwań podejmuje ratownicze centrum koordynacyjne.
- Jak dojdą do wniosku, że nic więcej się nie da zrobić, to wtedy zapewne zaprzestaną. Ale szanse są - pozytywnie podsumowuje Wiesław Jasiński.