
Powstanie Wielkopolskie stosunkowo rzadko pojawia się jako motyw przewodni w polskiej literaturze, co jest wielką niesprawiedliwością, ponieważ to jedno z tych zrywów wolnościowych, które zakończyło się spektakularnym sukcesem. Na szczęście sprawiedliwość w tej materii oddaje Nina Majewska-Brown w swojej nowej książce – "Florentyna i Konstanty 1916-1924. Zakładnicy wolności".
Fabuła
Głównymi bohaterami "Zakładników wolności", są, jak już wspomniano, tytułowa Florentyna i Konstanty Zabierzyńscy ze Środy Wielkopolskiej oraz ich cztery córki. Przez książkę prowadzi nas jednak sama Florentyna – kobieta światła, nowoczesna, troskliwa i kochająca.Myślę, że ocaleliśmy głównie dlatego, że nasz dworek znajduje się w bliskim sąsiedztwie cukrowni i Prusacy nie byli tacy głupi, żeby ryzykować jej uszkodzenie przypadkowym ostrzałem. Pozostałością po ich krótkim pobycie na przełomie roku 1914 i 1915 w naszym rodzinnym domu jest okablowanie pomieszczeń i doprowadzenie do części z nich prądu.
Ten cud techniki, powszechny już w wielu miastach, a nadal deficytowy na wsiach, nieodmiennie mnie fascynuje. Jak to możliwe, że po kablu płynie coś, co nazywa się prądem, i rozżarza drut w szklanej bańce, która dzięki temu świeci? Konstanty, od zawsze zainteresowany nowinkami, wielokrotnie, lecz bezskutecznie, usiłował objaśniać mi zasady elektrostatyki i działanie prądu.
Zabobon kontra postęp
Jak już wspomniano, Florentyna jest osobą światłą, więc sceptycznie reaguje na każdy zabobon. A tych, mimo iż jest to przełom wieków, czas wielkich nowinek techniki i rewolucji społecznych, jest ich jednak sporo.Pierwszy poród był koszmarem. Nie wiedziałam nic o rodzeniu dzieci. Mama od dawna nie żyła i zwyczajnie nie miałam kogo zapytać, jak to jest. Przecież to niezwykle krępujący temat, na który nie sposób rozmawiać przy stole, z ciotkami czy dalekimi krewnymi, a Magdalena, moja przyjaciółka od serca, była w tej materii równie zielona jak ja.
Jedyne, co wiedziałam, to że trzeba nagotować dużo wody i przynieść czyste szmatki, ale po co? Nie miałam pojęcia! Gdy nieśmiało, jakby mimochodem poruszałam ten temat przy pracujących na dworze kobietach z czworaków czy służących, zazwyczaj słyszałam tylko dramatyczne opowieści, jak to niemal przypłaciły własnym życiem wydawanie na świat kolejnych potomków. Jak marniały w połogu i jak wielkie jest to cierpienie. Jakby za punkt honoru postawiły sobie licytowanie się w trudach macierzyństwa.
Jednym z wielu walorów "Zakładników wolności" są przebogate opisy. Dzięki nim świat Zaburzyńskich staje się naszym światem, tak, jakbyśmy tam byli. Dowiadujemy się z nich o wielu zwyczajach, przesądach, a nawet o przepisach na domowe przysmaki.
Udało nam się porozmawiać z autorką i zapytać ją, o kilka szczegółów na temat "Zakładników..." oraz dalszych planów pisarskich.
Artykuł powstał we współpracy z wydawnictwem Bellona
